Kiedy zapanowała noc, Kai wyszła na zewnątrz, by zasmakować świeżego powietrza. Dziewczyna stała opatulona w koc i spoglądała w rozgwieżdżone niebo. Warte powinien pełnić któryś z chłopaków – Sanji a może Franky. Dziewczyna nie czuła się na siłach na tyle, by stać całą noc przy sterach, jednakże nie widziała problemu w tym, by wymienić kogoś na godzinę lub dwie, by się zdrzemnął, lub by chociaż z nim porozmawiać, umilając rozmowę. Gdyby zamieniła chociaż kilka słów z każdym ze Słomkowych z pewnością poznałaby ich lepiej. Wiedziała o nich wiele, lecz niemalże wszystkie informacje pochodziły z akt. Pozostałe – z zasłyszanych rozmów i informacji, jakie udało jej się wyciągnąć od różnych osób.
Nim doszła do sterów, zauważyła czyjąś sylwetkę. Nie o razu poznała szermierza popijającego coś ze szklanej butelki.
- Nie jesteś zmęczony? – spytała, podchodząc do mężczyzny i uśmiechając się przyjaźnie.
Ten prychnął coś pod nosem, lecz niczego nie powiedział.
- Mogę? – Usiadła się obok. – Myślałam, że nie masz dzisiaj warty.
- Lubię czasem tu posiedzieć – odparł niezbyt chętnie.
- Zauważyłam przy kolacji. Nie miałam przez to okazji, by się z tobą napić. Jesteś okropny – zażartowała.Zoro podał jej butelkę sake, na co dziewczyna zdziwiła się. Przyjęła ją jednak i upiła z niej łyk.
- Dobra – powiedziała, przełknąwszy trunek i biorąc kolejny łyk.
- Przydałoby się więcej.
- Fakt.Zamilkli na jakiś czas. Kai wpatrywała się w niebo, podczas gdy Zoro wyglądał jakby przysypiał. Wcześniej, zanim dziewczyna usiadła koło niego, odnosiła wrażenie, jakby wyszukiwał czegoś w gwiazdach. Maleńkie, błyszczące punkciki odbijały się w jego ciemnych oczach. Ciekawe, o czym myślał.
- Kim był ten twój informator? – spytał nagle Zoro. – Przydałby się nam taki.
Nie odpowiadała z początku. Musiała zebrać myśli i ułożyć je w odpowiednią wypowiedź. Okazało się jednak, że nie potrafi tego zrobić. Porzuciła wszelkie próby i odparła:
- Mną.
Zorro spojrzał na nią zaskoczony, nie rozumiejąc co dziewczyna ma na myśli.
- Zjadłam klon-klon-owoc – zaczęła wyjaśniać. – Mogłam dzięki temu być w kilku miejscach równocześnie. Stworzyłam trzy postacie: pirata, marynarza i... siebie.
- Jak więc straciłaś informatora, skoro to ty? – spytał. W jego głosie rozbrzmiewała kpina i wątpliwości. Kai od razu poznała, że mężczyzna jej nie wierzy.
- Kiedy straciłam siły, po prostu jeden z klonów zniknął. – Wzruszyła ramionami. – Dlatego muszę wrócić na swój statek – żeby kolejny klon nie zniknął. Słabo porzucić marzenie, ale... no cóż.
- Marzenie – prychnął pogardliwie. Kai zmierzyła go wzrokiem.
- Co tu robisz? – spytała, a widząc jego zdezorientowany wyraz twarzy, wyjaśniła: - na statku? Jako załogant? Czego chcesz? Oczekujesz? Po co tu jesteś? – Była spokojna, jednak wyższość z jaką potraktował ją mężczyzna nie spodobała jej się. Chciała nabrać dobrych stosunków z resztą załogi, lecz tymczasem wszystko obracało się nie po jej myśli. Zamiast pozostać na statku, musiała szykować się do jego opuszczenia; zamiast pomóc w walce, musiała zostać ocaloną; zamiast zaprzyjaźniać się, odpychała od siebie ludzi. Może to marzenie, jednak nie jest dla mnie – myślała, aczkolwiek wciąż miała nadzieję, że stanie się cud i wszystko w magiczny sposób ulegnie poprawie.- Chcę zostać najlepszym szermierzem na świecie.
- Niezbyt górnolotne marzenie, jak na ciebie? - Uśmiechnęła się podejrzliwie. – Nie musisz być do tego na statku. Dlaczego więc jesteś tutaj? – porzuciła swą myśl i spróbowała pociągnąć rozmowę w tym kierunku. Zastanawiała się, kiedy natrafi na opór i zamiast wspaniałej konwersacji, na jaką liczyła, ich spotkanie zakończy się jakże wspaniałą kłótnią.- Przegrałem z Luffym. – Uniósł twarz ku górze. Kąciki jego ust nieznacznie uniosły się ku górze; zaśmiał się sam do siebie, przypominając sobie chwilę, w której poznał Luffiego.
Kai, widząc jak drastycznie zmieniło się zachowanie Zorro, porzuciła swą czepliwość na moment.
- Przynajmniej spotykasz w ten sposób przeciwników. Może dzięki temu faktycznie staniesz się najlepszym... - Spojrzała na katany szermierza. Chociaż leżały swobodnie –przy jego nodze, ani na chwilę nie spuszczał z nich dłoni. – Chcesz mi pożyczyć jedną? – spytała wstając, i wskazując na szable.
- CO? – Zdziwił się. Natychmiast się ożywił i zaczął powtarzać, że nie ma takiej możliwości.
- Też walczę szablami. Właściwie, każdą bronią białą. W sumie nie tylko nią. Z chęcią bym się z tobą zmierzyła.
- He?Jako członkini marynarki musiała zostać przeszkolona z używania konkretnych broni. Szło jej z nimi na tyle dobrze, że postanowiła wyspecjalizować się w ich używaniu. Z początku zaczynała od szabli i rewolwerów, lecz z czasem nauczyła się posługiwać każdą bronią. Jako, że na co dzień nie mogła korzystać z mocy klon-klon-owocu inaczej, niż utrzymując swoje trzy postacie, walka bronią stanowiła dla niej jedyną możliwość walki. Nie spodziewała się, że osiągnie takie umiejętności. Z drugiej jednak strony, jako osoba zmuszona do posługiwania się orężem, musiała dobrze się nią posługiwać. Samozaparcie kazało jej ćwiczyć bez przerwy, aż w końcu stała się wystarczająco dobra, by nazwać się mistrzynią broni. Wciąż jednak nie potrafiła ocenić swojego poziomu względem szermierzy. Na nich wyjątkowo rzadko trafiała w swojej pracy. Z reguły wszyscy posługiwali się brońmy, lecz niezbyt wprawnie lub posiadali wyjątkowe umiejętności, na których trzeba było się skupić i kompletnie pomijano fakt posiadanej broni.
- Chyba żartujesz – mruknął Roronoa, nie mając zamiaru wstawać.
- Wiem, że nie zostanę tu na długo, ale chyba świadomość tego jak walczę, mogłaby się wam przydać, a? A może, „najlepszy szermierz świata" - parsknęła prześmiewczo – boi się walczyć? – Zobaczyła jak uniósł na nią swoje spojrzenie. – Boisz się mnie z marynarki, czy mnie, piratki? –Mówiła, by go zdenerwować. Aż wreszcie zobaczyła jak delikatny uśmiech przemienił się w wyraźny grymas. Białe zęby błysnęły w świetle gwiazd.
- O? Chyba nie wiesz, na co się piszesz. – Wstał. Kai nie była pewna, czy Zoro zdecyduje się od samego początku walczyć z nią na poważnie, dlatego musiała mu pokazać, że nie jest na tyle słaba, na jaką mogłaby wyglądać. Proponowali mi wysokie stanowiska... wyznaczyli wysoką nagrodę... Dam radę trochę powalczyć – mówiła sobie, jednak obawiała się, że jej obecny stan nie pozwoli jej na więcej niż kilka minut wymiany cięć.Przy pasie miała tylko jedną katanę i dwa nożyki. Zazwyczaj nosiła znacznie więcej broni, jednakże nie sądziła, że dzisiaj również będzie jej ona potrzebna. Często zdarzało jej się również podwędzać co ciekawsze bronie przeciwnikom. Tym razem nie mogła na to liczyć.
Stanęli naprzeciw siebie. I ruszyli do walki.
---------------------
CZYTASZ
Dziewczyna z kataną.
FanfictionOne Piece to opowieść o piratach, wiemy jednak, że nie tylko oni istnieją w tym wspaniałym świecie. Oto historia kobiety pracującej w marynarce. Nienawidząca swoich przeciwników oraz sprzymierzeńców; posiadająca sekret tak wielki, że po jego poznani...