Alice
Mój kochający i nieznośny brat, wiecznie jedząc czekoladę Remus, ambitna Lily, cierpliwa i opanowana McGonagall, a nawet Syriusz z którym mam napięte stosunki. Poczułam jak ważni dla mnie są. Nie umiałabym sobie bez nich znaleźć miejsca. Poczułam wściekłość na tego, kto chce zranić moich bliskich używając do tego tak podstępnej magii. Przepełniona emocjami chwyciłam różdżkę i wypowiedziałam zaklęcie wlewając w nie wszystkie emocje.
-Protego
Nie wiedziałam czego się spodziewać. Mam podobny rodzaj mocy co osoba, która rzuciła to zaklęcie, ale czy zwykłe Protego zdziała coś przeciw magii, która wręcz skrzyła się w powietrzu.
Jednak moje zaklęcie zadziałało. Wypiętrzyła się ogromna skalna ściana formując tarczę, a z ziemi zaczęły wyrastać grube pnącza pnąc się po ścianie zamku, by finalnie otoczyć wieżę szczelny kokonem. Wzmógł się wiatr, który rozwiał ciemne chmury zalegające nad zamkiem.
Poczułam jak momentalnie opływają ze mnie siły.
-Moonlight idź po pomoc
Nie pamiętam jak, ale udało mi się cofnąć moje zaklęcie. Oparłam się o ścianę i zsunęłam na nieprzyjemnie chłodną posadzkę. Dorona co chwilę szczypała moje ucho, aby sprawdzić czy jestem przytomna. Po kilku dłużących się w nieskończoność minutach do sali wbiegła moja kotka, a za nią zaaferowany James i McGonagall.
Przetarłam oczy ze zmęczenia. Wiem, że spałam, ale nie wiem ile. W moich nogach leży Moonlight. To pokrzepiające, czuć jej ciężar na moich nogach po przebudzeniu. Ostatnio zaniedbałam spędzanie czasu z kotką. Postanowiłam sobie, że to zmienię.
Po obiedzie przyszedł do mnie James. Okazało się, że spałam dwa dni z przerwami na posiłki, których kompletnie nie pamiętam. Rozmawialiśmy o ostatnich wydarzeniach. Okazało się, że nikomu na szczęście nic poważnego się nie stało, a moje zaklęcie owiane jest tajemnicą dla niemal wszystkich uczniów. Tylko Huncwoci i zapewne Lily domyślali się tego, co zrobiłam. James powiedział, że wraz z Remusem ma informacje dla mnie.
Wieczorem odwiedziła mnie profesor McGonagall wraz z dyrektorem. Opiekunka mojego domu uświadomiła mnie ile kosztowało mnie to zaklęcie. Mogłam zginąć, choć wtedy jakoś nie miałam innej opcji niż śmierć. Albo ginąć ratując bliskich, albo poprostu zginąć.
Będę kontynuować osobiste zajęcia z McGonagall, bo chcę lepiej panować nad moją magią. Nie chce móc jej używać tylko wówczas, gdy odczuwam silne emocje.
Remus
Minęły dwa dni od momentu wyjścia Alice ze szpitala. Mieliśmy już wszystko ustalone z Jamesem. Dziewczyna czekała na mnie na kanapie. Zacząłem jej opowiadać o tym jak czuję się na codzień. Oczywiście powiedziałem, że wyczytałem to w jakiejś książce. Mówiłem o tym, jak bardzo słabnę, gdy zbliża się pełnia, jak bardzo muszę nad sobą panować, by nikomu niczego nie zrobić w przypływie złości, jak w chwilach ogromnej wściekłości postrzegam świat oczami wilka, powiedziałem też o tym, że będąc wilkołakiem cały czas czuje się bestie w sobie, a w końcu, co było najbardziej ryzykowne, powiedziałem jej o tym, że czekolada pomaga w uspokojeniu się.
-Więc wszyscy Huncwoci są wilkołakami- zaśmiała się
Właściwie to tylko jeden
Dziewczyna zaczęła dywagować, że to tylko potwierdzałoby teorię o tym że jad wilkołaka zlewa się z organizmem, ale ten ma siłę go zwalczać.
Przyjrzałem się jej dokładnie. Miała ciemne, sięgające do talii włosy. Ciężko było stwierdzić czy są czarne, czy jeszcze brązowe, jak u Jamesa. Zielone oczy okalał las rzęs, a na lekko zadartym małym, ale nie zbyt małym, nosie była para okularów. Często zagryzała wargę kiedy się zamyśliła. Jej malinowe zazwyczaj usta przybiera wtedy mocniejszą barwę. Było po niej widać kiedy myśli. Najczęściej patrzy się w dal zagryzając wargę, bawiąc się włosami, strzelając kostkami lub potrząsając kolanem.
- Remus, słuchasz mnie?- dziewczyna pomachała mu ręką przed oczami
- Przepraszam zamyśliłem się
- Nic nie szkodzi- zaśmiała się- chciałam ci podziękować. Teraz mam dobry trop. Co prawda nadal muszę poszperać w książkach, aby znaleźć jakieś informacje. Chyba, że poszwendam się po szemranych sklepach i znajdę krew wilkołaka- powiedziała uśmiechając się
- Powiedz mi, dlaczego tak ci zależy na tym leku- Alice spochmurniała
- Gdy byłam mała, miałam przyjaciela. Jak na pięciolatków byliśmy ze sobą zżyci. W pewnym momencie jego mama zabroniła nam się widywać. Tylko na chwilę i w jej towarzystwie mogliśmy się widzieć, ale później nawet to nie było możliwe. Tom, jak się później okazało, zachorował na likantropię. Gdy my uczyliśmy się zaklęć, on nienawidził samego siebie za to, że jest chory. Pewnego dnia wyszedł z domu i już nie wrócił- Alice miała łzy w oczach- uważam, że ta choroba nie powinna nikogo skreślać. To nie była jego wina, że był chory, a mimo, że przez jedną noc w miesiącu się zmieniał, to przecież cały czas był człowiekiem. Prawda? Żałuję, że nie miałam możliwości mu pomóc, ale mogę pomóc innym. Dlatego tak chcę znaleźć ten lek.To byłby odpowiedni moment, moment na wyznanie prawdy.
Ale co jeśli Alice pomyśli, że zadawałem się z nią tylko dla leku?
- Ehh to był ciężki dzień. Pójdę się położyć
- Jasne, dobranoc- lekko się uśmiechnęła po czym również poszła do swojego dormitorium
CZYTASZ
Siostra Jamesa
FanfictionNie wszyscy wiedzą, że James Potter miał siostrę. Oto jej historia. Uniwersum należy do J. K. Rowling