Rozdział 8

3.8K 246 175
                                    

Tony Stark siedział w swoim laboratorium. Pracował nad ulepszeniami do swojej zbroi Iron-Mana. Mściciele kazali mu porozmawiać z Peterem. Miliarder jednak nie widział takiej potrzeby. Nie rozumiał o co mieli do niego pretensje. Peter Parker zdecydowanie nie należał do osób, które załamują się po niepowodzeniu. Dzieciak był tak wkurzający swoim ciągłym optymizmem, że Stark dziwił się, że jeszcze żyje. Nastolatek był tak naiwny i niewinny, że pomógłby osobie, która próbowała go zabić. Ten dzieciak po prostu w każdym widział dobro. Kiedy Steve powiedział, że płakał, geniusz mu nie uwierzył. Nie mógł sobie wyobrazić Petera bez tego idiotycznego uśmiechu, który nigdy nie opuszczał jego twarzy. Nastolatek był chodzącym wulkanem energii, wypowiadającym tysiąc słów na sekundę. Uważał, że nic nie może zepsuć tego dzieciaka. Stark nie wiedział jeszcze jak bardzo się mylił.

Miliarder nie chcąc jednak wysłuchiwać kazań swoich kolegów z drużyny postanowił zadzwonić do May.

- Friday, możesz zadzwonić do pani Parker? - spytał sztucznej inteligencji.

- Już Szefie. - padła odpowiedź. - Wybieram numer...

Po kilku sygnałach wreszcie ktoś podniósł słuchawkę.

- Cześć May...

- Witam, w czym mogę pomóc? - Tony stwierdził, że ten głos zdecydowanie nie należał do ciotki Parkera.

- Um... Chciałbym porozmawiać z May Parker. Czy możesz prosić ją do telefonu? - spytał.

- Bardzo mi przykro, ale nie ma takiej możliwości. - odpowiedział głos po drugiej stronie.

- Jak to? Co się stało? - spytał zaniepokojony już geniusz.

- Czy jest pan z rodziny?

- Nie...

- Więc przykro mi, ale nie mogę udzielić panu tych informacji. - odpowiedziała kobieta.

Stark naprawdę tracił już cierpliwość.

- Jestem Tony Stark! Masz mi powiedzieć co się do cholery dzieje albo zadbm o to, żeby nie musiała pani iść jutro do pracy! - Krzyknął.

- Panie Stark, nie wiedziałam, przepraszam. - wyjąkała kobieta. - Pani Parker zmarła w skutku z odniesionymi ranami w wypadku samochodowym.

Miliarder poczuł, że kręci mu się w głowie. Dopiero teraz uświadomił sobie, że dzieciak od kilku dni nie dawał znaku życia. Jak mógł być tak ślepy?

- A co z jej siostrzeńcem? - spytał niepewnie, bojąc się odpowiedzi.

- Obecnie opiekuję się nim krewny rodziny.

Krewny rodziny? Geniusz był prawie pewien, że Peter mówił mu, że May była jego jedyną rodziną. Kim więc był ten człowiek, który zabrał Parkera?

- Dziękuję. Do widzenia. - rozłączył się nie czekając na odpowiedź.

Przeczesał włosy palcami i zwrócił się do sztucznej inteligencji.

- Fri, czy możesz namierzyć telefon Petera? - spytał. Nie wiedział dlaczego tak przejeła go ta sprawa. Był tylko mentorem tego dzieciaka. Nic ich nie łączyło.

- Przykro mi Szefie, ale zdaje się, że pan Parker ma wyłączony telefon. - zabrzmiał głos AI.

- A jakieś informacje na temat jego żyjącej rodziny?

- Nie proszę Pana.

- Cholera...

~***~

Stark jechał windą na wspólną przestrzeń Avengers. Nie wiedział, dlaczego czuł potrzebę poinformowania innych o sytuacji Petera. Takie rzeczy się zdarzają, a miliarder nie musiał zawracać sobie tym głowy. Dzieciak mieszkał przecież z rodziną. Pewnie jest mu dobrze i znowu przyjdzie do wieży tak jak zawsze. Tony jest jego mentorem a nie ojcem. Powinno go interesować to co dzieciak robił z nim w laboratorium lub jako Spider-man, a nie jego życie osobiste.

Geniusz czuł coś czego nie rozumiał. Coś co mówiło mu, aby zaopiekował się chłopcem, był blisko niego i chronił go przed złem świata.

On był Iron-Manem, człowiekiem ze stali pozbawinym uczuć, więc jak to możliwe, że czuł potrzebę ochrony jakiegoś dzieciaka z Queens?

Winda się zatrzymała. Stark ruszył w kierunku salonu. W pokoju znajdowali się prawie wszyscy Mściciele. Wszystkie pary oczu skierowały się w stronę miliardera.

- Patrzcie kto zaszczycił nas swoją obecnością. - powiedział z humorem Clint.

Stark pozostał nie wzruszony ku zdziwieniu przyjaciół. Miliarder zawsze odgryzał się łucznikowi.

- Tony co się stało? - spytał Rogers.

- Ehh... Właśnie dowiedziałem się, że ciotka dzieciaka nie żyje.

Słowa mężczyzny spotkały się z ciszą.

- Ale jak? - odezwał się Bruce.

- Wypadek samochodowy. - stwierdził sucho Stark.

- Co z Peterem?

- Podobno mieszka z jakimś krewnym.

- Jak to? Przecież mówił, że miał tylko ciotkę. - zauważyła Natasha.

- Też tak myślałem. Próbowałem go wyśledzić, ale ma wyłączony telefon. - przyznał filantrop.

Rozmowę przerwał głos sztucznej inteligencji.

- Połączenie od Nicka Furyego.

- A ten czego chce? - spytał zirytowany Clint.

- Odbierz Fri. - powiedział geniusz.

- Stark, nasi agenci wykryli członków Hydry w starym budynku na wybrzeżach miasta. Macie się tam udać, dowiedzieć się czego chcieli i zlikwidować agentów Hydry jak i to po co przyszli. - ogłosił dyrektor SHIELD i bezceremonialnie się rozłączył.

- Dobra zbierać się mamy robotę do wykonanania. - powiedział miliarder.

- A co z Peterem? - spytał Steve.

- Zajmę się tym później.

_____________

Ohayo!

Pisałam to w środku nocy😪 Nie biorę odpowiedzalności za ten rozdział😂😂

Miłego dnia/nocy🤗

THAT'S ONE SENTENCE  irondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz