Nie mogę zasnąć.
Ta noc była bardzo ciężka.
Już chwilę po zaśnięciu, Tae obudził się cały mokry ze strachu, dysząc ciężko.
Chłopak rozejrzał się dookoła, szczypiąc się po rękach, dla pewności, że jest tu i teraz i, że wszystko jest w porządku.
Śniło mu się, że umiera.
Że leży na łożu śmierci, cały blady, bez tchu. Maszyna obok, kontrolująca pracę serca wydaje z siebie nieznośny pisk. Wszystko się kończy, znika...A kiedy się obudził, jego strach się podwoił, ponieważ zdał sobie sprawę, że ten mroczny obraz miał obrócić się w prawdę. Tak bardzo nie chciał znikać. Chciał zostać tu gdzie jest, skończyć szkołę, wyjechać na studia, zacząć dorosłe życie obok kogoś, kogo pokocha. Może znaleźć dobrą pracę, założyć rodzinę i się zestarzeć, patrząc jak ludzie, których kocha dorastają i zakładają swoje własne rodziny. Tymczasem nie mógł. Nie było mu dane normalne i długie życie, jak te wszystkie życia jego rówieśników.
Jego dni były policzone, a to przyprawiało go o mdłości i stany lękowe.
Nie chciał już zasypiać, bo bał się, że przez to zostanie mu jeszcze mniej czasu.
Kim zerknął na starszego bruneta, który wciąż spał słodko. Jungkook wyglądał tak niewinnie i spokojnie, aż miło było popatrzeć. Taehyung bardzo chciał tak po prostu się do niego przytulić lub wyciągnąć go na spacer, żeby mogli jak najwięcej czasu spędzić razem, zanim wyląduje w szpitalu, bądź na cmentarzu. Jednak nie miał serca, by go obudzić, albo co gorsza martwić swoimi koszmarami.Koreańczyk wstał więc cicho, uważając, aby przypadkiem nie wydać żadnego niepożądanego hałasu i następnie wyszedł z wana, udając się nad wodę. Wielkooki usiadł na głazie, podziwiając świecący księżyc, którego odbicie widniało na tafli rzeki. Pięknie - to jedno słowo opisywało cały ten obraz. Wiatr szumiał cicho, przeczesując rozburzone włosy nastolatka, a samo powietrze było niezwykle orzeźwiające. Sceneria mogłaby przypominać taką z filmu romantycznego, gdyby nie fakt, że Kim był tam sam, cały zapłakany i zmęczony. Jedynymi jego towarzyszami w tamtej chwili były cykające w trawie świerszcze oraz świetliki migocące nad wodą.
Jungkook chyba miał rację - ilekroć pozostawał sam ze sobą i swoimi myślami, to znowu pogrążał się w smutku i we łzach. Nic dziwnego biorąc pod uwagę w jakiej był sytuacji. Jedynie bycie z Jeonem odciągało go od tych złych rzeczy.
Maturzysta zajmował jego myśli.
Gdy razem rozmawiali i śmiali się, Taehyung odnosił wrażenie, że jest taki jak inni. Że ma przed sobą jeszcze wiele lat życia. Wielka szkoda, że były to tylko złudne nadzieje...
Najbardziej bolał fakt, że już nigdy więcej nie zobaczy bruneta. Nie usłyszy jego muzyki, nie przytuli go, chowając się w jego bezpiecznych i silnych ramionach, Jeon już więcej nie nazwie go dzieciakiem, nie powie, że jest wartościowy, ani nie złamie nikomu nosa w jego obronie.Tae znowu poczuł, jak do oczu napływają mu łzy. Starał się odciągnąć swoje myśli jak najdalej od tego tematu, ale nie mógł.
Ta choroba była jego częścią, od której nie dało się uciec.
Rak go wyniszczał, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, a Jungkook był jego jedynym lekarstwem...
CZYTASZ
one month | taekook ☆
Teen FictionJeden - Szkolny cwaniak pożądany przez dziesiątki innych uczniów. Samotnik, szukający rozrywki w dogryzaniu słabszym i graniu na gitarze. Często opisywany jako ideał, nie tylko dlatego, że jest synem najlepszego gliniarza w mieście. Drugi - Zawsze...