Andreas był naprawdę podekscytowany, ponieważ Stephan zaprosił go, co przez cały czas mocno podkreślał, na ich pierwszą randkę. Bardzo ciekawiło go, co takiego wymyślił szatyn i jak spędzą ten dzień.
Od ich pierwszego pocałunku minął już prawie tydzień, w ciagu którego bardzo zbliżyli się do siebie, natomiast nie padły między nimi żadne poważne deklaracje i Andreas przez cały czas zastanawiał się, czy może już mówić o Stephanie jako o swoim chłopaku. Bał się z nim o tym porozmawiać, ale też wiedział, że jeżeli oficjalnie zostaliby parą, to nie mógłby tego już ukrywać, a obawiał się reakcji swoich znajomych czy rodziny, więc nie naciskał na Stephana i cierpliwie czekał na to, jak rozwinie się cała sytuacja. Póki co wszystko co wydarzyło się między nimi na imprezie, a później w domu dziadków Andreasa, pozostawało ich słodką tajemnicą.
Na dworze, jak zazwyczaj o tej porze roku, panowała piękna pogoda. Blondyn darował więc sobie elegancki ubiór i postawił na codzienny, wygodny strój. Założył też czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Wyszedł przed dom, gdzie usiadł na schodach, czekając na przyjście Stephana, który powinien był pojawić się za około kwadrans. Miał jeszcze trochę czasu, ale nie wiedział, co mógłby ze sobą zrobić, więc uzał, że najlepszym rozwiązaniem będzie spędzenie tych kilkunastu minut na wygrzewaniu się na słońcu.
- Nie za dobrze ci? - zaśmiał się Stephan, kiedy po piętnastu minutach wyszedł z domu i zobaczył opalającego się na tarasie Andreasa.
- Zawsze może być jeszcze lepiej - uśmiechnął się, wstając i podchodząc do szatyna. Ten od razu położył dłoń na jego policzku i złączył ich usta w krótkim pocałunku - o to właśnie chodziło - oboje się zaśmiali.
- Gotowy na randkę? - Stephan był w cudownym nastroju i bardzo cieszył się ze wspólnego wyjścia.
- Oczywiście - Andreas także nie mógł się już doczekać - co tam masz? - zapytał, dopiero teraz dostrzegając koszyk w ręku chłopaka.
- Zobaczysz - powiedział, tajemniczo się przy tym uśmiechając - chodźmy - dodał, wyciągając dłoń do Andreasa, którą ten złapał, po czym razem udali się w kierunku parku.
Para szła spokojnym tempem, ciesząc się piękną pogodą i swoją obecnością. Oboje nie zwracali najmniejszej uwagi na czas i mijanych ludzi. Teraz liczyli się tylko oni. Rozmawiali o głupotach, śmiali się z wszystkiego i co jakiś czas skradali sobie krótkie pocałunki.
Do celu dotarli po kilkunastu minutach. Stephan poprowadził ich przez prawie cały park, aż do miejsca skrytego między drzewami i położonego nad rzeką. Dopiero tam w końcu zdradził Andreasowi, co takiego dla nich przygotował.
- Nigdy nie byłem na pikniku - blondyn uśmiechnął się, bo bardzo spodobał mu się pomysł, jaki przedstawił mu szatyn.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - powiedział Stephan, rozkładając koc. Kiedy oboje już na nim usiedli, wyciągnął z koszyka owoce, croissanty i wino - tylko nie mów Annie - puścił do niego oczko, na co oboje się zaśmiali.
- I tak za trzy tygodnie kończę osiemnaście lat - usprawiedliwił się szybko.
- Ale póki co masz jeszcze siedemnaście, więc można by uznać, że sprowadzam cię na złą drogę -
- No może... - Andreas pochylił się i pocałował Stephana w policzek - to będzie nasza tajemnica-
- Pasuje mi to - powiedział szatyn, na co oboje ponownie się zaśmiali.
W parku spędzili prawie trzy godziny.
Dookoła panowała cisza i spokój, więc mogli cieszyć się swoim towarzystwem bez żadnych przeszkód.
W pewnym momencie do Andreasa, który leżał z głową opartą na kolanach Stephana i wpatrywał się w chmury, przyszła wiadomość. Początkowo nastolatek obiecał sobie, że nie będzie używał telefonu na randce, żeby nic go nie rozpraszało, ale poczuł, że tym razem powinien sprawdzić, o co chodzi. Spojrzał na ekran urządzenia i zobaczył wiadomość od babci, która napisała, że dziadek jeszcze dziś dostanie wypis ze szpitala i będzie mógł wrócić do domu.
- Skąd ten uśmiech? - zapytał Stephan, który przez cały czas uważnie obserwował blondyna.
- Dziadek po południu wychodzi ze szpitala - oświadczył radośnie, podnosząc się do pozycji siedzącej - mógłbyś mnie tam zawieźć? - spojrzał na chłopaka.
- No jasne - odparł natychmiast. Wiadomość o wyjściu Heinza ze szpitala, ucieszyła go niemal tak samo jak Andreasa. Traktował staruszka jak własnego dziadka - zanieśmy wszystko do domu i możemy od razu jechać - oznajmił z uśmiechem.
Do szpitala dotarli po prawie dwóch godzinach.
W międzyczasie zdążyli wrócić do domu, zostawić koszyk z jedzeniem i przebrać się, a także pojechać do sklepu i zrobić tam małe zakupy, bo uznali, że wieczorem, w ramach imprezy powitalnej, zorganizują wieczór gier, które starszy pan uwielbiał. Kupili jego ukochane lody miętowe, popcorn i składniki potrzebne do zrobienie ciasta, które po ich powrocie z Kassel upiec miała Anna. Przygotowali też zestaw gier: szachy, chińczyka i monopoly, czyli wszystko co potrzebne było do spędzenia idealnego wieczoru w towarzystwie najbliższych.
- Kiedy powiemy twoim dziadkom o tym, że coś jest między nami? - zapytał Stephan, kiedy zmierzali do sali, na której leżał Heinz.
- A co jest między nami? - Andreas chciał wyjaśnić dokładnie tę kwestię, zanim o czymkolwiek powie swoim dziadkom, chociaż czuł, że akurat oni przyjęliby to dobrze, bo przecież Anna sama kiedyś próbowała przekonać go do tego, by był ze Stephanem. Bardziej obawiał się reakcji rodziców i przyjaciół, ale tym nie chciał się teraz martwić.
- Chyba mogę nazwać cię swoim chłopakiem? - powiedział, łapiąc Andreasa za rękę i zatrzymując go.
Blondyn uśmiechnął się w odpowiedzi i pochylił, żeby pocałować szatyna.
- Powiedzmy im o tym wieczorem - rzucił i pociągnął go w kierunku sali, gdzie już czekali na nich Anna i Heinz.
W środku spędzili około godziny, czekając na wypis dla starszego pana. Wszyscy bardzo cieszyli się z tego, że jest już zdrowy, ale myśli Andreasa i Stephana krążyły teraz zupełnie gdzie indziej. Blondyn przeżywał mocno to, że ma pierwszego chłopaka w życiu, a szatyn po prostu cieszył się z tego, że wreszcie zostali parą. Dziadkowie Andreasa od razu zauważyli, że między nastolatkami coś się zmieniło, ale zgodnie uznali, że jeżeli będą chcieli im o tym powiedzieć, to sami to zrobią, bez żadnego nacisku z ich strony.
Niedługo później do sali wszedł lekarz, który zrobił im jeszcze dokładny wykład na temat tego, co starszemu panu wolno robić, a co nie i jakich zaleceń musi przestrzegać.
Do domu dotarli pod wieczór. Heinz naprawdę cieszył się z powrotu, a równie zadowolony z tego faktu wydawał się być Felix, który od kilku tygodni nie widział swojego pana. Anna tak jak obiecała, od razu wzięła się za robienie ciasta, a Stephan jej pomógł. Andreas, który nienawidził gotować, spędził ten czas z dziadkiem i Felixem w ogrodzie.
Wieczorem, kiedy na dworze zaczęło się już robić ciemno, wszyscy znaleźli się w salonie, gdzie rozpoczeli planowany turniej gier planszowych. Zabawa była naprawdę udana i czas upływał im w przyjemnej atmosferze, ale w końcu, gdy zrobiło się już naprawdę późno, Andreas i Stephan postanowili, że nadszedł odpowiedni moment i muszą powiedzieć dziadkom blondyna, o drobnych zmianach, które nastąpiły w ich relacji.
- Babciu, dziadku, bo my musimy wam o czymś powiedzieć... - zaczął nieśmiało Andreas.
Był pewien, że dziadkowie zareagują dobrze, ale byli pierwszymi osobami oprócz Stephana, którym miał dowiedzieć o swojej orientacji i mimo wszystko się denerwował.
Szatyn zajął miejsce na kanapie, obok niego i złączył ich dłonie.
- Nie wiem na ile was to zaskoczy, na ile ucieszy czy rozzłości, ale.. jesteśmy razem - oznajmił, nieśmiało się przy tym uśmiechając.
W salonie przez moment zapanowała czisza.
- Huraa, wygrałem pięć euro! - Heinz prawie podskoczył ze szczęścia w fotelu, przerywając milczenie.
- Oj no dobrze.. - Anna zaśmiała się z reakcji męża - miałeś rację -
- Jak to? - Andreas posłał im zaskoczone spojrzenie, nie rozumiejąc o co chodzi.
- No bo od początku mieliście się ku sobie, ale strasznie wolno szło wam zrozumienie tego i założyliśmy się z babcią o to, czy zdążycie wyznać, co do siebie czujecie do końca wakacji - wyjaśnił Heinz, a Anna pokiwała głową, potwierdzając słowa męża.
- No nie wierzę... - Andreas i Stephan spojrzeli na siebie zaskoczeni, ale już po chwili oboje zanieśli się gromkim śmiechem - jesteście szaleni -
- A wy ślamazarni - Anna i Heinz ucieszyli się z tej wiadomości. Bardzo kibicowali młodym.
- Przecież lepiej późno niż wcale - powiedział po chwili Stephan, objemując swojego chłopaka i składając na jego policzku pocałunek.

CZYTASZ
The boy next door | Lellinger
Fiksi PenggemarWreszcie nadchodzą upragnione wakacje. Niestety plany Andreasa zostają pokrzyżowane przez rodziców, którzy postanawiają wysłać go na całe dwa miesiące do babci, mieszkającej w niewielkim miasteczku na drugim końcu Niemiec. Andreas jest wściekły i cz...