- Musiałeś to zrobić? – spytała Kai, kiedy oboje z Trafalgarem szli przez chłodny korytarz. – Tak dawno się nie widzieliśmy. Wreszcie mamy okazję porozmawiać, a ty coś odwalasz...
- Powiedziała ta, która zjawiła się tutaj razem ze Smokerem oraz G-5 – prychnął pogardliwie.
- No co ty? Gniewasz się na mnie, panie Trafalgarze, wojowniku mórz, czy też... mały szczurku. Co robisz w tej bazie? Konkretnie – spytała twardo, chociaż wątpiła w to, że jej ton cokolwiek zmieni.Podeszli do drzwi.
- Nie boisz się tu pokazać? – Zmienił nagle temat.
- Kto jest... tam? – Spojrzała w bok, zastanawiając się, co może zmienić się po tym, jak wejdzie do środka.
- Pewien naukowiec – wyznał.Dziewczyna otworzyła szerzej oczy ze zdumienia.
- To stare laboratorium Vegapunka – burknęła wściekle. – Ktokolwiek śmiał być takim kretynem i gburem, że wznowił tu badania? – Warknęła, chociaż fakt, że Law znajdował się w tym samym miejscu mógł jednoznacznie jej na to odpowiedzieć. – Te wszystkie inicjały, jakie tu są... Nie gadaj, że ten naukowiec to...
- Caesar Clown (lub *Crown (w japońskim nie rozróżnia się „l" i „r", więc tłumaczenie jest „ciężkie")) – odparł. – Więc?Kretyn. Uważa, że może stać się lepszym od Vegapunka, a równocześnie potrzebuje polegać na jego wcześniejszych odkryciach i tych bieżących... Walony hipokryta... nie widziałam go już wiele lat. Wiedziała jednak, że już za kilka uderzeń serca ujrzy go ponownie.
Pchnęła ogromne drzwi i weszła do środka.
- Crown – powiedziała, uśmiechając się podejrzliwie. – Stęskniłeś się za mną?
- O? A kogo ja tu widzę? – Głos mężczyzny siedzącego na kanapie był żrącą substancją denerwującą wszystkich wokół.Muszę być przy nim ostrożna. Diabelski owoc, jaki zjadł Caesar dawał wiele możliwości, a w odpowiednich – lub tym bardziej w „złych" – rękach potrafił pokazać pełnię swych mocy. Caesar zjadł gazowy owoc. Jest w stanie manipulować niemalże wszystkim co się tu znajduje. Zamienianie cząsteczek, pozwalanie im zniknąć... wszystko co jest lub w sobie gaz jest w jego mocy. I on o tym wie.
Naukowiec wstał i w mgnieniu oka znalazł się przy Kai. Był niesamowicie wysoki, a jego szczupłe, wątłe ciało okrywał wzorzysty komplet, a także gazowy płaszcz. Jego nienaturalnie blado-szara cera odstraszała, a ciemne, fioletowe włosy kreowały go w oczach pozostałych jako jakieś dziwaczne, straszne monstrum.
- Co tu robisz? – spytał.
- Nie przyszłam do ciebie. Po prostu – uśmiechnęła się zawadiacko do Lawa – jest tu ktoś jeszcze, kogo dawno nie widziałam. I kogo twarz nie przyprawia mnie o mdłości.
- Widzę, że nic się nie zmieniłaś – bąknął pod nosem, odwracając się. Mężczyzna odszedł, sunąc się po ziemi, jakby w ogóle jej nie dotykając. Jego gazowa forma sprawiała, że nie przypominał zwyczajnego człowieka.- Mam coś dla ciebie. – Law rzucił w kierunku naukowca serce.
To nie jest... - pomyślała, przyglądając się chłopakowi, jednak nie powiedziała ani słowa.
- Och. – Mężczyzna odwrócił podarek w dłoniach okrytych fioletowymi rękawiczkami, oczywiście na których znajdowały się wyszyte jego inicjały – C.C. – Skąd to masz? – Spytał charczyście, a przy tym łamiącym się, charakterystycznym głosem.
Nie rozmawiali wielu dłużej. Praktycznie nawet nie zwrócili uwagi na kobietę-ptaka, która znajdowała się w tym samym pokoju co oni. Ale i o niej Kai już słyszała. Nigdy ni spotkałam jej osobiście. Ale pamiętam jej twarz, tylko... czy ona zawsze była... była tym czymś?
Z pewnością kobieta o jasnej, trójkątnej twarzy oraz gęstych, zielonych włosach była już kiedyś w budynku marynarki, czy to osobiście, czy na jakimś liście gończym. Tego akurat dziewczyna nie potrafiła sobie przypomnieć, pomimo tego, jak ważną stanowiło to informację.
Kiedy wyszli z pokoju, Law i Kai mieli wreszcie trochę czasu, by porozmawiać razem z sobą. A przynajmniej taką dziewczyna żywiła nadzieję, nim przeszli do „interesów". Kiedy tylko Law wspomniał o Słomkowym, zapanowało między nimi milczenie.
