Rozdział 11

4 0 0
                                    

Przez cały dzień miałam cholerne wyrzuty sumienia. Z jednej strony chciałam, żeby mnie poznał. Bym ja również mogła go poznać. Ale z drugiej strony wiedziałam, że nie ma to najmniejszego sensu, ponieważ zaraz wracam do Polski. Nie mogłam tu zostać. Ten pomysł był śmieszny. On chyba nie mówił poważnie. I co ja miałabym tu robić? Nie znałam dobrze portugalskiego, a nie wszyscy w tym kraju posługiwali się angielskim. Poza tym co bym powiedziała mamie? Ten plan nawet nie miał racji bytu. Mimo to jednak poczułam lekką pustkę. I miałam przed oczami twarz Marcello. Widać było, że go zraniłam. Wieczorem nie odezwał się. Eryk, Sebastian i Marcelina próbowali wyciągnąć mnie do klubu, ale nie miałam nastroju na imprezowanie. Musiałam odpocząć i doprowadzić swój organizm do harmonii, a nie zapewniać mu kolejnych komplikacji. I tak dużo przez ten wyjazd piłam alkoholu, a to nie wpłynęło odpowiednio na moje samopoczucie. Założyłam czarne dresowe szorty i czarny crop top. Na nogi wsunęłam adidasy i stwierdziłam, że nic lepiej nie pomoże mi poukładać sobie wszystkiego niż bieganie. Włączyłam nawigację nakreśliłam trasę, którą będę mogła się przebiec oraz wrócić do hotelu i ruszyłam do swojego mini maratonu. W uszy włożyłam słuchawki i włączyłam swoją ulubioną playlistę. Nic tak nie poprawiało mi nastroju jak bieganie. Dzięki temu mogłam się wyciszyć i doprowadzić swoje myśli do porządku. Liczył się tylko dystans i ja. 

Pozostałe dwa dni minęły mi błyskawicznie. Firma podpisała z nami kontrakt. Wracaliśmy do Polski w miarę możliwości wypoczęci i usatysfakcjonowani naszymi dotychczasowymi osiągnięciami. Marcello nie odezwał  się od naszego spotkania ani razu. Ja  również nie próbowałam się z  nim kontaktować. I tak by  to nic nie dało. Cały lot przespałam. Gdy otworzyłam drzwi swojego mieszkania poczułam niewyobrażalną ulgę pomieszaną jeszcze z jednym nieznanym mi uczuciem. Weszłam pod prysznic. Razem z brudem podróży pozbyłam się wszystkich zbędnych i przytłaczających emocji. Ubrana w moją najbardziej wygodną i rozciągniętą piżamę poszłam spać już w moim ukochanym, wygodnym łóżeczku. 

Obudził mnie budzik, który nastawiłam by nie spędzić całego dnia w łóżku. Eryk postanowił, że po powrocie da nam dwa dni wolnego byśmy trochę odpoczęli i przestawili się na tryb Polski. Wzięłam gorący prysznic. Założyłam czarne leginsy i do tego wełniany oliwkowy sweter. Wyjęłam wszystkie ubrania z walizek i wstawiłam je do prania. Następnie włączyłam swój ekspres do kawy i zrobiłam swoją ulubioną latte. Z lodówki wyjęłam jogurt naturalny, do którego wsypałam musli. 

Lidia: Cześć. Jestem w Polsce. Wyspana i wykąpana. Może spotkamy się wieczorem?

Kaja: Hej. Fantastycznie. W końcu ruszę dupę i może wyrwę jakieś ciacho. Może spotkamy się wcześniej, by przygotować się na wieczór?

Lidia: Jestem zdecydowanie na tak. To co widzimy się o 15? 

Kaja: Jasne. Zadzwonię do Rafała by nas uczesał i do Olgi by zrobiła z nas bóstwa.

Lidia: Świetny pomysł. Już nie mogę się doczekać. Do później.

Przed wyjazdem do Kai posprzątałam mieszkanie, ponieważ kurz podczas mojej nieobecności zdążył się już na poważnie zadamawiać w moim lokum. Naprawdę nie mogłam doczekać się kiedy zobaczę się z Kają. Mimo wszystko to za nią najbardziej  tęskniłam będąc w Porto. To ona zawsze mnie podnosiła z ziemi kiedy niechcący upadałam, ale i ja również wyciągałam ją z miłosnych gruzów. Moja przyjaciółka nie była silną kobietą. Lecz z tych które się rozczulają nad kotkami i szczeniaczkami w sieci. Bardzo szybko się zakochiwała i równie szybko rozczarowywała. Płakałam razem z nią nad jej złamanym po raz setnym razem i razem wybijałyśmy szyby w samochodzie faceta, który postanowił iść na bok ponieważ nie potrafił utrzymać się jednej cipki. Mężczyźni... bywają okrutni,  ale nikt również nie da takiego ciepła i orgazmów jak oni. Smutna ale szczera prawda. 

Gotowa  do wieczornych podbojów wykąpana i uzbrojona  w torebkę ubrań pojechałam do mojej przyjaciółki. Wjechałam na podziemny parking i ustawiłam swoje autko obok samochodu Kai. Niedaleko widziałam, że jakiś mężczyzna również parkował piękne czarne Audi A8. Wsiadłam do windy i drzwi powoli się zamykały gdy mężczyzna przytrzymał je dłonią i wszedł. Z wyglądu był to typ mężczyzny, na którego widok robiło się kobiecie gorąco. Mocne rysy twarzy ciemne włosy. Mocno opięta biała koszula wskazywała na lata wyrzeczeń i ćwiczeń. Marynarkę trzymał niedbale w ręce. Czarne spodnie garniturowe opinały tyłek mężczyzny. Spojrzał na mnie swoimi niemal czarnymi oczami.

-Na które piętro jedziesz?- zapytał.

Od brzmienia jego głosu zaschło mi w gardle i tym samym przypomniało mi to na jakim głodzie seksualnym jestem. 

-Na piąte.- odparłam opierając się o chłodny metal za plecami. 

-To tak samo jak Ty. Marek.-podał mi ciepłą dłoń.

-Lidia. 

-Nie widziałem Cię tu wcześniej. Dopiero się wprowadziłaś?- zapytał nie kryjąc zaciekawienia. 

-Nie, przyjeżdżam tu do przyjaciółki dlatego może mnie nie widziałeś. 

-Być może. Często wyjeżdżam. Teraz widzę jak wiele mnie omija.- powiedział uśmiechając się. 

-Też tak uważam. A czym się zajmujesz?

-Prowadzę własne biuro podróży. Często wyjeżdżam, ponieważ sam sprawdzam hotele i testuję trasy na własnej skórze. 

-Jestem pod wielkim wrażeniem. Własna firma to duża odpowiedzialność, a zwłaszcza jeśli chodzi o podróżowanie. 

-A Ty czym się zajmujesz? 

-Pracuję w firmie sprzedającej samochody. Co nieco ich testuję, ale najwięcej ich sprzedaję. Kontrakty z innymi firmami i te sprawy. Przez co również podróżuję. Dziś właśnie będę świętować z przyjaciółką podpisanie kontraktu z firmą produkującą i sprzedającą motory.

-Miłośniczka czterech kółek? Wow, dopiero czuję się zaskoczony. Kobieta w takiej firmie to perełka. 

-Wszczepiona pasja od dzieciństwa i tak zostało. Poza tym lubię szybkie auta. Niezła frajda o ile wie się co ma się pod maską i jak tego używać z głową. 

Winda dała znak, że czas zakończyć naszą pogawędkę. Marek przepuścił mnie w drzwiach. 

-Szkoda, że nie mamy więcej czasu by pogadać. 

-Może jeśli nie jesteś bardzo zmęczony to wyjdź na miasto. Może los się uśmiechnie i się spotkamy.- powiedziałam wchodząc do mieszkania przyjaciółki zostawiając Marka z zagadkową miną.

Do korytarza weszła Kaja w swoim puszystym różowym szlafroku. 

-Cześć stara!-krzyknęła ściskając mnie mocno do swoich wielkich cycków.- A co Ty masz taką minę jakbyś kozę w stringach zobaczyła. 

-Poznałam Twojego sąsiada.-powiedziałam rozmarzonym głosem.

-Marka? Spoko facet, ale jego brat Tomek to dopiero kawał chuja. Tak mnie raz zerżnął, że..

-Dobra Kaja nie kończ, bo zwymiotuję moje śniadanie. 

Obie w tym momencie usłyszałyśmy głośne pukanie i do mieszkania wkroczyła nasza para bogów-cudotwórców. Rafał od razu zaczął nalewać w kieliszki wino, które trzymał pod pachą , a Olga usadowiła nas na krzesłach. I tak zaczęły się kilkugodzinne przygotowania do świętowania. Gdzieś z tyłu głowy, miałam obraz rozgniewanej i tym samym zranionej twarzy Marcello. 

ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz