Czas mijał, Lockeheart jeszcze nie zapomniała o tym co się zdarzyło z Georgem jednak nie pozwoliłaby to wpędziło ją w smutek. Spędzała czas z bliskimi, tylko Thomasa wciąż unikała. Wszyscy pamiętali czasy, kiedy obie rodziny się trzymały razem, dbali o siebie i odwiedzali, ale najbardziej zapamiętali małą modnisie i jej śmiech, kiedy to ganiała Toma a teraz mijają się jak zupełnie obcy sobie ludzie. Każdy próbował nakłonić tą dwójkę do rozmowy, ale byli zbyt uparci. W końcu czas złamał Toma, choć nie pokazywał tego. Siedział w swoim gabinecie, spoglądał na łańcuszek który Polly mu przekazała po przyjęciu i patrzył na wspólne zdjęcie z dzieciństwa, gdzie wszyscy byli radośni a najbardziej ich oczko w głowie, które trzymał na rękach Arthur. Po dłuższej chwili siedzenia i wpatrywania się w zdjęcie postanowił porozmawiać z modnisią. Już miał wychodzić z domu, kiedy usłyszał głos Polly i jej. Natychmiast udał się za głosami. Okazało się, że siedzą i rozmawiają w salonie. Nie zważając na nic ani na nikogo, oznajmił modnisi by ta przyszła do jego gabinetu i nie brzmiało to jak prośba, lecz jak rozkaz dla żołnierza. Modnisia popatrzyła pytająco na Polly na co ta bezradnie rozłożyła ręce. Dziewczyna odczekała chwilę i mimowolnie, nie spiesząc się udała się we wskazane miejsce. W duchu modliła się by nie musiała za długo przebywać w jednym miejscu z tym dupkiem. Nim zdążyła zapukać drzwi się otworzyły.
- Już myślałem, że będę musiał Cię siła tu przynieść-
- To zamiast tyle myśleć, mów o co chodzi. Chcę mieć to za sobą i wrócić do rozmowy z Polly którą bezczelnie przerwałeś-
- Sądziłem, że będziesz milczeć a po chwili wyjdziesz-
- Cóż no nie wyszło. Chciałeś coś konkretnego czy taki kaprys wielkiego Thomasa Shelby'ego?-
- To pierwsze. Usiądziesz?-
- W takim razie streszczaj się-
- Postanowiłem z tobą w końcu porozmawiać o zajściu na twoich urodzinach-
- Mów zatem-
- Przepraszam, za tamto-
- To tyle tak? Mogłeś to powiedzieć w salonie a nie robić z tego tajemnicę-
- Nie powiedziałem, że to tylko tyle-
-...-
- Tego dnia siedziałem w barze, zdążyłem już trochę wypić i byłem pochłonięty wspomnieniami z wojny. Nawet nie zauważyłem wyjścia Grace. Dopiero barman mnie uświadomił, że udała się na twoje urodziny. Zanim do Ciebie przyszedłem musiałem wrócić po naszyjnik, który mi zwróciłaś...-
- Nie chcę niczego od Ciebie. Nawet o urodzinach moich zapomniałeś. Można było się spodziewać-
- Pamiętałem, prezent zawsze miałem przy sobie, w razie, gdyby naszło mnie, żeby dać Ci go wcześniej, żeby nie popsuć urodzin-
- Próbowałeś, ale nie wyszło-
- Nie chciałem Ci ich niszczyć! Miałem zamiar za wszystko przeprosić...-
- Tak, oczywiście. Strasznie zmiękłeś Shelby. Wolałam dawnego Ciebie, który zachowywał równowagę między byciem twardzielem a wrażliwym człowiekiem, ale dorosłeś, zostałeś dupkiem a zarazem mięczakiem. Tak tylko potrafisz ty-
- Nie zmiękłem.-
- Będę już szła a ty sobie dalej wmawiaj, że nie zmiękłeś, może w to uwierzysz-
Modnisia wstała i udała się w stronę drzwi. Otworzyła je i w momencie, gdy chciała przekroczyć próg, ciemnowłosy, który pojawił się znikąd zatrzasnął je uniemożliwiając jej tym samym wyjście. Dziewczynie przemknęło przez myśl pytanie jakim cudem nie usłyszała, jak idzie, ale przypomniała sobie, że od dziecka uwielbiał się podkradać. Szczególnie do niej...
CZYTASZ
Moje Peaky Blinders [ZAKOŃCZONA]
FanfictionPeaky Blinders rządzi Birmingham a sercami wszystkich mężczyzn rządzi najpiękniejsza z kobiet... "Każda chce być tobą, lecz nigdy Ci nie dorówna Każdy mężczyzna chce Cię mieć, lecz nie ma żaden"