Poranek Wigilijny
Ze snu zbudziły ją promienie słońca. Wigilia, to jej ulubiony czas. Wtedy wszystkie kłótnie są odkładane na bok, spędza się czas w rodzinnym gronie i jest wyjątkowo. Tym razem też tak miało być, bo Diana wszystko zaplanowała tak by nikt się z nikim nie kłócił czy nie obrażał. Brakowało tylko Ady, która odsunęła się od rodziny i nie rozumiała, dlaczego Diana wciąż przy nich jest, mimo że widzi co się dzieje. Dziewczyna nie potrafiła nawet przed samą sobą odpowiedzieć na to pytanie. Jej rozmyślania przerwał żołądek domagający się jedzenia. Delikatnie oswobodziła się z objęć Tommyego i poszła się ubrać. Kiedy wyszła Tommy dalej spał.
- Tommy, wstawaj!-
-...-
- Thomas!-
-...-
Musiała jakoś go obudzić. Pomyślała, że może chłopcy jakoś jej pomogą i w momencie, gdy przechodziła obok balkonu wpadł jej do głowy pomysł. Chciała wrzucić go do śniegu, ale dla niej samej był stanowczo za ciężki więc to śnieg przyjdzie do niego. Otworzyła balkon i nabrała tyle śniegu, ile tylko mogła. Następnie stanęła nad śpiącym przyjacielem i zrzuciła na niego śnieg. Podziałało.
- Co to było?-
- Twoja pobudka. Skoro nie dałam rady wrzucić Cię do śniegu byś się obudził to przyniosłam śnieg do ciebie i jak widać skutecznie Cię obudził-
Uśmiechnęła się, usiadła na łożu i powiedziała, że tu na niego poczeka. Czekanie strasznie jej się dłużyło więc poszła pośpieszyć przyjaciela, ale gdy zapukała nie było żadnej odpowiedzi za to poczuła zimno na karku i nie było ten przyjemny rodzaj zimna jaki wytwarza biżuteria. Było to zimno spowodowane... śniegiem. Odwróciła się i zobaczyła Tommyego udającego, że to w cale nie jego sprawka. Udała, że nic się nie stało i wyszła z pokoju. Podejrzewała, że wszyscy już n nich czekają więc nie zwlekając ani chwili dłużej pospieszyła do jadalni nie czekając na przyjaciela. Kiedy weszła do jadalni okazało się, że był tylko Albert.
- Dzień dobry Albercie. Gdzie się podziali wszyscy?-
- Witaj Diano, jeszcze nie przyszli. Jesteście pierwsi-
- W takim razie zaczekamy-
Nie czekali długo bowiem po chwili wszyscy przyszli i zasiedli do stołu. Oczywiście posiłkowi towarzyszyły rozmowy. Każdy rozmawiał z każdym a Edward jak zwykle próbował swoich sił jednak skutecznie mu to uniemożliwiano. Po jakimś czasie Diana oznajmiła, że by umilić wszystkim czas ma dla nich niespodziankę. Wszyscy rozeszli się do pokoi by przygotować się do wyjścia. O omówionej porze spotkali się na dziedzińcu. Czekały tam powozy oraz dwa konie. Diana i Albert jechali konno a reszta powozami. Jechali na przodzie, gdyż tylko oni wiedzieli, jak dotrzeć do miejsca, w które właśnie się wybierali. Koło południa dojechali na miejsce. Okazało się, że dotarli do niewielkiego domku. To właśnie tu czasem się wymykała Diana z Albertem by razem się uczyć jazdy konnej, dworskich zasad, z których się naśmiewali i wielu innych rzeczy. Kiedy wszyscy byli zajęci rozmowami Diana odciągnęła na bok Arthura i Johna.
- Pomożecie mi wrzucić waszego brata do śniegu?-
- Po co?-
- Obudziłam go zrzucając na niego śnieg a on się za to odwdzięczył, więc teraz moja kolej-
- Nie możemy Ci pomóc-
- Dlaczego? Przecież to tylko wygłupy-
W tym momencie Tommy podniósł Dianę, zaniósł przed największą zaspę śnieżną i puścił ją. Dziewczyna tylko pisnęła jednak nie pozostała dłużna przyjacielowi. Pociągnęła go z całej siły za rękę i wpadł do zaspy. Już miał obrzucić niebieskooką śniegiem, kiedy sam dostał śnieżką w plecy.
CZYTASZ
Moje Peaky Blinders [ZAKOŃCZONA]
Hayran KurguPeaky Blinders rządzi Birmingham a sercami wszystkich mężczyzn rządzi najpiękniejsza z kobiet... "Każda chce być tobą, lecz nigdy Ci nie dorówna Każdy mężczyzna chce Cię mieć, lecz nie ma żaden"