Wyszłam na dwór walczyć ze Smokerem, po to by go spotkać. Ty mnie uratowałeś, a ja potulnie wróciłam za tobą. I co? Teraz mam cię słuchać, prawda? Odpuścić, żebyś to ty zrealizował swoje plany?
Dziewczyna nie wiedziała, jak długo siedzieli w milczeniu. Równie dobrze mogło im to zająć zaledwie kilka sekund, jak i pół godziny lub więcej.
- Law... Proszę cię – powiedziała wreszcie, gdy zauważyła, że chłopak wstaje. – Ja...
Spoglądał na nią z góry. Jego ciemne, zimne oczy mogły wydawać się przerażające; peszyły wielu ludzi, jednak Kai tak bardzo za nimi tęskniła i wręcz kochała kiedy chłopak na nią patrzył.
- Uważaj na siebie. Nie daj się zabić. Błagam, wróć kiedyś do mnie. I nie... nie odrzuć mnie tak łatwo, dobrze? – Wypaliła na jednym tchu, po czym również wstała, mocno objęła Lawa i jeszcze raz szepnęła: - proszę.
- Ta... - odparł tylko.
---------„druga Kai"-----
Dziewczyna weszła do jaskini. To w niej znajdowała się większość członków G-5. Statek, jakim się tutaj dostali nie nadawał się już do niczego. Z trudem uciekła z walącego się pokładu, jednak jeszcze ciężej było dostać się tutaj i odnaleźć wszystkich.
- Kai? – zdziwił się Smoker. A przynajmniej ktoś, kto wyglądał jak on.
- Tak... ja... - odpowiedziała niepewnie.
- Kim jesteś?
- J-ja... - Postać zajrzała niepewnie na dziewczynę. Sprawiała wrażenie przestraszonej, niepewnej oraz zawstydzonej, a równocześnie w jej oczach palił się gniew. Tashigi – zrozumiała Kai. Law ją tu uwięził? Nie zauważyła tego, jak to zrobił, gdy stała obok niego, jako Zamaskowana. Ale to dobrze. Łatwiej będzie im to samo w mówić – że nic nie wiem.- A więc ty – spojrzała na ciało Tashigi. Różowa koszula kobiety oraz płaszcz były rozpięte, okulary uniesione na głowę, a w ustach kobiety paliły się dwa cygara. – Pan Smoker? – Spytała dla pewności.
Nie tylko Kai wyglądała jakby nic z tego nie rozumiała, a każdy wokół. Biały Łowca wiedział jednak, że musi dawać porządny przykład jako przywódca. Udawał, że się tym nie przejmuje i tak – jak powinien to robić – dalej pełnił swą funkcję.
Gorzej tylko, że Tashigi znienawidzi cię za to, jak obchodzisz się z jej ciałem – zaśmiała się pod nosem, widząc nagi brzuch oraz piersi. Ona i Smoker to jedno, jednakże pozostali członkowie G-5 nie mogli opędzić się tym widokiem. Jedynym co ich powstrzymywało od nieznośnych komentarzy, to wyłącznie świadomość, że w tym ciele siedzi nie kto inny jak straszliwy Smoker.
- Widzę, że wiele mnie ominęło – mruknęła, jednak zaraz po tym opadła na kolana. – Proszę o wybaczenie – rozpoczęła. Jeśli dam przykład, może ci idioci z marines również wezmą się za siebie... - Nie ochroniłam statku, nie wykonałam zadania, nie potrafiłam. Nasz okręt...
- Wiem – przerwał jej stanowczo. – Teraz to stanowi naszego największego problemu.
- Nie wątpię w to – przytaknęła. – Jednakże nie zmienia to faktu mojej winy.
- To nie było zależne od ciebie – parsknęło kilka głosów, lecz nie znalazł się w nim głos Smokera.Może gdybyście nie zostawili mnie na statku, Biały Łowca mógłby mieć jeszcze swoje serce, a i on i Tashigi byliby w swoich ciałach. A! No i statek. No cóż zdarza się. Monkey D. Luffy oraz Law to osoby, dla których mogę poświęcić wiele. Zwłaszcza was.
- Liczę na to, że szybko powrócicie do swoich ciał. – Podniosła się z kolan. – Pomogę w tym. Przysięgam – dodała pewnie.
-------
Tak, wiem - opóźnienie. Nie będę się tłumaczyć, bo zwyczajnie nie widzę w tym sensu (nie napisałam, nie dodałam i co więcej mówić - szkoła, bla bla bla...?) Ale jeśli ciekawią was dalsze losy Kai (i innych bohaterów) zapraszam już teraz na kolejny rozdział, acz -przyznaję - że jeszcze nie wiem kiedy go dodam.
CZYTASZ
Dziewczyna z kataną.
FanficOne Piece to opowieść o piratach, wiemy jednak, że nie tylko oni istnieją w tym wspaniałym świecie. Oto historia kobiety pracującej w marynarce. Nienawidząca swoich przeciwników oraz sprzymierzeńców; posiadająca sekret tak wielki, że po jego poznani...