Wspomnień czar

691 31 0
                                    

1908 r.

W rodzinie Shelby pojawił się kolejny chłopiec a ich ojca jak zwykle nie było. Jednak zawsze mogli liczyć na ciotkę oraz Lockeheartów. Dzieciaki zawsze się trzymały razem i pomagały sobie.

- Diano? Jesteś już gotowa?-

- Jeszcze nie Tommy!-

- Di pośpiesz się! Przecież to tylko przejażdżka konna-

- Wiem, ale chcę wyglądać pięknie nawet na przejażdżce!-

- Di!-

- Oj no już, przecież jestem. Idziemy?-

- W końcu-

Diana była od dziecka modnisią i zawsze upierała się, że musi wyglądać pięknie, choćby to miało być tylko dla niej. Nigdy nie zważała na zazdrosne spojrzenia rówieśniczek czy chłopców, którzy marzyli, żeby tylko na nich spojrzała, bo żaden nie miał odwagi nawet poprosić jej do tańca, gdyż zawsze towarzyszył jej któryś z braci. Tym razem była w towarzystwie Tommyego więc chłopcy ukradkiem spoglądali a dziewczęta rzucały jej nienawistne spojrzenia.

- Dzień dobry Curly-

- Dzień dobry Panienko Diano. Panie Shelby-

- Przygotuj...-

- Ja będę mówić Thomasie-

- Curly, chcielibyśmy się wybrać na przejażdżkę konną. Przygotowałbyś nam konie?-

- Oczywiście Panienko Diano-

Diana się uśmiechnęła i popatrzyła na Thomasa. Wyraźnie był niezadowolony, że mu przeszkodziła, jednak Diana się tym nie przejęła. Zawsze było jej przykro, kiedy Tommy, źle kogoś traktował choć była to dobra osoba.

- Proszę, o to wasze konie-

- Dziękuję Curly-

- Panienka pozwoli, pomogę-

Dziewczyna uśmiechnęła się do mężczyzny i z jego pomocą wsiadła na konia. Cieszyło ją, gdy ktoś oferował jej pomocną dłoń a w zamian sam otrzymywał od niej pomoc czy dobre słowo. Była przeciwieństwem Shelbyego.

- Tommy co ty taki nie w humorze?-

- Przerwałaś mi-

- Źle go traktujesz a nie zasługuje na to. To dobry człowiek i dba o konie. Sam mówiłeś, że jest najlepszy-

- Bo tak jest-

- To mógłbyś choć trochę lepiej go traktować, chociaż w mojej obecności. Rozchmurz się wreszcie-

- Czemu ty się tak ciągle stroisz?-

- Nigdy nie wiem, kiedy spotkam miłość swojego życia-

- A tak poważnie?-

- Lubię ładnie wyglądać. Robię to dla samej siebie a co zazdrosny jesteś, kiedy się za mną oglądają?-

-...-

- Za tobą też się dziewczyny oglądają. Rzucają mi nienawistne spojrzenia i zrobiłyby wszystko, żeby być na moim miejscu-

- Wszystko powiadasz?-

- Pewnie tak-

- Ścigałby się ze mną konno-

- Nawet by dały Ci wygrać-

- A ty?-

- Możesz pomarzyć. Kto ostatni na polanie ten oferma!-

- Ej! Zaczekaj!-

Tętent kopyt koni. Śmiech. Wiatr we włosach. Wolność. To było coś co kochali. Diana cały czas była pierwsza i niewiele dzieliło ją od Tommyego. Dotarła pierwsza, zsiadła z konia i krzyknęła, że Tommy to oferma. Po chwili zjawiła się owa oferma na co modnisia zaczęła uciekać. Gonili się jakby byli dziećmi. W pewnym momencie modnisia zatrzymała się a Tommy na nią wpadł i tym samym ją przewrócił. Dziewczyna tylko się na to zaśmiała. Leżała tak przez chwilę i patrzyła w niebo, kiedy gwałtownie się podniosła czołem zderzyła się z czołem Tommyego, co ponownie ją rozbawiło i sprawiło, że Tommy odskoczył od niej jak poparzony i jak najszybciej tylko mógł udał się do konia by wrócić do domu. Dziewczyna wołała za nim, ale bez skutku i sama również wróciła do swojego konia. Przez całą drogę zastanawiała się co tak właściwie się zdarzyło. Gdy wróciła Tommy jej unikał. Mijały dni a on wciąż jej unikał lub chłodno traktował.

Moje Peaky Blinders [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz