ROZDZIAŁ 23

21 3 0
                                    

Cicho skradali się korytarzem prowadzącym do salonu. Mieli latarki ale nie wiedzieli jednej rzeczy. Salon, kuchnia, przedpokój i jadalnia są połączone korytarzem w kształcie koła co oznacza że bardzo łatwo jest ich dopaść od tyłu, co było dużą przewagą dla mnie. 

Tak jak przewidywałam nie było problemu by zakraść się do nich pod osłoną nocy, bardzo zdziwiła mnie moja determinacja w końcu to tylko uliczni złodzieje a nie żaden kozacki paker z mafii. Poczułam jak coś we mnie buzuje, zupełnie jakby moja krew wrzała mi w żyłach. To okropne a zarazem tak cudowne uczucie dodało mi pewności siebie. 

Postanowiłam nie tracić już czasu i zaatakować. Zgrabnym ruchem zaplotłam jednemu ręce na szyi dusząc go przy tym, dla skuteczniejszego efektu uderzyłam nim kilkukrotnie o ścianę. Nie zdołał w porę zareagować by jakkolwiek odeprzeć atak. To plus jego strach dało szybkie odcięcie go od powietrza i szybką utratę przytomności. Niestety jego kompan okazał się być bardziej spostrzegawczy, zmusił mnie do bezpośredniej konfrontacji.

Zastrzyk adrenaliny sprawił że czułam jak przyjemny dreszcz przeszywa moje ciało, poczułam również jakby moje zmysły i wytrzymałość były bardziej pobudzone niż zwykle. Nie raz odkąd poznałam Ciemnego odczuwałam zastrzyk adrenaliny ale nigdy nie  w ten sposób, nie tak mocno. Zupełnie tak jakbym ćpała jakieś narkotyki ale przecież, ja nigdy nie brałam żadnych.

Dziwne... Coś mokrego spływa mi z twarzy. Przetarłam nos i ku mojemu zdziwieniu krew mi leciała z nosa, może czymś oberwałam?

Na ziemię sprowadziło mnie mocne uderzenie w twarz, było tak silne że zwaliło mnie z nóg. Przeciwnik nie próżnował  i chciał mnie wykończyć gdy ja zamroczona próbowałam wstać. Znowu straciłam równowagę ale udało mi się go odepchnąć, kopiąc go w brzuch. Dało mi to czas na wrócenie do siebie i wykonanie kolejnego ruchu. Odepchnęłam go dosyć mocno przez co sam stracił równowagę. Wstałam i stanęłam nad zamazaną w cieniu męską sylwetką. 

-Złodziej to pasożyt a pasożyt jest "szkodnikiem" natomiast szkodniki się miażdży.

-Khe khe. P..Pierdol.... Się... Dziwko...

Splunął na mnie. Zirytował mnie na tyle że nie miałam litości i z całej siły zgniotłam mu "okolice krocza". Okropnie się darł co jeszcze bardziej mnie irytowało. Dałam się podejść ponieważ przez tego skomlącego psa nie usłyszałam kroków jego kolegi który już się ocknął. Chciał się odegrać na mnie za szybkie znokautowanie, dlatego rzucił się na mnie od tyłu, niestety nie przewidział sytuacji że  domyślę się skąd zaatakuje. Bardzo się więc zdziwił że wykorzystałam tę sytuacje i chwyciłam go za ramię ciągnąc do siebie, opierając o moje plecy i bark by jednym prostym ruchem muc go zwalić na stół stojący przede mną. Zderzenie było na tyle silne że stół pod nim się złamał. Całe to zamieszanie było na tyle głośne że zbudziło domowników z góry, momentalnie zapalili światło i głośno rozmawiali o tym co się dzieje na dole. 

-Kurwa Borys spadamy!

-Pomóż mi wstać idioto i spadamy.

Ta sytuacja kompletnie mnie zdezorientowała, przez co musiałam się odsłonić centralnie na linii wroga. Podczas ich ucieczki wykorzystali to i potraktowali mnie nożem, z jakiegoś powodu nie czułam bólu a dosyć oberwałam...

-Jeszcze tu wrócimy, popamiętasz nas!

Przez jakiś czas jeszcze mój stan się utrzymywał ale czułam jak powoli ustępuje. Rodzice zbiegli chwilę później na dół.

-Matko! Co się tu stało? Dzwonię na policje.

-Uciekli...

-Weronika nic ci nie jest?

-Nic

-Boże jesteś ranna?

-Zmęczona.

Rodzice byli w ciężkim szoku nie wiedzieli co powiedzieć.

-Chodź kochanie zadzwonimy na policje a ty Weronika idź już spać.

Cała ta akcja strasznie mnie wyczerpała, gdy tylko działanie adrenaliny ustało czułam jak moje zmysły wracają do siebie, dopiero wtedy zaczęłam odczuwać bodźce i te wszystkie obrażenia. Rany nie były zbyt głębokie. Amatorzy pf śmieli mi grozić? Zabawne. 

Przed snem próbowałam się dodzwonić do Twaiza ale niestety bezskutecznie... Może śpi a ja się nie potrzebnie martwię, jeszcze rano spróbuje zadzwonić do niego. Wyczerpałam całą moją siłę powinnam się wreszcie wyspać.

Po raz pierwszy od dawna poczułam się wyspana. Zegar wybił godzinę 10 a ja nie dostałam żadnej wiadomości od Twaiza... Powoli zaczynam się martwić, nie wiem czy może coś mu się stało? A może po prostu to wszystko co mówił to były kłamstwa? Nie na pewno nie, nie zrobił by mi tego, nie on. Ufam mu mimo iż wiem że nie powinnam... On jest dla mnie taki miły i z jakiejś racji coś mnie do niego ciągnie. Tak to na pewno to! Jest moim... Przyjacielem! 

Muszę mu o tym koniecznie powiedzieć jak się spotkamy, na pewno się ucieszy. Póki co muszę wrócić do rzeczywistości i przestać rozmyślać z głową w chmurach. Rzeczywistość splugawiona Ciemnym, istotą iście piekielną, co niszczy wszystko co napotyka. Minęło już trochę czasu ale mimo wszystko dalej to przeżywam, mam chyba jakąś traumę ale jest mi trochę lepiej, chociaż tyle.

Kurde z tej wczorajszej zabawy zostanie mi kilka blizn, kolejne do mojej "kolekcji". Irytuje mnie to że muszę codziennie zamalowywać i urywać moje dwa znaki na szyi i ten jebany tatuaż pod pępkiem. Rodzice są na dole, pewnie rozmawiają o włamaniu które wczoraj zgłosili. Ubrałam tak dla pewności gruby sweter z golfem. Odkąd wróciłam czuje na sobie wzrok mojej podejrzliwej siostry, wiem że coś podejrzewa dlatego nie mogę stracić czujności. Jest 4lata starsza a mimo wszystko bardzo bystra. Muszę wykorzystać chwilę nieobecności rodziców i siostry by się przyjrzeć temu dziecku, znaczy mojemu bratu... 



"Cena poświęcenia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz