12. "Nigdy więcej"

5.5K 476 401
                                    

Hinata Shoyo był zakochany.

A kochał Kageyamę Tobio. Nie wiedział, od jak długiego czasu, bo uświadamiał to sobie z każdym dniem coraz bardziej – krok po kroku. Pokonał długą drogę, aby to w końcu zrozumieć. Niestety było już za późno, żeby mu o tym powiedzieć.

Bo Kageyama Tobio wybrał kogoś innego – kogoś pięknego, bez skazy. Kimś, kim Hinata Shoyo nigdy nie będzie.

Przebiegł pierwszy kilometr, gdy poczuł delikatne kłucie w sercu. Kogoś innego, kogoś innego, kocha kogoś innego – tylko te słowa krążyły w jego głowie. Shoyo nie był wystarczająco dobry, żeby to jego pokochano.

Od feralnego popołudnia minęły dwa dni. Hinata od tamtego czasu nie był w szkole, nie odbierał telefonów i nie odpisywał na wiadomości. Chociaż Kageyama próbował dodzwonić się do niego dziesiątki razy i wysłał setki smsów, on nie miał zamiaru odpowiedzieć.

Przebiegł kolejny kilometr, a w głowie odtwarzał sobie treść wiadomości, które dostawał codziennie od swojego – z resztą juz chyba byłego – chłopaka.

"Pogadajmy"

"Odbierz"

"Wszystko Ci wyjaśnię, Shoyo, proszę"

"Kocham Cię, idioto, kocham"

Na myśl o ostatniej wiadomości, którą dostał, jego oczy lekko się zaszkliły. Puste słowa. Tylko puste słowa. Serce znów zabiło szybciej, nakręciło mu się w głowie. Chodzili ze sobą zaledwie miesiąc, a Tobio już zdążył namieszać tak w jego życiu.

Zatrzymał się, żeby złapać głębszy oddech. Oparł ręce o kolana i przymknął oczy. Od dwóch dni Hinata Shoyo nic nie jadł. Obliczenie bilansu nie było zbyt trudne – czarna kawa i woda z cytryną – całe cztery kalorie. I ani jednej więcej.

Uśmiechnął się na tę myśl. Nadal ma cel, a nie może pozwolić sobie na porażkę. Pomimo pulsującego bólu w klatce piersiowej dobiegł do domu i od razu poszedł pod prysznic.

Zdjął z siebie ubrania i w samych bokserkach stanął przed lustrem. Obrzydliwe, tłuste uda i grube ramiona widniały w odbiciu. Stanął na wadze, co prawie doprowadziło go do łez. Czterdzieści cztery kilogramy – o czterdzieści cztery za dużo.

Kątem oka zauważył bawełniany, granatowy sweter Tobio, który leżał obok umywalki. Chyba powinien mu go oddać. Zrobi to jeszcze dziś wieczorem.

Wziął szybki prysznic i unikając swojego odbicia, ubrał się, zgarniajac ubranie, które nie należało do niego. Wyszedł z domu w mokrych włosach, rzucając tylko szybkie "wychodzę" do rodziców.

– Gdzie idziesz? – jego młodsza siostra złapała go jeszcze na chwilkę, gdy chciał już zamykać drzwi.

– Muszę... zakończyć jedną sprawę – uśmiechnął się ciepło.

Nie czekając na odpowiedź, zamknął drzwi i powolnym krokiem poszedł w stronę domu Kageyamy. Wziął głęboki wdech, gdy stanął przed drzwiami jego mieszkania. Zapukał kilka razy i czekał.

Tobio otworzył drzwi i wpatrywał się w Hinatę z otwartymi oczami przez kilkanaście sekund w bezruchu. Otrząsnął się szybko, natychmiast do niego podbiegając i zamykając w szczelnym uścisku.

Hinata chciał się wyrwać, oddać mu bluzę i uciec jak najszybciej, ale znów poczuł przyjemne ciepło na całym ciele. Co by się nie stało, czego Kageyama by nie zrobił – Hinata nie potrafił tego ciepła odtrącić.

– Przepraszam, przepraszam, przepraszam, Shoyo – Tobio przyciągnął go do siebie jeszcze bardziej. – Wytłumaczę ci wszystko, tylko daj mi chwilę.

– Przyszedłem tylko oddać ci sweter... – Shoyo powoli odsunął się od rozgrywającego. – Zostawiłeś go u mnie niedawno.

Spuścił wzrok i wpatrywał się w równo wyłożoną kostkę przed wejściem. Tobio za to nie zastanawiał się ani chwili i wciągnął chłopaka – swojego chłopaka – do środka.

Shoyo nie protestował. Jakaś jego część miała cichą nadzieję, że tak się stanie, ale nie chciał tego przyznać przed samym sobą. Usiadł na fotelu w pokoju Tobio.

– Po pierwsze, słyszałeś z miesiąc temu moją rozmowę z Hinami. To ona mnie pocałowała – oparł ramiona na podłokietniku fotela. – Ja tego nie chciałem, ani trochę.

Zbliżył się do twarzy Hinaty na tyle, że ten czuł jego oddech na szyi. Hinata był zupełnie zmieszany – nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Nie miał już pojęcia, co jest prawdą.

– Po drugie... – nie dał rudzielcowi nawet sekundy na reakcję. Pocałował go gwałtownie, przykładając dłoń do jego policzka. – Kocham cię, idioto, kocham. I gówno mnie obchodzi czyjeś zdanie, opinia, cokolwiek. Nie mam zamiaru cię tracić przez laskę, która jest za głupia, żeby sobie odpuścić.

Dla Hinaty wydarzyło się zdecydowanie zbyt dużo w zbyt krótkim czasie. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, więc po prostu milczał. Nie wiedział, czy powinien mu wierzyć i zostać, czy zignorować i wyjść jak najszybciej.

– Nie rób tak więcej – tylko tyle potrafił z siebie wydusić, co i tak przyszło mu z trudem.

Nie wiedział, czy podjął odpowiednią decyzję, ale postanowił zaufać mu po raz kolejny. Zawiesił mu ręce na szyi przyciągając go do siebie. Cholernie mu tego brakowało. Potrzebował Kageyamy dużo bardziej niż jedzenia, leków, w sumie czegokolwiek.

Rozgrywający pociągnął go za sobą i usiadł na łóżku, przez co Shoyo wylądował na jego kolanach. Całowali się spokojnie, a każdy następny pocałunek był coraz przyjemniejszy. Z głowy Hinaty ostatnie dwa dni zniknęły i został po nich tylko niewyraźny ślad.

– Te dwa dni były dla mnie pieprzoną wiecznością – Tobio oderwał się od niego na chwilę.

– Nigdy więcej tak nie rób – chociaż Hinata wiedział, że to nie zależało od Kageyamy i tak wolał to powiedzieć.

Tobio przyciągnął go jeszcze bliżej siebie, żeby znów złączyć ich usta w pocałunku. Dużo bardziej zachłannym niż poprzednie. Hinata wzdrygnął się lekko, gdy poczuł ciępłą dłoń delikatnie wsuwającą się pod materiał jego koszulki. Nie protestował jednak, pozwalając Kageyamie na zostawienie kilku czerwonych śladów na swojej szyi.

Hinata Shoyo kochał Kageyamę Tobio.

^^^^^

Wiecie jak przyjemnie mi się to pisałooo. Myślę, że rozdział wyszedł w miarę okej i wszystko się klei. Dajcie znać, co o nim myślicie ^^

~Sitarka

|| Sekrety || KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz