Rozdział 21

1.2K 66 52
                                    

Święta Bożego Narodzenia. Czy jest coś bardziej magicznego niż Boże Narodzenie? Dla wielu ludzi jest to najlepszy okres w całym roku. Do rodzinnych domów przyjeżdżają dzieci z najdalszych zakątków świata, które nie widziały swoich rodziców przez kilka miesiący. Ludzie są dla siebie milsi, bardziej życzliwi.
W galeriach handlowych roi się od osób, które zapomniały o prezentach i teraz próbują znaleźć coś odpowiedniego dla każdego członka swojej rodziny. W domach trwają porządki, ubierane są choinki, a na zewnątrz pada puszysty śnieg. Wszyscy są uśmiechnięci, bo przecież nie ma nic lepszego niż czas spędzony wspólnie z najbliższymi.

Niestety w tym roku, ani Betty, ani Jughead nie czuli magii świąt. Z resztą nikt z ich rodziny nie czuł. Kilka dni przed wigilią blondynka odebrała wyniki badań, mówiące o tym, że wada w sercu jej maleńkiego, nienarodzonego dziecka ciągle się powiększa, a rokowania wcale nie są dobre. Nikt nie powiedział im tego w prost, ale podczas każdej wizyty u lekarza, słyszeli, że muszą przygotować się na najgorsze, z każdą wizytą ich nadzieja powoli gasła. Dziecko było badane przez najlepszych doktorów w kraju. Każdy z nich rozkładał ręce i mówił, że szans na wyzdrowienie maluszka praktycznie nie ma. Po każdej tej diagnozie Betty i Jughead czuli jakby ich serce rozpadało się milion małych części.

Dwudziestego drugiego grudnia ich świat ponownie się załamał. Betty zaczęła krwawić, nie mogła wytrzymać z bólu. Gdy przyjechała karetka, która została wezena przez bruneta, kobieta nie była w stanie się ruszyć, wszystko sprawiało jej okropny ból. Jughead spędził cztery godziny na szpitalnym korytarzu wpatrując się w ścianę. Nie miał pojęcia co dzieje się z jego ukochaną, został poproszony tylko o wypełnienie dokumentów.

"Panie Jones?" - z sali wyszedł lekarz, Jug podniósł głowę i spojrzał na mężczyznę stojącego przed nim, który wyglądał na przerażajaco zmęczonego.

"Tak? Co z moją narzeczoną? Co się stało? "

"Pańska narzeczona jest przytomna. Straciła bardzo dużo krwi. Niestety nie mam żadnych dobrych wieści. Krwawienie było spowodowane poronieniem. Najprawdopodobniej schorzenie, które posiadało państwa dziecko było tego przyczyną."

"Czy mogę do niej wejść?"

"Na razie jest to nie możliwe. Pielęgniarki muszą podać pani Cooper odpowiednie leki, kroplówki. Na pewno zostanie pan powiadomiony."

"Dziękuję." -powiedział słabo.

Jakiś czas później na korytarzu pojawiła się pielęgniarka i zgodziła się, aby brunet poszedł do swojej ukochanej. Jughead wszedł po cichu do sali. Na szpitalnym łóżku leżała jego kochana Betty. Była przerażająco blada, miała podpięte kroplówki, jej twarz nosiła ślady świeżych łez.

"Skarbie." -wyszeptał mężczyzna siadając na krześle obok łóżka. Pogładził delikatnie głowę swojej narzeczonej.

"Jughead." - powiedziała cicho, a po jej policzkach leciały łzy. Nie musieli nic mówić, każdy z nich był rozpaczony. Blondynka płakała, a jedyne co mógł zrobić Jug to trzymanie jej za rękę.

"Jug, wróć proszę do domu. Odbierz Katie od mojej mamy. Jeżeli będzie pytać co się stało to jej to wytłumacz. Nie zbywaj jej." -mówiła słabym głosem.

"Betty wolałbym z tobą zostać. Katie jest pod dobrą opieką."

"Wolę zostać sama." -powiedziała trochę zbyt ostro. Brunet zaskoczony był tonem kobiety. "Proszę." -wyszeptała.

"W porządku, skoro tak wolisz." - pokiwał głową. "Przyjadę jutro?"

"Dobrze." -odparła bez emocji.

"Nowe Życie"~BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz