Uwolnienie Lawa

105 12 1
                                    


------Trafalgar-----

Chłopak siedział na podłodze w chłodnej celi, czekając. Na co czekał? Na odwiedziny strażników? Na przesłuchanie? Na swój niewydany jeszcze wyrok? Nie wiedział, co go czeka, lecz mógł spodziewać się wszystkiego. Chociaż należał do shichibukai i teoretycznie marynarka nie powinna nic mu zrobić, to z drugiej strony - mieli go na wyciągnięcie ręki. Chłopak nie sądził, by ktokolwiek przepuścił taką okazję. W dodatku Law dał tyle powodów, by go ukarano, że nie sądził, by sam fakt tego kim jest, wystarczył do uratowania go.

Jednak o ile on mógł się jeszcze zastanawiać nad sobą, a nawet nad członkami swojej załogi, nie sądził, aby Słomkowych czekało cokolwiek innego niż natychmiastowo wydany surowy wyrok. Co do nich nie znajdował żadnych elementów ułaskawiających ich. Luffy, ich kapitan, był niezwykle poszukiwanym piratem. Ukaranie zarówno jego jak i członków stanowiło punkt honoru marines.

Ciekawe też, co z Kai. Nad nią i nad tym, jaki los ją spotka zastanawiał się co chwila, od kiedy widział ją po raz ostatni. Starał się sam siebie przekonać, że ta dziewczyna jest zbyt cenna dla wszystkich by ktokolwiek mógł pozwolić na zabicie jej. W dodatku fakt, że Trafalgarowi pozwolono na ocalenie jej od śmierci, napawał nadzieją. To jednak nie dawało pewności.

Westchnął ciężko.

Chłopak czuł się fatalnie. Znajdował się w celi zbudowanej z kamienia morskiego, który wysysał z niego wszelkie siły. Trafalgar nawet nie był w stanie skupić się na planowaniu ucieczki. W swojej obecnej sytuacji wiedział, iż to niemożliwe. W dodatku marines postarali się, aby wszyscy złapani wylądowali, jak najdalej od siebie. Oczywiście nie mieli aż tyle cel, lecz zadbali o to, aby w jednej nie znalazło się więcej jak dwie osoby. W dodatku najlepiej, aby nie pochodzili z tej samej załogi. Oddzielano ich celami z innymi więźniami, aby nie mogli ze sobą rozmawiać. Dzięki temu wspólne planowanie ucieczki nie było możliwe.

Nawet, gdybyśmy znaleźli się w jednej celi, nie wpadlibyśmy na żaden pomysł. Nikt nie przyjdzie nam z pomocą. A sami nie damy rady. Bolała go ta myśl. Nigdy wcześniej nie znalazł się w podobnej sytuacji. Nawet kiedy zdarzało mu się, że musiał skądś uciec, nawet bez swych mocy, to nigdy nie musiałby ratować tylu osób w tym samym czasie. Tym razem przegrał.

Jedyną jego szansą i szansą dla jego towarzyszy pozostało poleganie na jego statusie, lecz tak, jak stwierdził wcześniej, to także nie napawało optymizmem.

Przymknął oczy. Nie myśl o tym. To nie pomoże.

Usłyszał czyjeś kroki. Lecz co one zmienią? To tylko jakiś strażnik, przyszedł na obchód. Nic więcej.

 Mimo tego Trafalgar otworzył oczy, by spojrzeć na mężczyznę. Tak jak Law podejrzewał marines nie przykładał zbytniej uwagi do swego zadania. Lecz co to zmieniało? Nawet, gdyby ten facet w ogóle się nie zjawił, nie miało to żadnego znaczenia.

Kiedy mężczyzna przeszedł już przez cały korytarz, Law ponownie zamknął oczy. Pragnął odpocząć. Ściany z morskiego kamienia sprawiały, że chłopak nieustannie czuł się wykończony. Już przysypiał, gdy nagle usłyszał kroki. Ponownie.

Dziwne - pomyślał. Po co ktokolwiek miałby przechodzić tędy jeszcze raz?

Postać szła z nisko uniesioną głową, a na jej włosach znajdowała się charakterystyczna czapka, która dodatkowo przeszkadzała w zobaczeniu twarzy postaci. Sylwetka jednak wskazywała, że jest to kobieta, która całkiem niedawno schudła, co zdradzał jej nieco za luźny strój. Przy jej pasie nie znajdowała się żadna broń, co stanowiło ewenement, który zainteresował Lawa. Strażnik-kobieta walczący wręcz? Przecież to niemożliwe. Musiała po prostu zapomnieć broni. Lecz co to za marines, co nie pamięta nawet o własnym uzbrojeniu? 

Dziewczyna z kataną.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz