Barmanka wyszła razem z Shelby'm a Lockeheart poszła do baru. Wypiła jeszcze dwa mocniejsze i udając pijaną by nikt jej nie podejrzewał wyszła. Odeszła w bezpieczne miejsce a potem przeszła do Burgess tak by nikt jej nie widział.
- Jesteś. Nikt Cię nie widział?-
- Nie, zadbałam by mnie nie widziano ani nie powiązano z wami-
- W takim razie zostawię was samych-
- Dokąd pójdziesz? Nie możesz iść do baru-
- Jeśli nie masz nic przeciwko pójdę do Ciebie i zadbam, żeby twoi bracia się nie martwili-
- Jasne idź. Tylko uważaj na siebie-
Blond włosa wyszła. Zapadła chwila ciszy.
- Herbaty czy coś mocniejszego?-
- Co tak właściwie zrobiłaś po naszym wyjściu?-
- Stanęłam przy barze, zaśmiałam się a potem nazwałam Cię dupkiem i jak śmiesz uciekać. No wiesz udałam, że znów mnie zostawiłeś i przeżywam to-
- Nieprawda, nie zrobiłaś tak-
- Dobra zamówiłam dwa mocniejsze, trochę pomarudziłam i wyszłam lekko chwiejnym krokiem, że niby wracam do domu. Zadowolony?-
- Znowu Cię wmieszałem w moje problemy...-
- Przywykłam po wczorajszym, z resztą dla każdego z was bym się naraziła, gdyby trzeba było-
- Może zatańczymy?-
- Gramofon nie działa-
- Nie szkodzi. Di zatańczysz ze mną?-
Kiwnęła głową i podała mu rękę. Tańczyli zupełnie tak jakby grała muzyka. W pewnym momencie chłopak przybliżył się do dziewczyny i spojrzał jej w oczy. Świeciły niczym diamenty, był w nich blask ten co dawniej. Wyglądała ślicznie więc nic dziwnego, że każdy chciał ją mieć a jednak nikt jej nie miał. Gdy tak się jej przyglądał ona się odsunęła, mówiąc, że ostatni raz w takiej sytuacji coś mu odbiło i nie chce by znów się to powtórzyło. Bolało ją to nadal mimo upływu tylu lat. Nie mogła pozwolić sobie na kolejne cierpienie i ponowną utratę przyjaciela. Położyła się na łóżku i pogrążyła w myślach. Tommy stał niedaleko i przyglądał się Diance. Nie wiedział jak długo muszą tu zostać a nie chciał sprawiać jej przykrości a z drugiej strony nie mógł jej zostawić samych. Tak długo rozmyślał, że nie zauważył momentu uśnięcia brunetki. Sam też był zmęczony i położył się obok niej licząc, że gdy się obudzi nie ucieknie. Był środek nocy. Miała koszmar, w którym oboje umierają z ręki komisarza. Ona, bo zasłoniła przyjaciela a on, kiedy rozpaczał nad jej martwym ciałem. Obudziła się. Była zaniepokojona tym przeczuciem jednak wiedziała, że sama nie da rady. Rozejrzała się po pokoju i gdy nie znalazła Shelby'ego spanikowała jeszcze bardziej. Nagle usłyszała mruknięcie za sobą, obróciła się i zobaczyła za sobą śpiącego Shelby'ego. Odetchnęła z ulgą, ale nie sprawiło to, że jej obawy zniknęły i w tym momencie przyszedł jej do głowy pomysł. Bardzo ryzykowny pomysł. Musiała działać albo prędzej czy później kogoś straci. Wiedziała, że idąc samej nocą może coś jej się stać, ale nie przerażało jej to tak bardzo jak ten cały komisarz, który zatruwał życie jej przyjaciołom i kto wie, kiedy by dotknęło to również jej rodzinę. Nie mogła siedzieć spokojnie i cieszyć się, że żyje, skoro innym groziła śmierć. Liczyła tylko, że król jej wysłucha i cokolwiek zaradzić. To była jej ostatnia deska ratunku. Szła do domu, gdy nagle ktoś wciągnął w słabo oświetloną uliczkę. Obróciła się i ujrzała komisarza Campbell'a i nie wyglądał jakby miał zamiar odprowadzić ją bezpiecznie do domu. Najwyraźniej musiał ją pomylić z jedną z tych co się sprzedają. Krzyczała i próbowała się uwolnić jednak nic to nie dawało. Powołała się na królewskie rozkazy, jednak bez skutku. To tylko zdenerwowało Campbell'a, który ją uderzył licząc, że się uspokoi, ale dziewczyna zaczęła krzyczeć. Krzyki usłyszał policjant i na jej szczęście był to jedyny policjant, który jej sprzyjał, sierżant Moss. Pomógł dziewczynie i przypomniał komisarzowi, że miał zostawić jej rodzinę w spokoju.
CZYTASZ
Moje Peaky Blinders [ZAKOŃCZONA]
FanficPeaky Blinders rządzi Birmingham a sercami wszystkich mężczyzn rządzi najpiękniejsza z kobiet... "Każda chce być tobą, lecz nigdy Ci nie dorówna Każdy mężczyzna chce Cię mieć, lecz nie ma żaden"