Rozdział 8

10 1 0
                                    

Stałam tam i nie wierzyłam własnym oczom. Czy to naprawdę, aż tak duży przypadek że on się tutaj pojawił? A może mnie śledził? Wszystko możliwe. Przecież nawet go nie znam. Musiałam wziąć się szybko w garść. 

-Idziesz ze mną potańczyć?-zapytałam Eryka.

Widziałam jak na mnie patrzył. Uciekał wzrokiem, tylko kiedy spojrzałam w jego kierunku co jednoznacznie znaczyło, że się we mnie wpatruje. 

-Jasne.-powiedział od razu.

Wzięłam go za rękę i zeszliśmy po szklanych schodach na ogromny parkiet. W tle zaczęła lecieć piosenka "No Te Pertenezco". Odwróciłam się do niego plecami  by widzieć całą salę i zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Oczywiście po kilku sekundach poczułam na sobie TEN wzrok. Wiedziałam, że gdzieś tam jest i mnie obserwuje. Spojrzałam w kierunku baru. Siedział tam i dosłownie się na mnie gapił. Skrzyżowałam z nim wzrok. Wyglądał obłędnie. Męsko i władczo. Jakby był panem swojego życia i losu. Bez skrępowania lustrował powoli moje ciało. Czułam się jakby mnie obnażał. Kawałek po kawałku. Miałam wrażenie, że stoi przede mną i mnie dotyka. Jego wzrok tak działał. A co by było gdyby naprawdę mnie dotknął? Szybko odrzuciłam myśli na jego temat, ponieważ zaczęły wymykać mi się spod kontroli. A w jego obecności musiałam być czujna. 

-Idę zamówić dla nas drinki. Zaraz przyjdę na górę okej?-powiedział do Eryka.

Chłopak przytaknął głową i poszedł w kierunku naszej loży. Zdecydowanym krokiem poszłam do baru, lecz z drugiej strony. Specjalnie ominęłam Marcello. Wiedziałam, że widział mnie idącą do baru. Mogłam się założyć, że myślał że podejdę do niego. A tu takie zaskoczenie. Zamówiłam cztery mojito do loży i jeden sobie na miejscu. 

-Cześć.-usłyszałam za plecami ten cudowny akcent.

Spojrzałam na Marcello, który usiadł obok mnie. 

-Nie przywitasz się ze mną?

-A co? Mam Ci się rzucić na szyję? Nie znam Cię.

-Znasz. Wiesz jak mam na imię i nazwisko. A to już dużo. 

-Jednak to za mało, by padać w Twoje ramiona. 

-To dlaczego jesteś taka uparta? 

-Ponieważ, najzwyczajniej w świecie źle zacząłeś naszą znajomość. I to mnie zniesmaczyło w stosunku do Ciebie. 

-Źle zacząłem? Czy chęć zjedzenia śniadania z Tobą, to zły początek?

-Chęć nie, ale zmuszanie już tak. 

-To zacznijmy od nowa. Umówmy się na jutro. Gdzie zechcesz, bez zmuszania. Poświęć mi jeden dzień. Zrobię wszystko, byś zmieniła o mnie zdanie.

-Oj to będziesz musiał się solidnie postarać. Bardzo trudno mnie do czegoś przekonać. A jeśli już ktoś na mnie zrobił złe pierwsze wrażenie, to rzadko się zdarza bym to zdanie zmieniła.

-Będę tym jednym na milion.-odparł pewny siebie schodząc z stołka barowego.

-To się jeszcze okaże. 

ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz