Yuta i Chittapon spotkali się po raz pierwszy w dniu rozpoczęciu roku szkolnego. Było to spotkanie dosyć nietypowe, z którego do dzisiaj się naśmiewali. Otóż Tajlandczyk przeprowadził się do Osaki, gdy jego ojciec dostał tutaj pracę. Chcąc nie chcąc on i jego matka pojechali wraz z nim i młodzieniec rozpoczął tutaj naukę w szkole podstawowej. Jako że znajomość jego japońskiego kończyła się na zapytaniu o toaletę, chłopak nie miał wielkich nadziei co do ukończenia szkoły. Tak więc, gdy rozbrzmiał pierwszy dzwonek, oznajmujący początek lekcji, Chittapon szybko ominął pozostałych kolegów z klasy i ruszył do ostatniej ławki na końcu sali, by zająć miejsce, jak najdalej się tylko dało. Ku jego rozczarowaniu na identyczny pomysł wpadł pewien Japończyk, który wraz ze swoimi blond włosami zdążył się już rozłożyć na ostatniej ławce.
Tajlandczyk westchnął ze zrezygnowaniem. Nie pozostało mu nic innego jak znaleźć sobie nowe miejsce, lecz wszystkie najlepsze były już zajęte. Gotowy był odejść, gdy nagle do jego uszu dobiegł cichy dźwięk mruknięcia. Chittapon zastygnął w miejscu, zastanawiając się, czy na pewno dobrze usłyszał. Nie możliwe przecież było, aby na trzecim piętrze szkolnego budynku był w stanie usłyszeć miauczenie kota.
Chłopak podejrzliwie zerknął na siedzącego w ławce Japończyka. Gdy miauknięcie się powtórzyło, Tajlandczyk dostrzegł lekkie poruszenie się drugiego i poprawienie kurtki, z której nagle zaczął wystawać rudy, koci ogon. Nie wiedząc czemu, Chittapon zajął miejsce obok nieznajomego kolegi i swoją marynarką zakrył część odkrytej kurtki. Tamten spojrzał na niego zaskoczony, lecz rozumiejąc, że Tajlandczyk chce mu pomóc, rozluźnił się.
"Czy ty masz tutaj kota? " Zapytał spokojnie Chittapon, starając się nie pomieszać słów.
"Znalazłem go w drodze do szkoły i nie mogłem go zostawić na ulicy z chorą łapką." Nieznajomy odpowiedział z lekkim dąsem w głosie i Tajlandczyk potrzebował dłuższej chwili, by zrozumieć, co powiedział.
"Nie jesteś zbyt dobry z japońskiego, czyż nie?" Zagadał Japończyk. "Jestem Yuta i jeśli pomożesz mi z tym maluchem, mogę cię nauczyć języka." Zaproponował, posyłając Tajowi jeden z najszerszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widział.
"Chittaphon Leechaiyapornkul" Odparł chłopak nieśmiało, widząc zdziwienie na twarzy drugiego.
"Nie ma opcji, że zapamiętam twoje imię. Będę na ciebie wołać Ten." Zaśmiał się Yuta i właśnie od tamtej pory zaczęła się ich przyjaźń oraz wspólna droga przez młodość.
Obaj od tamtej chwili byli nierozłączni. Gdzie był Yuta, tam zawsze w pobliżu znajdował się Ten i na odwrót. Byli swoimi bratnimi duszami, braćmi od innych matek i partnerami w zbrodniach. Jeżeli któryś wymyślił coś głupiego, drugi od razu brał w tym udział. Wspierali się w najlepszych chwilach, kiedy wygrali mistrzostwa piłki nożnej i również w najgorszych, chociażby gdy Yuta złamał nogę, a Ten został potrącony przez samochód.
W ten właśnie sposób dotrwali do szkoły średniej, przez którą również przeszli wspólnie. Nawet gdy Ten pierwszy raz się zakochał i złamał swoje serce, Yuta czekał z boku, gotowy, by go pocieszyć. Nie było więc dziwnym, gdy pewnego wieczoru do domu Tajlandczyka przyszedł zarumieniony Nakamoto, pragnąc mu się do czegoś przyznać.
"Poznałem kogoś w internecie. Jest trzy lata starszy i mieszka w Seulu. Chce przyjechać w wakacje i osobiście się spotkać."
Ten początkowo był sceptycznie nastawiony co do nowej znajomości swojego przyjaciela. Nie przekonywał go związek przez internet, ale Yuta był tak szczęśliwy, gdy tylko o nim wspominał, że Chittapon postanowił dać mu szansę. Tak właśnie latem, kiedy obaj mieli po siedemnaście lat, Ten poznał Parka Hyo Joona, chłopaka swojego najlepszego przyjaciela. Nie oszukując, dziwne uczucie niepokoju go nie opuściło, ale nie chcąc niszczyć radości Yuty, Tajlandczyk zachował je dla siebie.
Jakimś trafem udało im się skończyć liceum i po odebraniu świadectw obaj poszli do baru, aby uczcić to dobrym piwem. To był właśnie dzień, w którym Japończyk zapytał swojego przyjaciela, czy ten chciałby wyjechać na studia za granicę. Ten dobrze znał główny powód tego pragnienia, ale nie mając tak naprawdę nic do stracenia, zgodził się pojechać z Yutą do Seulu.
Najtrudniej było przekonać rodziców obu chłopców, że studia w Korei naprawdę są dla nich ważne. Długo trwało nim ojciec Yuty wyraził na nie zgodę, nie chcąc pozbywać się jedynego syna z domu. Mając jednak świadomość, że nie wysyła swojego dziecka do obcego kraju sam, odetchnął trochę z ulgą i pożegnał syna w ostatni dzień wakacji na lotnisku w Osace.
Tak rozpoczął się nowy rozdział w życiu dwóch przyjaciół. Gdy dotarli do seulskiego akademiku, zarejestrowali się i odebrali klucze do ich wspólnego pokoju. Zgodnie z planami Yuta dostał się na wymarzoną fotografię, a Ten zaaplikował tam, gdzie go przyjęli, czyli na grafikę komputerową. Ich życie nie zmieniło się jakoś drastycznie, może poza cięższym okresem przystosowania się do życia w nowym kraju. Ten miał to już za sobą, lecz Yuta czasami tęsknił za rodziną i potrzebował przytulenia albo dłuższej rozmowy. Nauka szła im dobrze. A przynajmniej Japończykowi, który dostał nawet stypendium za wybitne wyniki. Ten nie był najgorszy, ale szło mu znacznie trudniej i więcej czasu spędzał w książkach.
Kończył się właśnie pierwszy semestr, kiedy Tajlandczyk zaczął zauważać dziwne zmiany w zachowaniu swojego przyjaciela. Yuta często wychodził na miasto albo zostawał na noc u swojego chłopaka, lecz ostatnimi czasy nie miał na to siły. Męczyły go też zawroty głowy i brak apetytu. Tak więc, gdy Japończyk któregoś słonecznego dnia przyszedł do niego i usiadł na łóżku z opuszczoną głową, Chittapon wiedział, że coś poważnego musiało się wydarzyć.
„Ten muszę Ci coś wyznać."
„O mój Boże, wygrałeś te loterie, na którą przeznaczyłem moje ostatnie 3 dolce??"
„Nie, to coś ważniejszego."
„Co może być ważniejszego niż loteria? No dawaj, oświeć mnie tą mega, super, giga ważną sprawą."
„Jestem w ciąży."
„Yuta, nie."
„Yuta, tak."
„Dlaczego mi to robisz, wiesz jak bardzo nie lubię dzieci?"
„Przecież to ja jestem w ciąży, nie ty!?"
„Ty naprawdę oszalałeś. To jakiś żart, nie mogę być wujkiem w wieku 20 lat, nie uprawiałem jeszcze nawet seksu. Co my teraz zrobimy?"
„Chittapon, raz jeszcze. To ja będę miał dziecko, nie ty."
„Co na to Park? Powiedziałeś mu? A rodzice?"
Yuta spuścił spojrzenie i Ten od razu wyczuł, że coś jest na rzeczy. Widząc swojego przyjaciela w takim stanie, domyślał się, że sytuacja nie wygląda najlepiej. Chittapon podszedł do chłopaka i przytulił do siebie mocno.
„Jakoś to będzie Yuta, na razie nikogo nie informuj poza swoim chłopakiem. Zadzwonię do mojej siostry i dowiem się co możemy zrobić."
Nakamoto spojrzał na niego z wdzięcznością i jeszcze raz wtulił się w ramiona przyjaciela, mając nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Następnego dnia, gdy wracał z zajęć popołudniowych, umówił się ze swoim chłopakiem w kawiarni niedaleko akademika. Ten, który wiedział o ich spotkaniu, czekał w domu ze zniecierpliwieniem, mając nadzieję, iż skończy się ono dobrze.
Czego jednak Tajlandczyk nie przewidział to zapłakane oczy Yuty, które patrzyły na niego z olbrzymim smutkiem, gdy Japończyk wrócił do ich wspólnego pokoju. Chittapon pozwolił mu spać ze sobą w łóżku, gdy ten wypłakał mu cały swój smutek w ramię. Jak się okazało, Park nie ucieszył się na wieść o ciąży i zerwał z Yutą, nie mając ochoty mieć czegokolwiek wspólnego z nim lub dzieckiem.
Chittapon nie spał całą noc, głaszcząc po włosach przyjaciela, starając się dać mu komfort i ukoić jego złamane serce.
"Nie jesteś sam Yuta. Jakoś sobie poradzimy. Zobaczysz, wujek Ten nie pozwoli wam umrzeć z głodu." Szeptał w powietrze, starając się samemu uwierzyć w to, co mówił.
CZYTASZ
Miracles Happen [YuTae]
FanficBycie samotnym ojcem nie jest najłatwiejsze, lecz Yuta robi wszystko, by zapewnić swojemu dziecku jak najlepsze życie. Uwagi: Mpreg! Paringi: Yutae, JohnTen