Decyzja

90 10 1
                                    

Kai spoglądała na zachodzące słońce. Jego blask odbijał się w tafli wody. Fale nieco się wzmagały, tak jak zazwyczaj wieczorem, jednak nie na tyle, by odczuwać silniejsze bujanie się statku. Dziewczyna kurczowo trzymała się za ramiona. W oczy wciąż wpadały jej rozwiewane przez wiatr kosmyki włosów.

- Kai - usłyszała za sobą cichy głos, jednak nie zareagowała od razu. Dopiero gdy usłyszała zbliżające się w jej kierunku kroki, odwróciła twarz. - Nad czym myślisz?
- Law... Moje życie obróciło się o... Sto osiemdziesiąt stopni. O czym mogę myśleć? - Mówiła wyjątkowo spokojnie. Cały czas wyglądała na pogrążoną w swoich rozmyślaniach. Ponownie skierowała wzrok w kierunku niezmierzonych wód. Westchnęła ciężko, po czym oparła dłonie o reling. Jej palce delikatnie muskały stal, jakby bały się gwałtowności. - Chciałam dołączyć do Luffiego; do jego załogi, a równocześnie nie zmieniać bardzo swojego życia. To niemożliwe. Sąd wojskowy oczyścił mnei z zarzutów, więc teoretycznie mogłabym to zrobić - połowa mojego życia by się nie zmieniła aż tak. Jedynie Smoker, a może i kilku innych z marines miało by znacznie mniej zaufania do mnie niż dotąd. Może więc powinnam odejść? Ale jeśli odejdę, przestanę być nieuchwytna. Z resztą... co z moją załogą? Nie mogę być w trzech miejscach na raz. To znaczy, mogę, ale... - zatrzymała się na chwilę. Westchnęła ciężko, powstrzymując szloch bólu. Law mógłby przysiąc, że dostrzegł łzy w kącikach oczu dziewczyny.
- Twoje zdrowie nie pozwoli na to.
- Jego brak. Tak... Może przez pięć minut to by wypaliło, ale nie na cały czas.
- Nie pomogę ci niestety. Chociaż bardzo bym chciał.
- Wiem... - Uśmiechnęła się delikatnie, jednak sama nie miała pewności, co do szczerości swego grymasu. - Nie chcę rezygnować z realizacji tego marzenia. Ale nie mogę zostawić mojej załogi.
- Rozmawiałaś o tym z Luffim?
- Tylko przez moment. Chcę... chcę wiedzieć co o tym myślę, zanim zdecyduję się znowu coś zrobić.
- Niezależnie od tego co zrobisz, na pewno postąpisz słusznie.
- Mam nadzieję.

Uśmiechnął się do niej.

- Chodź, Sanji przyrządził wspaniałą kolację.
- Tak... Już idę.

Już schodząc pod pokład, skusił ich niesamowicie apetyczny zapach przyrządzonych potraw. Sanji jak zwykle przeszedł samego siebie. Stół zapełniły dania, z których każde wyglądało lepiej od poprzedniego. 

- Jest z czego wybierać - odezwała się Kai, zajmując miejsce.
- Dla was wszystko, drogie panie - odpowiedział blondyn z charakterystyczną brewką.

Luffy miał pełne usta, jednak między kolejnymi gryzami mięsa, zachwalał jego doskonały smak. Kai nie miała zbyt dużego apetytu, jednak widząc jak wszyscy zajadają się, nie mogła nie skosztować kolacji.

Kiedy kończyli jeść, Nami podjęła temat przyłączenia się Kai do ich załogi.

- To moje marzenie - odezwała się z uśmiechem.
- Więc...! - zaczął Luffy.
- Jeśli nadal się zgadzasz, to z chęcią z wami zostanę, kapitanie.

Na te słowa odezwały się głośne okrzyki, śmiechy, oklaski. Radość było wręcz wypisana na twarzach pozostałych załogantach. Dopiero gdy nieco się uspokoili, Kai dodała swoje "ale".

- Muszę najpierw zająć się moją załogą. - Kiedy rozmawiała z Luffym właśnie ten aspekt budził zarówno w nim, jak i w niej mieszane uczucia. Jako kapitan Zamaskowana nie mogła porzucić swoich kamratów. Aczkolwiek jako że znaczna część osób wcale nie należała do piratów, a jedynie chwilowo przebywała na jej statku, tak naprawdę niewiele osób pozostawało jako ta "właściwa załoga". - Muszę skontaktować się z moimi oficerami. Ale wiem, że oni zaakceptują moją decyzję. 

Mam nawet wrażenie, że znali ją prędzej niż ja...











To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 29, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dziewczyna z kataną.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz