Boże, wyglądał tak cudownie w ciemnoszarych eleganckich spodnia w kratę od Dividers Monaco i białej bluzce typu Polo. Miał idealnie obstrzyżony zarost. Włosy również miał ścięte krótko. Gdy usłyszał, że podeszłam do niego odwrócił wzrok na mnie. Wyglądał tak władczo. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami. Wyglądały jak może za jego plecami i miałam wrażenie, że można w nich utonąć. Szybko odgoniłam kolejne myśli. Użyłam całej swojej siły by udać obojętną. Marcello wstał i odsunął mi krzesło.
-Cieszę się, że zdecydowałaś się zjeść ze mną śniadanie.-powiedział uśmiechając się i gestem pokazał mi, bym usiadła.
-Chyba żartujesz. Po pierwsze to nie ja zdecydowałam tylko Ty zmuszając mnie do tego. Po drugie teraz jesteś taki szarmancki, ale zostawiłeś mnie pod opieką kogoś kogo nie znam. I po trzecie to ja się nie cieszę.-odparłam uparcie stojąc z założonymi na piersi rękoma.
Widziałam jak lekko drgają mu w uśmiechu kąciki ust. No nie, nabija się ze mnie.
-Po pierwsze, może i trochę Cię przycisnąłem byś tutaj przyjechała. Ale inaczej byś tego nie zrobiła . Po drugie ufam Fabio i wiem, że nie zrobiłby Ci krzywdy i nie zrobił niczego co by mnie zniesmaczyło. A po trzecie to przykro mi, że się nie cieszysz. Bo ja zdecydowanie jestem zadowolony Twoją obecnością.-powiedział siadając.-Usiądziesz w końcu?
-Słuchaj, nie próbuj tutaj wzbudzić mojego współczucia, bo Ci się nie uda. Przykro mi, nie jestem z takich, które się użalają. I nie, nie usiądę. Nie mam ochoty jeść, w Twoim towarzystwie. A już na pewno nie tak ważnego posiłku jakim jest śniadanie.
-Proszę Cię, usiądź. Zjedz ze mną. Porozmawiaj i trochę mnie poznaj, okej? Tylko tyle. Czy może aż tyle?-zapytał spoglądając na mnie z wyczekiwaniem.
Jedno głupie śniadanie. Może nic mi nie będzie. Poległa usiadłam naprzeciwko niego. Kiwnął palcem na kelnera, który czekał we wnętrzu restauracji.
-Na co masz ochotę?-zapytał.
Jeśli już miałam się z nim męczyć, to chociaż niech mój żołądek na tym skorzysta. Zatarłam ręce. Uwielbiałam jedzenie tak samo jak samochody i motory.
-Więc poproszę drożdżówkę z owocami i kremem budyniowym do tego dwa naleśniki czekoladowe z bitą śmietaną i espresso.-powiedziałam, podając kelnerowi menu.
Marcello złożył zamówienie po portugalsku. Gdy kelner odszedł nastała między nami cisza. Spojrzałam na widok. Był naprawdę cudowny. Zastanawiałam się co robi Kaja. Spojrzałam na dwóch mężczyzn którzy siedzieli kilka stolików dalej. Oczywiście można było stwierdzić, że są Portugalczykami. Obaj mieli ciemną karnację i ciemne włosy. Jeden miał jasne oczy, drugi ciemne. I właśnie ten ciemnooki mi się przyglądał. Gdy złapałam go na tym uśmiechnął się i bardzo wolno odwrócił do swojego rozmówcy. Kaja miała by tu używanie. Znowu odwróciłam wzrok w stronę panoramy miasta.
-Jak długo tu będziesz?-powiedział Marcello przerywając ciszę.
-W następny wtorek wylatuję.-odparłam, dalej patrząc na widok.
-Powiedz mi coś o sobie.-powiedział w końcu.- I spójrz na mnie.
Z udawaną niechęcią odwróciłam na niego wzrok. Był idealny. Musiałam się hamować by się na niego ciągle nie gapić. Ale chyba mój wysiłek udawania niedostępnej nie szedł na marne. Włożyłam całe swoje pokłady umiejętności w przybranie pozycji obojętnej i zrobiłam znudzoną minę.
-Po co?-odparłam upijając łyk wody z cytryną, którą wcześniej dostaliśmy.- Po co ze mną rozmawiasz, po co chcesz coś o mnie wiedzieć? Po co mnie tu ściągnąłeś? Słuchaj, ja za pięć dni wylatuje i więcej się nie spotkamy. Więc po co to całe angażowanie i próby? Chcesz mnie przelecieć? Nie ma problemu. Nie musisz tutaj zgrywać dobrze wychowanego, bo w to że stosunek uprawiasz dopiero po ślubie to sory ale nie uwierzę. Tak więc skończ strugać tutaj eleganta, zamów pokój w hotelu i po kłopocie. Jesteśmy dorośli. Nie pierwszy i nie ostatni raz będę uprawiać jednorazowy seks.
Wzięłam kolejny łyk. Marcello potarł ręką brodę jakby się nad czymś zastanawiał. Być może wszystkie trybiki w głowie mu się układają. Nie musisz mi być wdzięczny pomyślałam. Nie pierwszy raz przejmuję kontrolę, bo facet nie ma tyle odwagi. A już myślałam, że trafił mi się prawdziwy mężczyzna. No to nieźle się pomyliłam. Spojrzał na mnie z nieodgadnioną miną.
-Tak myślisz?-powiedział w końcu.
Wyglądał na zdezorientowanego i chyba trochę złego. Ale o co chodzi pomyślałam.
-Tak właśnie myślę. Mylę się?
-Myślisz, że chcę Cię przelecieć?
-A nie?-zapytałam lekko zdziwiona.
-Nie.
Słucham?! Co jest?! Nagle zaczęłam się zastanawiać jak wyglądam. Włosy nie tak leżą? Może widać, że mam mega kaca? Pierwszy mężczyzna, który mówi że nie ma na mnie ochoty.
-Myślałem, że zrobiłem trochę lepsze wrażenie.
-Nie rozumiem Cię.
-Bardzo nisko mnie oceniłaś. Nie podoba mi się to. Naprawdę myślisz, że zależy mi tylko na jednym?-powiedział.
Teraz idealnie widać było, że jest zły i zniesmaczony.
-Naprawdę powiedziałam coś złego? Nie znam Cię ani Ty mnie. I powinieneś mieć gdzieś moją opinię.
-Nie wiem, jak poprzedni Cię traktowali skoro uważasz, że jeśli jestem dżentelmenem i chcę być miły to od razu zależy mi tylko na seksie.
-Dobra, koniec tego ględzenia. Nie mam na to sił i ochoty. Czy Twój goryl mnie odwiezie?
-Tak, ale jeszcze nawet nie zjadłaś. I nie skończyliśmy rozmawiać.
-Ty nie, ale ja tak. Jak chcesz sobie z kimś pogadać to sobie lusterko postaw. Ja mam kaca mordercę i nie chcę tracić swojej i tak minimalnej dawki energii na tą rozmowę.
Wstałam od stolika zdecydowanie mocniej niż zamierzałam. Kolesie obok spojrzeli w naszą stronę.
-Lidia, poczekaj.-powiedział, również wstając.
-Daruj sobie. Nie mam na to dziś ochoty.
-Przyjadę jutro.-powiedział próbując złapać mnie za nadgarstek, lecz ja już odchodziłam.
-Jak sobie tam chcesz.-powiedziałam, zostawiając go zdenerwowanego.
Ruszyłam w kierunku samochodu. Mężczyzna nawet nie pytał dokąd mnie odwieźć. Wiedział to doskonale.
CZYTASZ
Forever
RomanceJak on mnie znajdzie skoro nie wziął ode mnie żadnych namiarów?-pomyślałam. Zaintrygował mnie. A mnie mało, który facet intryguje. Jednak obawiałam się, że już go nigdy nie zobaczę. Lidia razem z szefem i dwoma osobami jedzie na tydzień na konferenc...