Hinata obudził się około siódmej rano. Nie zmusił się do otwarcia oczu, tym bardziej do jakiegokolwiek ruchu. Dopiero po dłuższej chwili zaczęły do niego docierać jakiekolwiek bodźce. Pierwsze co poczuł to delikatny oddech na włosach. W końcu zebrał się do tego, żeby rozejrzeć się wokół siebie.
Powoli uchylił jedną powiekę i spojrzał na zegarek. Wstawianie o tak wcześniej godzinie powinno być zabronione. Potem uniósł lekko głowę i dostrzegł Kageyamę. Nie do końca pamiętał, kiedy zasnął zeszłego wieczoru. Wiedział tylko, że przez całą noc czuł przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele.
Złapał się na tym, że uśmiechał się na myśl o przytulaniu Kageyamy. Policzki lekko go zapiekły – mógł sobie tylko wyobrazić lekkie wypieki na swojej twarzy. Co gorsza, zupełnie bez powodu...
Wstał z łóżka, żeby zasłonić rolety. Słońce już dawno zaczęło wschodzić, a promienie wpadały prosto do pokoju Hinaty. Starał się to zrobić jak najciszej, żeby nie obudzić Tobio. Jednak już pierwsza próba okazała się zupełną porażką. Coś – a raczej ktoś – pociągnął Shoyo za rękaw bluzy, gdy ten podniósł się na łokciach. Kageyama – najprawdopodobniej nadal śpiąc – przyciągnął go lekko do siebie. Hinata zupełnie się tego nie spodziewał.
Znów spojrzał na zegarek. Minęło zaledwie kilka minut. Chciał przyciągnąć jeszcze trochę ciepła, które biło od Kageyamy. Szczególnie, że w tym momencie samo do niego lgnęło. Nie wiedział, czy powinien, ale wizja kolejnej chwili spokoju była zbyt kusząca.
Zerknął na Kageyamę i jego przymknięte oczy. Gdy spał, wyglądał dużo spokojniej. Nie miał już tak rozbieganego spojrzenia i nie wyglądał na złego (co było oczywiste dla osób, które z nim przebywały).
Hinata opadł na łóżko, przybliżając się do Kageyamy. Wiedział, że ten śpi i nie do końca zdaje sobie sprawę z tego co robi, ale odpowiadało mu to.
– Nie jesteś taki straszny, kiedy śpisz... – uznał Shoyo i przymknął oczy.
Nie wiedział, czy na pewno powinien, ale położył rękę na klatce piersiowej Tobio. Rytmiczne bicie serca chłopaka jakoś go uspokajało. Z resztą wszystko, co robił Kageyama, sprawiało mu radość. Z dnia na dzień chyba coraz bardziej się do niego przywiązywał.
Lekko podciągnął kolana i przysunął się do rozgrywającego. Chwilami przechodziło mu przez myśl, że chciałby budzić się tak częściej, ale od razu wybił sobie ten pomysł z głowy. Nie, to tak nie działa.
Nie wiedzieć kiedy, znów zasnął.
***
Tobio obudził się dość późno. Kilka minut po dziewiątej zorientował się, która jest godzina. Prawie nigdy nie spał tak długo – głównie ze względu na problemy ze snem.
Chciał podnieść się do siadu, ale ciężar na klatce piersiowej nie za bardzo mu na to pozwalał. Westchnął, czując zapach pomarańczy. Hinata na nim zasnął, a on nie miał serca, żeby to obudzić. Podniósł jedna dłoń i zaczął bawić się włosami chłopaka. Przeczesał je palcami, zakładając jedno, dłuższe pasemko za ucho. Powtarzał Shoyo milion razy, żeby w końcu skrócił tę burzę rudych loków.
Zahaczył jednym palcem o policzek niższego. Kiedyś miał urocze, zaokrąglone rysy twarzy. Nie za dużo zmieniło się w tej kwestii, jednak dało się dostrzec bardziej zarysowane kości policzkowe czy delikatnie podkreśloną żuchwę. Nie miał pojęcia, czy to z powodu nagłego spadku wagi, czy Hinata po prostu wydoroślał.
Westchnął cicho, zabierając swoją dłoń. Nie powinien był tego robić, doskonale wiedział, że nie powinien.
Kageyama za wszelką cenę starał się nie dopuścić do świadomości, że coraz bardziej zależy mu na swoim koledze z drużyny. Ta myśl go przerażała.
Z zamyślenia wyrwała go wibracja telefonu, dostał wiadomości z matki.
Od: Mama
Do: Kageyama Tobio
"Gdzie jest Tobio? Oddajcie mi Tobio!!"Od: Mama
Do: Kageyama Tobio
"Ojciec wymyślił porządki. Jak nie zjawisz się w ciągu 30 minut to obawiam się o twój pokój. Meble będą lataać"Uśmiechnął się na teść wiadomości. Jego mama zawsze potrafiła poprawić mu humor. Nawet jeśli przekazywała mu rzeczy, które powinny go zirytować.
Próbował wstać, nie budząc przy tym Hinaty, ale nie szło mu to za dobrze. Już po chwili dało się usłyszeć ciche mruczenie – prawdopodobnie dezaprobatę – ze strony rudzielca.
Kageyama wstał, zabierając swoje rzeczy do łazienki. Szybko się umył i przebrał. Jego włosy nie wyglądały zbyt dobrze. Każde pasemko roztrzepane i sterczące w inną stronę. Lekko je ułożył i wrócił do pokoju Shoyo.
Nie chciał wychodzić bez pożegnania, ale nie widziało mu się budzić chłopaka. Chciał spełnić swój podstępny pomysł i zmusić Hinatę do zjedzenia z nim śniadania, ale jego plany zostały pokrzyżowane.
Wziął kartkę leżąca na biurku, złapał za długopis, żeby zostawić tej krewetce krótką wiadomość.
"Matka dzwoniła i kazała mi szybko wracać do domu. Nie budziłem Cię. Zjedz coś jak wstaniesz."
Myślał, że tyle wystarczy, ale potem uznał, że dopisze coś jeszcze.
"PS Ja nigdy nie jestem straszny."
Złożył kawałek papieru na pół i położył na szafce nocnej. Nie mógł oprzeć się przed ponownym dotknięciem Hinaty. Zewnętrzną częścią dłoni przejechał od policzka pod szyję chłopaka, łapiąc w palce kołnierzyk koszulki.
Nie mógł i nie powinien. Zabrał dłoń.
Szybko założył buty i wyszedł z domu Hinaty. To nie powinno się dziać i doskonale o tym wiedział. Jedyne czego chciał, to wyciągnąć Hinatę z choroby. To wszystko. Przynajmniej miał nadzieję, że tak jest...
^^^^^
3974 dzień kwarantanny, jak się bawicie?
Mi się już chce rzygać na myśl o kolejnych dniach w domu: )
Dajcie znać jak wam się podobał ten rozdział<3
~Sitarka
CZYTASZ
|| Sekrety || Kagehina
FanfictionDelikatnie przejechał dłonią po lekko zarysowanych pod skórą żebrach. Doczekał momentu, w którym był w stanie spokojnie policzyć kilka z nich. Oplótł palcami chudy już nadgarstek; palce nadal nie stykały się przy opuszkach. Gdzie Shoyo postanawia d...