Wiosenne promienie słońca okalały twarz Kageyamy, gdy opuścił budynek szkoły. Ciepłe podmuchy wiatru roztrzepały włosy bruneta, a śmiechy uczniów, którzy dopiero co skończyli zajęcia, docierały do jego uszu.
Wiosna rozpoczęła się na nowo.
– Kageyama? – poczuł chłodną dłoń na swoim ramieniu. Tak znajomy chłód. – Idziesz do niego? – Hitoka wygląda na dość przybitą.
– Tak, tak... – odwrócił się do dziewczyny i przymknął oczy. – Jak codziennie.
– Chłopcy z klubu mówili, żebyś wrócił na treningi. Brakuje im ciebie – Yachi spuściła wzrok i splotła palce.
– Muszę iść – machnął tylko ręką i odwrócił się na pięcie.
Nie słuchał już dłużej, nie był na treningu od... sam nie wiedział, ile czasu już upłynęło. Tęsknił za siatkówką.
Spokojnie mijał kolejne budynki, kolejne ulice i kolejne osoby. Przekroczył próg swojego celu i spokojnym krokiem zmierzał do Hinaty. Wziął kilka głębszych wdechów, gdy dotarł na miejsce.
– Cześć, głupku – schował ręce w kieszeniach. – Yachi pytała, czy dzisiaj też do ciebie przyjdę. Głupia, przecież wie, że jestem tu codziennie.
Przymknął powieki i uspokoił swój oddech. Rozwinął kawałek papieru zmięty w dłoni. Położył go tuż obok małego bukietu kwiatów.
– Twoi rodzice ciągle dbają, żebyś miał tu kolorowo – uśmiechnął się delikatnie i rozejrzał dookoła. – Też chciałem coś przynieść, ale to chyba nie miałoby sensu. Znowu pytali, czy wrócę na trening, ale wiesz co? Dopóki nie wrócisz ze mną na boisko, nie wiem, czy zniosę ciężar gry – przygryzł dolną wargę i znów włożył ręce do kieszeni. – Widzimy się jutro, krewetko. Będę czekał całe swoje obsrane życie, żeby znów zobaczyć twój uśmiech.
Odszedł, zostawiając pogniecioną kartę. Nawet nie starał się, żeby specjalnie ją zapakować – to nie byłoby w jego stylu.
"Dziś mija rok, Shoyo. Najlepszy i najgorszy rok mojego życia – głównie dlatego, że rok temu pocałowałeś mnie na dachu pieprzonej Nekomy.
Tak swoją drogą to jesteś pieprzonym egoistą, Shoyo. Gdybym się nie dopytywał, to nawet bym nie widział o twoim chorym sercu, idioto.
I właśnie to Cię zabiło. Chciałeś być idealny, ale dla mnie taki właśnie byłeś. Byłeś, jesteś i będziesz.
Kocham Cię,
Twój na zawsze, Tobio."Usiadł na schodach prowadzących tuż do niewielkiego jeziora i otworzył kolejną paczkę papierosów. Zaciągnął się dymem i zamknął oczy, opierając głowę na betonowej barierce.
To właśnie tutaj Shoyo wybuchł przed nim po raz pierwszy. I właśnie tutaj Kageyama starał się go za wszelką cenę uspokoić. Brunet jakby czuł w ustach smak lodów czekoladowych, które wtedy jadł, a które po chwili roztapiały się na kostce chodnika.
Zamknął oczy i mocno zacisnął powieki. Tym razem się nie rozpłacze. Robił to za każdym razem na myśl o ukrywanej chorobie swojego chłopaka.
– Jak widać, każdy z nas miał swoje sekrety – kolejna chmura dymu wzbiła się w powietrze.
Kageyama Tobio powoli uczył się żyć ze złamanym sercem.
^^^^^
~Sitarka

CZYTASZ
|| Sekrety || Kagehina
FanfictionDelikatnie przejechał dłonią po lekko zarysowanych pod skórą żebrach. Doczekał momentu, w którym był w stanie spokojnie policzyć kilka z nich. Oplótł palcami chudy już nadgarstek; palce nadal nie stykały się przy opuszkach. Gdzie Shoyo postanawia d...