Rozdział 7

8 1 0
                                    

Wróciłam do hotelu i od razu zamówiłam sobie śniadanie do pokoju. Byłam skołowana i głodna. Bardzo głodna. Po kilku minutach moje czekoladowe naleśniki trafiły na mój stół. Pochłonęłam je błyskawicznie, popijając świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy z kostkami lodu. Zauważyłam, że dostałam SMS-a od Marceliny.

Marcelina: Jesteśmy przy basenie dołączysz do nas?

Szybko wystukałam odpowiedź.

Lidia: Jasne zaraz będę.

Założyłam biały kostium kąpielowy, który wiązał się na biodrach i szyi. Na wierzch założyłam narzutkę na kostium przypominającą wyhaftowaną sukienkę. Gdy wyszłam na taras przy basenie uderzyło mnie ciepłe powietrze. Poczułam lekkie pulsowanie w skroniach. Zauważyłam moich współtowarzyszy. Wszyscy wyglądali okropnie. Marcelina miała ogromne worki pod oczami, Sebastian leżał na leżaku z założonymi okularami przeciwsłonecznymi. Natomiast Eryk siedział i pił wodę z cytryną. 

-Jezu, co Ty robisz, że nawet mając kaca wyglądasz tak dobrze?-zapytała Marcelina, gdy do nich podeszłam.

-Nie mam pojęcia...

-Zniknęłaś nam wczoraj. Co się z Tobą działo?-zapytał Eryk odstawiając szklankę z napojem.

-Szczerze? To nie wiem. Ale..

W ostatniej chwili ugryzłam się w język. O mały włos, a wspomniałabym im o Fabio i Marcello.

-Ale co?-dopytywała Marcelina.

-Ale mam dziurę. Obudziłam się w swoim pokoju. Myślałam, że wy mi pomożecie ale widzę że wiecie tyle co ja. Niech ten wieczór idzie w zapomnienie razem z tym ogromnym kacem mordercą.-powiedziałam podnosząc szklankę z sokiem z pomarańczy.

-Ej to mój sok!-powiedział Sebastian chcąc odebrać mi sok.

-Już mój. 

Pokręcił głową i z powrotem ułożył się na leżaku.

Zdjęłam z ciała narzutkę. Widziałam jak wszyscy się na mnie gapią. Wskoczyłam do basenu. Woda była letnia, co dawało orzeźwienie. Po kilku minutach dołączyła do mnie Marcelina, a potem chłopcy. Przez co najmniej dwie godziny polewaliśmy się wodą i piliśmy bezalkoholowe drinki. 

-Ja już mam dość.-powiedziałam wychodząc z wody.

-Mocno wzięło nas słońce.-odparła Marcelina.

Miała rację, obie byłyśmy mocno zarumienione. Ja jednak wiedziałam, że jutro moja opalenizna zmieni w ładny oliwkowy kolor. 

-To co dziś na spokojnie?-zapytał Eryk.

-Ja odpadam to na pewno. Mój organizm musi wypocząć.-powiedziałam zakładając narzutkę.

-Ja również. Pasuję.-dodała Marcelina.

-Ja mam ochotę się gdzieś przejść. W Polsce będę siedział.-powiedział Sebastian.

-To świetnie. Męski wypad.-powiedział Eryk.- To za pół godziny w recepcji?

-Jasne.

Poszłam do swojego pokoju. Musiałam wziąć gorący prysznic, by zmyć z siebie zapach chloru. Kąpiel była relaksując. Nie wiedząc czemu, moje myśli popłynęły w kierunku Marcello. Może byłam trochę za ostra dla niego. Ale praktycznie go nie znam. Poza tym ta znajomość źle się zaczęła. A tym bardziej jak zmusił mnie do tego bym przyjechała w miejsce, które on ustalił. Nie lubię takiego czegoś. Nikt nie będzie mną rządził. Chyba, że w łóżku. Ale to wogóle dwie inne płaszczyzny. Lubię stanowczych mężczyzn, którzy wiedzą czego chcą. Ale nie tak bym musiała zrobić coś pod przymusem. Ubrałam się w piżamę i poszłam spać. 

Obudził mnie dźwięk wiadomości. Spojrzałam na ekran telefonu. 

Kaja: Cześć słońce. Jak tam? Opalona i napalona?

Lidia: Hejka. Wszystko jak najbardziej w porządku. Opalona jak najbardziej, ale z tym drugim trochę mniej. 

Otworzyłam drzwi na balkon. Na dworze było przyjemnie ciepło. Czułam się bardzo wypoczęta. Dawno tak dobrze nie spałam. Zamówiłam sobie obfite śniadanie do pokoju, które miało zostać dostarczone za trzydzieści minut. Stwierdziłam, że to świetnie się składa i będę mogła wziąć kąpiel. Zmyłam z siebie resztki snu, którego nie pamiętałam i owinęłam się szczelnie ręcznikiem. Śniadanie dostarczyła mi przemiła Portugalka. Zjadłam dwa naleśniki i bułkę z budyniem. Wszystko popiłam idealnym latte. Najedzona, wypoczęta i czysta stwierdziłam, że mogę stawić czoła reszcie zespołu. W tym czasie usłyszałam dźwięk wiadomości.

Eryk: Idziemy dziś do jakiegoś klubu. Mam nadzieję, że pójdziesz z nami.

Lidia: Jasne. 

Eryk: To o dziewiętnastej w recepcji.

Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze pięć godzin. Stwierdziłam, że spożytkuję ten czas na czytaniu książki i słuchaniu muzyki. Włączyłam swoją ulubioną playlistę i wyjęłam z walizki "Kwiat Pustyni". By nie spóźnić się na imprezę nastawiłam sobie przypomnienie na siedemnastą trzydzieści. To dużo czasu by się przygotować. 

Nie wiem kiedy ten czas zleciał, ale gdy byłam w połowie książki zadzwonił telefon. Zawiedziona, że na razie muszę przestać czytać odłożyłam książkę na stolik przy łóżku. Zaczęłam przegrzebywać swoją walizkę w poszukiwaniu kreacji na wieczór. Wybrałam srebrną holograficzną mini sukienkę z chokerem i łańcuszkiem podtrzymującym całą kreację. Do tego założyłam kremowe szpilki od Louboutina. Zrobiłam sobie kreski, a powieki pociągnęłam beżowym cieniem. Ten sam kolor nałożyłam na dolną powiekę. Wytuszowałam mocno rzęsy, kości policzkowe podkreśliłam bronzerem. Na usta nałożyłam matową szminkę trochę ciemniejszą niż kolor beżowy. Wyglądałam bombowo. Telefon włożyłam do kopertówki i poszłam do recepcji. 

-To już jest komplet. Idziemy?-zapytał Eryk.

-Pewnie. A dziś dokąd?-zapytałam, gdy szliśmy do auta, które wynajął Eryk. 

-Niedaleko klubu, w którym byliśmy ostatnio kilka przecznic jest kolejny lokal. Czytałem, że jest na takim samym poziomie co tamten.

Gdy dotarliśmy na miejsce, z ręką na sercu mogłam przysiąc że ten klub jest lepszy. Na środku ogromnej sali wisiał ogromny kryształowy żyrandol, który odbijał wszelakie światło skierowane na niego. Ten lokal również posiadał balkony i loże na piętrze. Weszliśmy do jednej z nich. Światło było żółto białe. Na środku stały podświetlane białe stoliki a wokół nich umieszczona była jedna długa połączona biała sofa. Na środku wisiał również kryształowy, ale mniejszy żyrandol. Ściana loży była zasłonięta brązowymi zasłonami. W wejściu do loży wisiała zasłona z srebrnych koralików. Wszystko wyglądało bardzo na poziomie i bogato. Gdy kelnerka przyniosła pierwsze drinki wszyscy stanęliśmy i wznieśliśmy toast.

-Za kolejny udany wieczór!-krzyknął Eryk.

Wszyscy mu zawtórowaliśmy. Wyszłam z Marceliną na balkon zobaczyć tańczących ludzi. Światło odbijało się pięknie w kryształach żyrandola. Ludzie tańczyli w rytm "Here She Comes Again". Spojrzałam w wejście do klubu. Moje serce stanęło by zacząć bić jak oszalałe. Musiałam złapać się barierki, bo z szoku zakręciło mi się w głowie. W wejściu jak Bóg męskości i seksu stał Marcello. 


ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz