Rozdział 10

3.9K 255 174
                                    

Gdy Peter odzyskał przytomność poczuł na ciele chłód metalu. Starał się otworzyć oczy. Z trudem podniósł powieki i wytęrzył wzrok. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do jasności zobaczył, że znajduję się w śnieżnobiałym pomieszczeniu. Mógł stwierdzić, że był przymocowany mankietami do stołu. Jego oczy rozszerzyły się z przerażeniem, gdy napotkały przedmioty, które z pewnością nie służyły do niczego dobrego. Nastolatek zaczął bezskutecznie walczyć z ograniczeniami, które przytrzymywały go na miejscu. Hydra nie jest głupia. Pewnie użyli kajdanek z vibranium, które były niemożliwe do zniszczenia.

Chłopiec był przerażony. Jasne, był przyzwyczajony do niebezpieczeństwa, w końcu był Spider-manem, ale jeszcze nikt nigdy go nie porwał. A to była Hydra! Najniebezpieczniejsza grupa terrorystyczna na świecie. To ona stworzyła Zimowego Żołnierza, który zabił rodziców Tony'ego Starka.

Pan Stark... Nastolatek myślał o tym, czy jego mentor zauważył, że zniknął. Czy w ogóle obchodziło go to co się dzieje z Peterem po śmierci ciotki? Czy on wiedział o jej śmierci? Jeśli nie to czy zauważył, że jego stażysta od dłuższego czasu nie przychodził do wieży? Czy martwił się o niego?

Nie bądz śmieszny. Jestem pewien, że się cieszy. W końcu pozbył się tak wielkiego problemu, którym jesteś.

Ale może jednak go uratuje?

On po ciebie nie przyjdzie. Zrozum to. Przestań o nim myśleć. Po co miałby narażać swoje życie dla kogoś takiego jak ty? Zobaczysz jeszcze będzie dziękować Hydrze za przysługę. Tak naprwdę nigdy mu na tobie nie zależało.

To prawda Iron-man go nie uratuje. Tony Stark po niego nie przyjdzie. Peter tylko sobie ubzdurał, że komuś na nim zależy. Był samolubny myśląc, że kogoś obchodzi. Był zdesperowany. Pragnął miłości i uczuć na które nie zasługiwał.

Jego głowa spadła na pierś i zanurzył się w błogiej ciemności.

Nikt nie wiedział gdzie jest.

Nikt go nie szukał.

Nikt po niego nie przyjdzie...

Bo nikogo to nie obchodziło.

~***~

Avengersi dotarli do lokalizacji, którą podał im Friday. Okazał się nią być opuszczony sierociniec.

- Fri, sprawdź struktury cieplne. - powiedział Iron-man.

- Zdaję się, że nikogo tu nie ma Szefie. - odparła sztuczna inteligencja.

- Cholera. Spóźniliśmy się. - mruknął Barton.

- Rozejrzyjmy się. - zarządził Kapitan Ameryka.

Mściciele weszli do środka. Okazało się, że ktoś urządził sobie w budynku nielegalny bar. Boharerowie to zignorowali. Mieli ważniejsze sprawy na głowie. Zaczęli szukać czegoś związanego z Hydrą.

Stark ruszył w kierunku pokoju, znajdującego się na piętrze. Pociągnął za klamkę i wszedł do środka. Jego uwagę przyciągnęły plamy krwi. Pobrał próbki, aby potem przebadać je w swoim laboratorium.

Po godzinie poszukiwań Avengersi wrócili pokonani do wieży.

- Znowu daliśmy się wykiwać tym sukinsynom. - warknął wściekły Sam.

- Wróciliśmy z pustymi rękami. - westchnął Steve.

- Może nie. - uśmiechnął się Stark.

- Czemu szczerzysz ryj, dupku. - zirytował się Clint. - Byli o krok przed nami i nie mamy pojęcia co tym razem planuję Hydra.

- Właściwie znalazłem coś w tamtych ruinach. - przyznał milioner.

Wszyscy zwrócili się w jego stronę.

- W jednym pokoju znalazłem ślady krwi i pobrałem próbki. - kontynuował filantrop. - Możemy zrobić analizę i dowiedzieć się czegoś.

- Czemu nic nie powiedziałeś? - spytał Bruce.

- Nie pytaliście się.

Zirytowane spojrzenia powędrowały w stronę milionera.

~***~

Mściciele z niecierpliwością czekali w laboratorium Starka na wyniki testów.

- Analiza zakończona. - oznajmiła AI. - Krew z pomieszczenia należała do dwóch osób.

- Kim oni byli Fri? - spytał Stark.

- Wade Wilson. - poinformowała sztuczna inteligencja.

Boharerowie nie byli za bardzo zdziwnieni. Nilegalny bar to w prost idealne miejsce dla Deadpoola.

- A drugi?

- Peter Parker.

Mściciele byli oszołomieni. Nie byli pewni czy przypadkiem się nie przesłyszeli.

- Fri, możesz powtórzyć? - spytał niepewnie miliarder.

- Oczywiście, Szefie. Krew ta należy do Petera Parkera.

Jednak była to prawda. W miejscu, w którym była Hydra znajdowała się krew Parkera. Tego dzieciaka, który wywoływał uśmiech na twarzach bohaterów. Tego niewinnego i słodkiego chłopca, którego kochali nad życie.

Z oszołomienia wyrwał ich głos Bannera.

- Ale jak?

- Nie wiem jak i nie obchodzi mnie to. - powiedział Stark.

- Nie obchodzi cię ten dzieciak? - spytał z niedowierzaniem Clint.

- Nie, nie o to mi chodziło. - Tony pokręcił głową. - Nie wiem skąd się tam wziął, ale wiem, że go uratuję.

- Miałeś na myśli 'uratujemy'. - powiedział Steve, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.

Tony Stark wiedział, że nie spocznie dopóki nie sprowadzi swojego dziecka do domu. Nawet nie zauważył kiedy zaczął myśleć o dzieciaku w ten sposób.

~***~

Petera obudziło szarpnięcie za włosy.

- Patrzcie kto się obudził. - powiedział mężczyzna z groźnym uśmieszkiem.

- Czego chcesz? - splunął chłopiec. Udawał twardego, ale tak na prawdę bał się. Cholernie się bał.

- Patrzcie jaki zadziorny. - powiedział lekceważonco jego oprawca. Przywołał do siebie mężczyznę w białym kitlu. - Ale nie martw się, w krótce to zmienimy.

Odwrócił się i wyszedł, zostawiając dziecko z naukowcem.

Peter krzyknął. Nie ostatni raz tej nocy.

______________

Ohayo!

Nie mam nic do powiedzenia😂

Więc no...

Miłego dnia/nocy🤗

THAT'S ONE SENTENCE  irondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz