14.

628 82 10
                                    

Andreas pochylił się nad walizką, zastanawiając się od czego powinien rozpocząć pakowanie. Nigdy nie lubił tego robić, ale teraz miał wręcz ochotę się rozpłakać i to nie dlatego, że nie mógł sobie z tym poradzić, po prostu bardzo nie chciał wracać do domu. Owszem, na początku, kiedy rodzice wysłali go do Rothenburga, był wściekły, bo nie sądził, że nie tylko będzie się tutaj świetnie bawił, ale też, że znajdzie chłopaka, na którym, pomimo dość krótkiej znajomości, bardzo mu zależało. Teraz nie wyobrażał sobie już powrotu do Monachium i rozstania ze Stephanem. Bardzo obawiał się tego momentu, który zbliżał się wielkimi krokami.
Dzień wcześniej szatyn wraz ze swoimi przyjaciółmi zorganizował dla niego imprezę niespodziankę z okazji jego osiemnastych urodzin. Zabawa była naprawdę świetna, ale w jej trakcie Andreas uświadomił sobie, jak bardzo będzie mu tych wszystkich osób brakować.
Do domu dziadków wrócił nad ranem.
Nie wypił zbyt dużo alkoholu, bo po ostatniej imprezie trochę się do niego zraził.
Wstał przed południem i od razu zabrał się za pakowanie.
Po południu miał iść razem ze Stephanem na festyn, organizowany na obrzeżach miasteczka z okazji zakończenia wakacji, więc chciał spakować się teraz. Następnego dnia z rana miał jechać na peron, skąd dzieliło go jeszcze sześć godzin drogi pociągiem od powrotu do Monachium.
Pakowanie szło Andreasowi kiepsko, ale w końcu z pomocą przyszła Anna, która uratowała go od wielogodzinnego ślęczenia nad walizką.
Koło południa przyszedł do nich Stephan, który nie czuł się najlepiej po wczorajszej imprezie, ale chciał spędzić z Andreasem jak najwięcej czasu przed jego wyjazdem. Wiedział, że będzie im ciężko w związku na odległość, ale był pewien, że zrobi wszystko, aby jakoś to wytrzymali. Zaczął nawet myśleć o tym, aby po ukończeniu szkoły wyjechać na studia do Monachium, ale na razie postanowił nie mówić o tych planach Andreasowi.
Blondyn bardzo ucieszył się, kiedy zobaczył swojego chłopaka. Od razu wtulił się w niego i oznajmił, że dziś już się od niego nie uwolni. Stephanowi było to oczywiście na rękę.
Razem udali się do sypialni Andreasa, gdzie położyli się na łóżku i przez kilka kolejnych godzin rozmawiali, przytulali się, skradali sobie mnóstwo pocałunków i cieszyli się swoją obecnością. Wstali dopiero, kiedy Anna zawołała ich na obiad.
- O której idziecie na festyn? - zapytała, gdy zasiedli już przy stole.
- W sumie możemy iść od razu jak zjemy - rzucił Stephan.
- Jestem za - Andreas uśmiechnął się i złączył ich ręce pod stołem, na co szatyn także się wyszczerzył.
- Skąd te uśmiechy? - Anna cieszyła się, że młodzi tak dobrze się ze sobą dogadują. Od początku uważała, że są dla siebie stworzeni.
- To z miłości - odezwał się Heinz, który tradycyjnie zajęty był rozwiązywaniem krzyżówki.
- Dziadek ma rację - zaśmiał się blondyn.
- Jak wy bez siebie wytrzymacie? - zapytała Anna, na co Andreas od razu posmutniał.
Nie miał pojęcia, jak poradzi sobie bez Stephana. Wiedział, że będzie bardzo trudno i nie umiał sobie tego wyobrazić.
- Jakoś damy radę - szatyn mocniej ścisnął ich dłonie i spojrzał na chłopaka, siedzącego obok. Widział, że ten ciężko znosi całą sytuację i chciał z nim jeszcze szczerze porozmawiać przed wyjazdem.
Tak jak postanowili, po obiedzie wyszli z domu.
Na obrzeża miasta dotarli po około dwudziestu minutach. Pogoda jak zwykle dopisywała, więc zapowiadał się naprawdę udany festyn.
Przez kolejnych kilka godzin para świetnie się bawiła. Przejechali się diabelskim młynem, odwiedzili dom strachów, zjedli wielką watę cukrową, a na koniec Stephan wygrał dla Andreasa wielkiego pluszowego misia. Wieczorem, w trakcie koncertu jednego z lokalnych zespołów, spotkali się jeszcze z Karlem i Isabel, którym w końcu udało pozbierać się po imprezie urodzinowej blondyna.
Do domu wrócili, kiedy na dworze było już kompletnie ciemno. Żeby nie obudzić dziadków Andreasa, udali się do domu Stephana, którego rodzice tradycyjnie byli w trakcie wyjazdu służbowego. Oboje szybko umyli się i przebrali, po czym położyli się do łóżka. Przykryli się ciepłą kołdrą i obrócili tak, aby widzieć swoje twarze. Stephan splótł ich dłonie i przez dłuższy czas w milczeniu wpatrywali się w siebie nawzajem. W końcu w oczach blondyna pojawiły się łzy i odezwał się, przerywając ciszę.
- Nie ma szans, że wytrzymam bez ciebie - wymruczał.
- Musisz być dzielny. Poradzimy sobie. Będziemy codziennie rozmawiać przez kamerkę i pisać - powiedział Stephan, starając się jakoś podtrzymać na duchu blondyna - wiem, że to nie to samo, jakbyśmy mogli się widywać każdego dnia, ale nic z tym nie zrobimy. Przy pierwszej okazji jaka się nadarzy, przyjedziesz do mnie albo ja do ciebie - dodał, przysuwając się bliżej i delikatnie gładząc Andreasa po policzku.
- Wiesz, że cię kocham? - zapytał cicho, wtulając się w Stephana.
- Wiem, ja ciebie też Andi - odpowiedział, obejmując go szczelnie - zobaczysz, że rok szybko zleci... -
- Ale to znowu będą tylko dwa miesiące razem - blondyn mruknął smutnym głosem.
- Niekoniecznie - wyszeptał, na co zdziwiony Andreas odsunął się nieznacznie i spojrzał pytająco na swojego chłopaka - wiesz.. został mi jeden rok szkoły i pomyślałem, że na studia mógłbym przeprowadzić się do Monachium.. - rzucił niby obojętnym tonem, ale czekał z niecierpliwością na rekację chłopaka.
Bał się, że odstraszy go swoimi planami i tym, jak poważnie traktował ich związek. Wiedział, że Andreasowi bardzo na nim zależy, ale mimo wszystko nie był pewien, czy ten chciałby, żeby przeprowadził się dla niego na drugi koniec Niemiec, bo byłby to z pewnością bardzo poważny krok w ich związku.
- Naprawdę!? - powiedział z entuzjazmem blondyn, podnosząc się i opierając na łokciu - zrobiłbyś to? - spojrzał na Stephana, który prawie podskoczył zaskoczony nagłą rekacją blondyna.
- Tak. Wiem, że to poważna decyzja, ale.. dla ciebie zrobię wszystko - odpowiedział i uśmiechnął się.
Andreas zrobił to samo, po czym pochylił się i złączył ich usta w długim i namiętnym pocałunku.
- Nie wiem, czym zasłużyłem sobie na takiego cudownego faceta - rzucił, odsuwając się nieznacznie.
- Śmiało mogę powiedzieć to samo - Stephan pochylił się i pocałował Andreasa w nos. Uwielbiał to robić, w odróżnieniu od blondyna, który zawsze się przez to denerwował.
- Tak się nie będziemy bawić - udał obrażonego i odwrócił się.
- Przepraszam, ale kocham, jak się denerwujesz, bo tak uroczo marszczysz wtedy nos - zaśmiał się i przysunął do niego z powrotem - chodźmy już spać. Czy nam się to podoba czy nie, musimy wcześnie wstać, a przydałoby się, żebyś był wypoczęty na tak długą podróż -
- Jednym zdaniem udało ci się zepsuć cały romantyczny nastrój - stwierdził Andreas - ale szaleję za tobą, więc ci wybaczę - dodał po chwili.
- Całe szczęście - mruknął szatyn - a teraz idziemy spać - zarządził stanowczym głosem.
- Okej.. - powiedział blondyn, który zdecydowanie nie chciał iść jeszcze spać.
Miał ochotę rozpłakać się na samą myśl o powrocie do domu i najchętniej nie spałby całą noc, żeby tylko jak najbardziej odwlec w czasie ten moment.
Dopiero, kiedy poczuł jak Stephan wtula się w niego mocno, uśmiechnął się pod nosem i zamknął oczy, rozkoszując się ostatnią nocą w ramionach chłopaka.

***
Niespodzianka. Skończyłam rozdział wcześniej, niż planowałam.

The boy next door | Lellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz