10. "Cicho bądź"

6.2K 492 912
                                    

Obóz z Nekomą dobiegł końca. Nie było smutnych pożegnań.

Cała drużyna czekała w autobusie na Keia. Wszyscy zaczynali się już denerwować, bo miał tylko wrócić się po swoją mangę do ośrodka. Nie byli jednak świadomi, że poszedł tam z zupełnie innego powodu.

- Czekają na mnie. Co chciałeś? - Tsukishima stał oparty o barierkę balkonu na hali sportowej.

- Proste, że się pożegnać - złapał palcem za jedno ze szkiełek okularów Keia.

- Idioto, upalcujesz je...

- Nie to jest teraz istotne, i d i o t o. Mówiłem ci, że z nimi tak średnio wygodnie - zniżył głos przy ostatnim słowie i głośno się zaśmiał. Kuroo od zawsze lubił się droczyć.

Brunet pochylił się do przodu na tyle, że Kei czuł jego oddech ja swojej szyi. Tetsurou przyłożył ręce po obu stronach barierki, stykając nos z nosem Tsukishimy.

- Kuroo, zostaw go! Kazali mi przyjść po Tsukishimę, bo wszyscy na niego czekają! - biedny Lev został jednak zbesztany przez Kuroo, a jego misja zakończyła się niepowodzeniem.

- Zamknij mordę, pajacu! Nie widzisz, że jest zajęty? - krzyknął w stronę chłopaka. - Z resztą ja też jestem - dodał nieco ciszej.

Pochylił się do przodu, przykładając usta do szyi Keia.

- Czy dasz mi w końcu wrócić do domu w spokoju? - Tsukki nawet nie drgnął.

Przynajmniej nie do momentu, w którym kapitan Nekomy go nie pocałował. W ciągu ostatnich kilku dni robili to dość często, ale myśl, że to jeden z ostatnich pocałunków, sprawiała, że był bardziej wyjątkowy. Kei zacisnął rękę na ramieniu Tetsurou, a drugą przyłożył do policzka chłopaka, żeby po chwili się od siebie oderwać.

- Do następnego, Kei - Kuroo skradł jeszcze szybkiego buziaka i uwolnił blondyna ze swoich objęć.

- Do następnego, Tetsu - i odszedł, nakładając swoje okulary z powrotem na nos. Tsukishima Kei jednak potrafi się uśmiechać.

***

- Wiem, że obóz był super, ale wracamy do rzeczywistości, chłopcy! - głos trenera rozbrzmiał na całej hali liceum Karasuno. - Na dzisiaj wystarczy, lećcie się przebrać.

Wszyscy weszli do szatni, powoli się przebierając. Hinata jak zwykle starał się opóźnić ten moment, dopóki wszyscy nie wyjdą z pomieszczenia.

- Hinata, co się odstawiało na dachu na obozie w pierwszą noc? - Tanaka szybkim ruchem ściągnął koszulkę. - Całowałeś się z Kageya... - nie dane mu było dokończyć.

Noya - używając najprawodpdobniej całej swojej siły - uderzył Tanakę w tył głowy. Wszystkie oczy skierowały się w stronę Shoyo i Tobio. W spojrzeniach mieszały się szok, zdziwienie i niepewność.

- Baranie, miałeś nie mówić przy wszystkich - Yuu przyłożył mu jeszcze raz, tym razem trochę lżej. - Dupą myślisz czy jak?

Kageyama spojrzał przestraszony na Hinatę. Nie był pewny, jak ma zareagować. Niby się całowali, ale... Czy wszyscy powinni o tym wiedzieć?

- Dwa półgłówki, całkiem słodko - Tsukki już łapał za klamkę, żeby wyjść na zewnątrz.

- To prawie jak ty i Kuroo - Yamaguchi chyba zorientował się odrobinę zbyt późno, że powiedział to na głos.

- Co?

- Kto?

- Co?

- On i... co?

- Że co?

Cała drużyna straciła zainteresowanie wcześniejszą informacją. Nowa wiadomość, którą poznali przed chwilą zupełnie wprowadziła ich z równowagi. Tsukishima "największy cham na Ziemi" Kei i Kuroo "najprzystojniejszy idiota w Tokyo" Tetsurou... razem?

- W skali od jeden do dziesięć powinno was to interesować na minus dwa - Tsukki trzasnął drzwiami.

- Spokojnie, przecież każdy ma prawo do miłości - Sugawara przymknął oczy i delikatnie się uśmiechnął. - Nie będziemy się niepotrzebnie wtrącać.

Tanaka ulotnił się w ułamku sekundy, jakby bojąc się ewentualnego ataku Noyi. Miał z resztą rację, bo było to całkiem prawdopodobne.

Hinata był cały czerwony - było mu głupio, nie wiedział, co powinien zrobić. Kageyama zareagował podobnie.

- Nic się nie dzieje. Jakbyście chcieli, żebym pogadał z resztą, dajcie znać - Suga przychylił lekko głowę w bok i położył dłoń na ramieniu Hinaty. - Zacznij trochę jeść, chudzielcu - chyba nie zdawał sobie sprawy, jak ten niewinny żart może wpłynąć na rudzielca.

Niebo delikatnie się ściemniło. Tobio i Shoyo po dość nieprzyjemnym coming out'cie szybko zebrali się do wyjścia. Szli spokojnie do swoich domów. Z tą różnicą, że cisza nie była tak swobodna jak zawsze. Oboje chcieli coś powiedzieć, a nie mieli pojęcia, od czego zacząć.

- Ja... - Shoyo zatrzymał się. - Nie wiem, czy to dobry pomysł.

- Co masz na myśli? - Tobio stanął na przeciwko niego.

- Widziałeś, jak zareagowali. To nie było zbyt przyjemne - Hinata przymknął jedno oko i zmarszczył nos.

- Nie obchodzi mnie to za bardzo - delikatnie musnął dłonią palce Shoyo. - Interesują mnie teraz dwie rzeczy. Siatkowka i ty - Kageyama nigdy nie był dobry w wyznawaniu swoich uczuć.

- Czy ty właśnie nazwałeś mnie rzeczą? - Tobio nawet lubił słuchać tych głupich pytań. Hinata zadawał je zbyt często, żeby się do tego nie przyzwyczaić.

- Cicho bądź - pochylił się do przodu. Czoła chłopaków się stykały, a usta dzieliły zaledwie centymetry. - Chyba się powtarzam, ale nie obchodzi mnie nic innego. Więc pieprzyć ich opinię - splótł palce z dłonią Hinaty.

Całowali się długo i powolnie. Ręce Hinaty delikatnie zaciśnięte na koszulce Tobio, ramiona rozgrywającego oplecione wokół talii Shoyo i szybkie bicie ich serc. To rudzielca waliło szczególnie mocno z dwóch powodów - zapomniał o lekach, a Kageyama sprawnie przyspieszył mu tętno.

- Zacznij jeść - rozgrywający na chwilę oderwał się od Hinaty - Dla mnie, dla siebie. Proszę.

- To nie jest takie proste... - przyciągnął twarz do torsu Kageyamy, żeby ukryć łzy.

Nie chciał, żeby Tobio przez niego cierpiał, ale on podjął już decyzję. I było za późno, żeby przed nią uciec. Poczuł dłoń delikatnie wplatającą się w jego włosy. Nie wiedział, ile jeszcse da radę, ale chce osiągnąć wyznaczony sobie cel.

Ciepło. Ciepło, które dawał mu Kageyama to najlepszy lek. Nie potrzebuje innych.

^^^^^

Trochę nie miałam pomysłu na ten rozdział, ale myślę, że wyszło okej. Miałam mały problem, żeby opisać to, co chce w nim zawrzeć.

Dajcie znać jak się podobało, co u was^^

~Sitarka

|| Sekrety || KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz