Rozdział 16

3.7K 220 81
                                    

- Nie wykonałeś zadania. - warknął mężczyzna. - Chyba wiesz jakie wiążą się z tym konsekwencje.

Chłopiec przed nim skulił się jeszcze bardziej. Nie odważył się podnieść wzroku. Z jego ust nie wydobyły się żadne słowa.

- Słyszysz? Odpowiedź mi, śmieciu! - krzyknął starszy.

Nastolatek starał się ukryć łzy, które narastały mu w oczach. Tak, on dobrze wiedział co miało się stać.

- Tak...

Przerwał, gdy upadł na podłogę. Widział szyderczy uśmiech agenta z pilotem w ręku.

- Miałeś jedno zadanie! Jedno cholerne zadanie, ale widać nawet tego nie potrafiłeś zrobić dobrze! - mówiąc to mężczyzna kopnął dziecko w brzuch.

Chłopiec jęknął z bólu i przewrócił się na drugi bok. Złapał się za bolące miejsce, kuląc się w sobie.

- Popatrz na siebie. Taki słaby i żałosny. Nie dziwię się, że wszyscy cię opuszczają. Już wolałbym zginąć jak twoja rodzina. Stwierdzili, że śmierć jest lepsza od życia z tobą. I wiesz co? Mieli rację. Kto chciałby żyć z takim nieudacznikiem? - mówiąc to, z chorą satysfakcją kopał leżącego nastolatka. - Właśnie tu jest twoje miejsce. Jesteś jak śmieć, którego się depcze i wyrzuca.

Ten proces trwał, dopóki dziecko nie padło bezwładnie na ziemię. Z resztką świadomości, która mu pozostała usłyszał zimny głos mężczyzny.

- Jeśli jeszcze raz zawiedziesz, nie będę tak wyrozumiały...

- Proszę, nie! Zrobię to! Zrobię wszystko! - krzyknął Peter, gwałtownie zrywając się z łóżka.

Usiadł i przeanalizował otoczenie. Nie, nie, nie, nie! Ogarneła go panika. Jego cel go złapał i uwięził. Musiał się stąd wydostać i dokończyć misję, inaczej zostanie ukarany. Zaczął hiperwentylować.

- Łał! Dzieciaku wszystko w porządku. Wdech i wydech, wdech i wydech... - poinstruował Stark, gdy zerwał się z krzesła, na którym spał. Położył nastolatkowi ręce na ramionach i przyciągnął do siebie. - Czujesz? Teraz musisz tylko to naśladować.

Dziecko wyrwało się z uściaku, z wymalowanym przerażeniem w oczach. Miliarder widział jak drży mu całe ciało. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, nastolatek wysofał się do jak najdalszego rogu pokoju. Skulił się tam i złapał się za głowę. Mamrotał coś pod nosem tak cicho, że Stark nic nie słyszał.

Geniusz zbliżał się do niego, jak do spłoszonego zwierzęcia. Chłopiec był tak zajęty błądzeniem w swoich myślach, że go nie zauważył. Gdy Stark był wystarczająco blisko, usłyszał szepty.

- P...proszę n...n...nie, mogę t...to zro...bić. Zro...zrobię to. Nie w...wyrzucaj m...mnie. Będę po...posłuszny.

Miliarder z bólem patrzył jak chłopiec zaciskał palce na głowie, powodując niewielkie krwawienie i powtarzał w kółko te kłamstwa. Chwycił go mocno i przyciągnął do siebie. Zdziwił się kiedy nastolatek nie stawiał oporu. Przeczesywał mu uspokajająco włosy i szeptał obietnice.

- Wszystko będzie dobrze, Pete. Mam cię i nigdy nie pozwolę im cię skrzywdzić.

Stark zauważył, że dziecko spięło się na ostatnie słowa. Idiota! Po co on wspominał o tych potworach?

- P...proszę panie Stark, j...ja nie c...chce t..tam wracać. - błagał Peter, a po jego twarzy zaczęły spływać łzy.

Co ty robisz? Ty go nie obchodzisz. Po co miałby ci pomagać? Nie zapomnij o swoim zadaniu. To Hydra ci pomaga, a nie ten twój kochany pan Stark.

- Nigdzie się nie wybierasz, dzieciaku. Zadbam o to. - zapewnił mężczyzna.

Wtedy chłopiec zrobił coś, czego miliarder się nie spodziewał. Wyrwał się z uścisku patrząc na niego tymi przerażonymi oczami łani. Zaczął się cofać, potrząsając głową.

Tak, bardzo dobrze. Nikomu nie można ufać, a już na pewno nie wrogowi.

Chłopiec nie zauważył niewielkiego lustra na ścianie za nim. Wpadł w nie, a kawałki szkła spadły na podłogę. Peter spojrzał na to ze strachem.

- Nie, nie, nie. Nie chciałem. Proszę nie każ mnie. - mamrotał.

Stark był w szoku. Ten dzieciak myślał, że zrobi mu krzywdę, za to, że rozbił cholerne lusterko? Zaczął powoli iść w jego stronę.

Na co czekasz? Uciekaj. On chce cię zranić. Popełniłeś błąd i wiesz co to oznacza.

- Nic ci nie zrobię, dzieciaku. To był tylko wypadek. - zapewnił mężczyzna, widząc, że nastolatek zaczął się trząść.

Nie słuchaj tego. On kłamie, jest twoim wrogiem. Nie daj się nabrać.

Peter powoli się schylił i chwycił kawałek szkła. Wycelował go w zbliżającego się mężczyznę.

- Stój! Nie zbliżaj się! - krzyknął.

Stark automatycznie się zatrzymał, wpatrując się w młodszego.

Dobrze, a teraz go zabij.

Nie, on tego nie zrobi. Ma lepszy pomysł. Nikt nie będzie go krzywdził, jeśli zginie. Prawda? Peter wie, że nie będzie szczęśliwy, bo na to nie zasługuje, ale przynajmniej będzie wolny. Skierował rękę ze szkłem w stronę swojej piersi.

Stark wstrzymał oddech.

- PETER!

______________

Ohayo!

Coś tam wymyśliłam xD

Do zobaczenia, idę ogl Dom z papieru(tak wiem, która jest godzina, ale nigdy nie jest za późno na maraton zarąbistego serialu)

Miłego dnia/nocy🤗

THAT'S ONE SENTENCE  irondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz