Dni upływały nieubłaganie szybko. I równie szybko zmieniał się Hinata. Blask w oczach chłopaka wciąż gasnął, a Tobio miał ochotę to światełko złapać i szczelnie zamknąć – żeby już nigdy nie musiał obawiać się, że zgaśnie.
Treningi nadal były aż treningami, szkoła nadal była tylko szkołą. Wszystko wciąż tkwiło na swoim miejscu. Prawie wszystko. Brakowało mu upierdliwej i narzucającej się energii rudowłosego środkowego.
Lekcja dobiegła końca, Kageyama szybko zamknął zeszyt, wrzucając go do plecaka. Miał dość – na cholerę mu ta nauka? Do czego miał niby wykorzystać niesamowitą wiedzę dotyczącą wiązań jonowych? Absolutnie do niczego.
Najważniejsze, że udało mu się dotrwać końca dnia i na szczęście mógł już w spokoju wrócić do domu. Jeśli się nie mylił – a nie mylił się prawie nigdy – Hinata kończy dziś o tej samej porze. Złapał za telefon, wybierając numer chłopaka.
Od: Kageyama Tobio
Do: Hinata Shoyo
"Wracamy dzisiaj razem, czekam przy wyjściu."Nie zdobył się na choć odrobinę kultury, żeby zadać pytanie. I tak wiedział, że wrócą razem.
Od: Hinata Shoyo
Do: Kageyama Tobio
"Jak zawsze:-)"Nie lubił emotikon. Na cholerę ludzie mieliby ich używać? Wyglądają źle, co więcej zupełnie udziecinniają treść wiadomości. Ale taki już był Hinata – dziecinny, mimo wszystko dziecinny. A Kageyama nie miał zamiaru tego zmieniać.
Nie minęło nawet 10 minut, a oboje szli już w swoją stronę, oddalając się od szkoły. Dzisiaj nie było treningu.
Słońce zaczynało już lekko zachodzić, niebo przybrało lekko rumiane kolory. Wiosna zdecydowanie była jedną z najpiękniejszych pór roku według Tobio. Pomimo zbliżającego się zachodu, było bardzo ciepło. Rozgrywający zdjął kurtkę i zawiązał wokół ją bioder.
Pogoda była idealna na krótki rękaw, nie było ani za ciepło, ani za zimno. Hinata za to sprawiał wrażenie zupełnie zziębniętego. Miał na sobie ciepły sweter sięgający za łokieć. Większość ludzi uznałaby, że można się roztopić w takim ubraniu podczas takiej pogody.
Tobio westchnął, odwiązując rękawy swojej bluzy. Zarzucił ją chłopakowi na ramiona. Jemu i tak nie będzie teraz potrzebna, a ten pajac przynajmniej trochę się ogrzeje. Czas nieustannie mijał w przyjemnym milczeniu.
Byli już pod domem Hinaty, Kageyama miał jeszcze kilka ulic do pokonania. Rudzielec zdjął bluzę, składając ja niestaranie i oddając w ręce właściciela. To miała być tylko chwila i szybkie pożegnanie, prawda?
– Co ty robisz? – zapytał Tobio, kiedy Shoyo wyciągał ręce z bluzą w jego stronę.
– Oddaję ci bluzę, to takie dziwne? – Hinata zmarszczył brwi, wyciągając ręce odrobinę dalej. Miał nadzieję, że to zachęci Tobio do odebrania swojej własności.
– Nie o to mi chodzi, pajacu. Co robisz ze sobą? – serce Kageyamy zabiło trochę szybciej. Nigdy nie lubił zadawać takich pytań.
Hinata milczał dłuższą chwilę. Co niby miał mu odpowiedzieć? Że znalazł dużo szybszy sposób na osiągnięcie obranego celu? Przecież to i tak nie ma żadnego znaczenia.
Tobio wziął swoją bluzę, jednocześnie łapiąc za nadgarstek nastolatka, podciągnął rękaw jego swetra ponad łokieć. Przerażało go to. Przerażał go fakt, jak szybko to postępuje. Jeszcze pół roku temu nie przyszłoby mu przez myśl, że może zobaczyć swojego kolegę z drużyny w takim stanie.
– Nie odpowiesz mi? – i tak jak się spodziewał, Hinata milczał – Zobacz, co się dzieje.
Położył swoją rękę tuż obok jego. Przedramię Kageyamy było umięśnione, rozbudowane, gdzie nie gdzie można było dostrzec delikatnie przebijający się kolor żył. Tuż obok ręka Hinaty – dużo chudsza, bez tak widocznych mięśni jak kiedyś. Skóra znacząca zdbladła. Jakim cudem był w stanie uderzyć piłkę z tak dużą siłą?
Potem przyłożył swoją dłoń do dłoni rudzielca.
– Pamiętasz jak krzyczałeś, że też się kiedyś takich dorobisz? – wskazał na mocną dłoń, ktorą bez problemu może podnieść piłkę. Czuł zimno ociekające z dłoni Shoyo – A przez to co robisz teraz, mam wrażenie, że wykitujesz na następnym treningu.
– Priorytety się zmieniają ‐ rudzielec natychmiast zabrał swoją rękę, ściągając rękawy.
Odwrócił się i bez pożegnania wszedł do domu, zostawiając Kageyamę z nadal wyciągniętą do przodu ręką.
Rzucił się na łóżko i szybko wyliczył swój dzisiejszy bilans. Jedno jajko i szklanka mleka – 154 kalorie. Wystarczająco. Po chwili myślami odpłynął w zupełnie inne miejsce, niż swój pokój.
Wrócił do sytuacji sprzed chwili. Kiedy ręką Kageyamy delikatnie oplatała jego nadgarstek. Wahał się – pezyjemne uczucie połączone ze wstydem. Ale przecież nie miał się czego wstydzić.
Wiedział, że to tylko złudne wrażenie, ale nadal czuł ciepło dłoni Tobio. Były bardzo przyjemne w dotyku, nieco większe i masywniejsze, ale nadal delikatne. Kiedyś marzył o wzroście i sylwetce Kageyamy, więc co sprowadziło na ścieżkę, po której właśnie podąża?
Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie – ewentualnie nie chciał jej znać. Pasowało mu tak jak jest teraz.
Podwinął materiał koszulki do góry, przejeżdżając palcem po żebrach. Liczenie ich sprawiało mu niebywałą satysfakcję. Jednak do stuprocentowego zadowolenia wciąż czegoś brakowało. Shoyo mógł tylko zgadywać, o co konkretnie chodzi.
Nie wiedział, że do pełni szczęścia potrzebuje choć odrobiny pomocy, którą tak ochoczo od siebie odrzucał.
^^^^^
Zakładam, że to nie będzie kilkudziesięciorozdziałowiec. Spodziewajcie się 15-18 rozdziałów, coś koło tego w każdym razie.
Wydaje mi się, że nie lecę z fabułą za szybko, dajcie znać, jak wy to widzicie.Buziaki<3
~Sitarka
CZYTASZ
|| Sekrety || Kagehina
FanfictionDelikatnie przejechał dłonią po lekko zarysowanych pod skórą żebrach. Doczekał momentu, w którym był w stanie spokojnie policzyć kilka z nich. Oplótł palcami chudy już nadgarstek; palce nadal nie stykały się przy opuszkach. Gdzie Shoyo postanawia d...