Młody kelner zaprowadził nas do wolnego stolika w ogrodzie z widokiem na przepiękną fontannę. Podał nam menu i odszedł.
-Na co masz ochotę?-zapytał Marcello.
-Nie mam pojęcia. Może Ty mi coś zaproponujesz skoro jesteś tutejszy.
-Nie wiem co lubisz.
-A czy to nie o to chodzi w poznawaniu? Byś dowiadywał się co lubię jeść, robić w wolnym czasie? Co lubię czytać po zmroku i jakiej słucham muzyki jak się obudzę? Jaki mam sposób na smutki oraz jakie wino wybieram do kąpieli?
-To musisz mi to powiedzieć.
-Albo możesz to zauważyć. Nie jestem kobietą, która poda Ci się na złotej tacy i jeszcze sama pokroi jak kobieta kroi kotlet dla małego dziecka.
-To w takim razie Ty wybierz coś dla mnie, a ja wybiorę dla Ciebie, pasuje?-powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Widzisz? Wystarczy się trochę postarać.
Wybrałam dla Marcello ciasteczka z ciasta filo w środku wypełnione budyniem jajecznym z odrobiną cynamonu. Do tego kawę pół na pół z mlekiem. Z niecierpliwością czekałam na to co wybrał mi ten mężczyzna. Po chwili kelner przyniósł nasze posiłki. Na moim talerzu znalazło się bardzo popularne portugalskie jedzenie Rabanadas. Była to bagietka maczana w mleku z jajkiem, smażona i na koniec obficie posypana mieszanką cynamonu z cukrem. Do tego dostałam jogurt naturalny z truskawkami i kawą. Gdy tylko zobaczyłam posiłek wiedziałam, że Marcello trafił w mój jedzeniowy gust. Spojrzałam na mojego kompana. Wyglądał na również zadowolonego moim wyborem.
-I jak? Trafiłam chociaż w połowie?-zapytałam patrząc na niego.
-Cóż, akurat te ciasteczka uwielbiam bardzo. Tak więc, trafiłaś ponieważ śniadania lubię jeść na słodko. A ja?
-Nigdy nie próbowałam akurat Rabanadas, ale również lubię słodkie śniadania.
-Cieszę się, że udało mi się zgadnąć. Czyli w ten sposób chcesz się poznawać?
-W sumie na tyle ile pozwoli czas.
-Nie rozumiem.-powiedział gryząc kawałek swojego ciastka.
-Chciałam Ci przypomnieć, że jestem tu służbowo. Pojutrze wylatuję.
-Zawsze możesz tu zostać.
-Nie mogę.
-Ależ oczywiście, że możesz.
-Marcello. W Polsce mam pracę, rodzinę i znajomych.
Powoli kończyłam swoją porcję, natomiast Marcello dopijał kawę.
-Mógłbym Cię gdzieś zabrać?-zapytał patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
-Wybacz, ale muszę wracać do hotelu. Jutro mam spotkanie biznesowe i muszę się przygotować na nie z pozostałymi. Możemy spotkać się wieczorem, jeśli Ci to odpowiada.
-Jeśli nie zgodzisz się na moją propozycję to będę zmuszony poczekać do wieczora.
Wsiedliśmy do auta. Całą drogę powrotną jechaliśmy w milczeniu. Zastanawiałam się gdzie chciał mnie zabrać i czy dobrze zrobiłam odmawiając. Dawno nie byłam z żadnym mężczyzną i ewidentnie nie wpływało to na mnie dobrze. Poza tym Marcello był przystojny, sympatyczny i wolny. Przynajmniej tak mi się wydawało ponieważ nie wspomniał przez cały ten czas o żadnej kobiecie. W jego portfelu gdy płacił za nasze śniadanie również nie zauważyłam żadnej fotografii, a na jego dłoniach nie było nawet najmniejszego śladu obrączki. Szukałam nawet nie opalonej białej obróżki na palcu, ale nawet i tego nie znalazłam. Życie nauczyło mnie, że mężczyźni są przebiegli i ukrywali swój stan cywilny na milion sposobów.
-Naprawdę nie uda mi się Ciebie wyciągnąć? Chciałem Ci pokazać takie pewne miejsce.-zaczął gdy zbliżaliśmy się do hotelu.
-Marcello, po co to wszystko? Już Ci mówiłam. Pojutrze wylatuję. I wszystko się skończy.
-Już Ci mówiłem, że nie musisz wracać do Polski. Mogę załatwić Ci pracę tutaj, znacznie lepszą i lepiej płatną niż w Twoim kraju.
-Do jasnej cholery Marcello opamiętaj się! To koniec. Zrozum, jesteś przygodą jak za nastoletnich czasów. Pamiętasz? Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje. Poznajesz tam kogoś. Spacerujecie, rozmawiacie, jecie i może nawet uprawiacie seks. Ale w końcu wracasz do domu. Wakacyjna miłość. Mówi Ci to coś?-zapytałam niemalże wyskakując z samochodu.- Miłość na lato nie lata. Żegnaj Marcello.
Mężczyzna zacisnął szczęki. Wyglądał jakby ktoś uderzył go w twarz. Poczułam lekkie wyrzuty sumienia. Ale inaczej by się nie opamiętał. Zabrał mnie na śniadanie wszystko fajnie. Ale to się kończy. Wszystko się musi kiedyś skończyć. Zwłaszcza, że to jest ponad trzy tysiące kilometrów od mojego kraju. Nie chciałam go zranić, ale nie mogłam mu dawać nadziei, że ta znajomość potrwa dłużej niż kilka dni. Byłam wdzięczna swojej powściągliwości, że nie doprowadził do sytuacji, której teraz na pewno bym żałowała.
-Przepraszam Marcello. Ale taka jest prawda.-powiedziałam ze smutkiem.
Naprawdę było mi przykro. Ale nie można było w tej sytuacji postąpić inaczej.
-Żegnaj Lidia-powiedział nawet na mnie nie patrząc.
Zostałam sama przed hotelem i zastanawiałam się, czy aby nie straciłam i nie zakończyłam czegoś bardzo ważnego zanim jeszcze się wogóle zaczęło.
CZYTASZ
Forever
RomanceJak on mnie znajdzie skoro nie wziął ode mnie żadnych namiarów?-pomyślałam. Zaintrygował mnie. A mnie mało, który facet intryguje. Jednak obawiałam się, że już go nigdy nie zobaczę. Lidia razem z szefem i dwoma osobami jedzie na tydzień na konferenc...