7. "Jestem obrzydliwy"

7K 556 683
                                    

- Tak właściwie to kim była tamta laska? - Hinata puszczał bańki nieopodal hali.

Shoyo i Tobio czekali właśnie na trening. Mieli, co prawda, jeszcze trochę czasu, ale woleli dmuchać na zimne, niż po raz kolejny wykonywać dodatkowe ćwiczenia za spóźnienie.

- Co? - dopiero po chwili Tobio wybudził się z transu. Zapatrzył się na bańki mydlane i Hinatę, który w kółko robił następne.

- Pytam o tamtą dziewczynę sprzed tygodnia, ziemia do Kageyamy! - Shoyo pomachał ręką w stronę chłopaka. - Ogarnąłeś czy potrzebujesz jeszcze chwili?

- Odezwał się - Kageyama prychnął tylko na pytanie rudzielca. Upierdiwe stworzenie. - To nie ja mam wodę zamiast mózgu.

- Tobie za to pływa tam mleko, baranie. Odpowiesz mi w końcu? - kolejne bańki odleciały razem z podmuchem wiatru.

- Co ma być? Chyba chwilę kręciliśmy, ale nic z tego nie wyszło - Tobio strasznie nie lubił mówić o swoich przeżyciach miłosnych. Szczególnie, że nie było ich za dużo.

Nigdy nie wychodziło mu z dziewczynami. Po jakimś czasie tracił zainteresowanie i nieudolnie próbował to przekazać. Nigdy nie spotkał nikogo, kto mógłby zająć jego myśli na dłużej. Chyba że

- Mam wrażenie, że się ode mnie nie odczepi. Ciągle dzwoni, a ja nawet nie wiem, skąd ma mój numer - wyciągnął się na trawie, opierając głowę o udo Hinaty.

Bardzo lubił kiedy ktoś bawił się jego włosami. Łagodne łaskotanie sprawiało, że usypiał. Kiedy poczuł delikatną, chłodną dłoń przy skroni, uśmiechnął się niewidocznie i przymknął powieki. Hinata tym czasem nadal głaskał go po włosach, drugą ręką puszczając coraz więcej baniek.

Po głowie Tobio krążyło jedno pytanie. Czy Hinata naprawdę myśli, że jest straszny? Głupota...

***

Chłopcy sprzątali właśnie salę po treningu - jak zawsze padło na nich. Powoli zabrali się za zebranie wszystkich piłek i złożenie siatki. Słońce zaczęło już spokojnie zachodzić, a niebo pokryły delikatne, różowe kolory.

- Kto, do cholery, nie dokręca butelek!? - Hinata podskoczył, kiedy poczuł, jak oblewa go zimna woda.

- To twój bidon, idioto - Tobio spojrzał na Hinatę. Ten chłopak już zawsze będzie chodzącą katastrofą...

Shoyo nie odpowiedział. W kółko tylko pospieszał Kageyamę. Chciał jak najszybciej pozbyć się z siebie tej mokrej koszulki. Zdecydowana większość osób wolałaby przebrać się wcześniej i dopiero wtedy dokończyć obowiązki. Rudzielec jednak miał mały problem z logicznym myśleniem, co czasami sam musiał przyznać.

Zwinęli siatkę na wieszak i odwiesili w odpowiednie miejsce. Dzisiaj nie zeszło im się zbyt długo, więc kiedy przebierali się w szatni, przez okno wpadały jeszcze ostatnie różowe promienie zachodzącego słońca.

Kageyama szybko zdjął koszulkę, narzucając na siebie bluzę o lekko przydługich rękawach. Wrzucił wszystko do torby i cierpliwie czekał na swojego przyjaciela. Przyjaciela? Wydawało mu się, że mógł nazwać ich przyjaciółmi. W końcu nie przejmowałby sie aż tak losem kogoś zupełnie mu obojętnemu.

Czuł, jakby przeżywał tę scenę po raz kolejny. Przez jego plecy przeszły nieodczuwalne ciarki, gdy zobaczył Hinatę bez koszulki. Chciał podejść, ale nie wiedział, czy może; dotknąć jego żeber i zapytać, po co to robi. Zawsze próbował zadać to pytanie, a Hinata prawie zawsze milczał.

Zrobił dwa kroki do przodu. Shoyo odwrócony plecami szukał czegoś w swoim plecaku. Wyciągnął rękę i dotknął pleców chłopaka między łopatkami, ciągnąć powoli dłoń w dół. Poczuł nie tylko, jak Hinata sztywnieje, ale też wszystkie kręgi chłopaka.

Hinata odwrócił się w stronę Kageyamy. Był przerażony. Nikt nigdy go nie dotykał; nikt nie powinien. Powinni się brzydzić jego ciałem - tak jak on sam się siebie brzydzi. Stał jednak sztywny i odwrócił głowę. Chciał uciec, ale nie mógł zrobić żadnego ruchu.

- Przestań, to obrzydliwe, ja jestem obrzydliwy... - wyszeptał Hinata, zaciskając rękę w pięść.

W tym czasie Tobio przeniósł dłoń na żebra chłopaka. Mógł je spokojnie policzyć. Położył głowę na kościstym ramieniu Shoyo i zapał go za zimne dłonie.

- Zamknij się, idioto, zamknij się... - Tobio przysunął Hinatę jeszcze bliżej siebie. - Jesteś piękny, okej? I przestań traktować się jakbyś był kupą gówna, bo jesteś cholernie dobrą osobą.

Hinata położył dłoń na karku Tobio, opuszkami palców zahaczając o włosy i delikatnie za nie pociągając. Nie widział, co ma zrobić. Uciec? Myślał, że to najlepsze wyjście, ale jakaś jego część chciała zostać i przytulić się do Kageyamy. Znów czuł przyjemne ciepło rozpływające się po całym ciele.

I nagle ciepło zamieniło się w pożar, w cholernie gorący płomień. Poczuł tylko szybsze bicie serca, kiedy Kageyama dotknął jego ust dłonią. Hinata przymknął oczy, a rękę Tobio zastąpiły jego usta. Poczuł jak silne ramiona oplatają się wokół jego bioder i przyciągają w swoją stronę. Shoyo piekły policzki, nadal stał bez koszulki. Jedną rękę położył na ramieniu Kageyamy, druga wisiała bezwładnie. Chyba właśnie się całowali. Co gorsza - Hinacie cholernie się to podobało.

Przyłożył dłoń do policzka Kageyamy, przyciskając swoje usta do tych Tobio. Nie widział, czy minęły dwie minuty czy może pół godziny. Kageyama odsunął się nagle.

- Przepraszam, jestem idiotą, idiotą - złapał za swoją torbę i wyszedł natychmiast z pomieszczenia. Słońce zdążyło zajść, a niebo pokryło się granatem.

- Poczekaj!... - nie zdążył dokończyć, Kageyamy już tu nie było.

Wybiegł z szatni, szukając wzrokiem Tobio. Dostrzegł oddalają się sylwetkę, ale nie mógł za nim pobiec. Nie mógł zrobić nic.

Otulił go zimny powiew wiatru. Wrócił do środa i przebrał się jak najszybciej. Nie miał pojęcia, co przed chwilą się wydarzyło; wiedział za to, że cholernie mu się to podobało.

^^^^^

I cyk, wpada rozdzialik pisany dosłownie dwa dni XD

Wesołych świąt, kochani!! Mam nadzieję, że wszystko w porządku u was<3

~Sitarka

|| Sekrety || KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz