Rozdział 17.

4.5K 258 14
                                    

Alice

Od razu po zjedzeniu ruszyliśmy w stronę skrzydła szpitalnego.
Po otwarciu drzwi oczy zaszły mi łzami, a z piersi wyrwał się szloch...

- Remus!- pobiegłam do chłopaka i go przytuliłam- tak bardzo się martwiliśmy!
- Przepraszam- wychrypiał- Jesteś pewnie na mnie zła...
- Oczywiście, że jestem zła!- czuję jak do oczu napływa mi więcej łez- Jestem wściekła! Martwiliśmy się wszyscy tak bardzo! Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś ci się stało przez ten eliksir.

Chłopcy dołączyli do nas i przywitali się z Remusem. Po chwili do sali weszła Pani Pomfrey. Remus musiał zostać w skrzydle szpitalnym trzy dni, a do końca tygodnia nie mógł chodzić na lekcje. Mieliśmy zwracać na niego szczególną uwagę. Nie wiadomo czy mój eliksir nie wywoła jakiś skutków ubocznych.

Mimo wszystko strasznie się bałam. Nie wiadomo, co się wydarzy podczas pełni, jak będzie czuć się Remus, czy nic mu się nie stanie...

To będą długie dwa tygodnie...

Dni mijały nieubłaganie, a pełnią zbliżała się wielkimi krokami. By oderwać myśli wychodziłam na spacery z Regulusem. Zaprzyjaźniliśmy się, a Syriusz, o dziwo, nie zrobił z tego powodu awantury. Okazuje się, że mój przyjaciel jest na prawdę zagubiony.

Nie chce, by rodzice traktowali go jak Syriusza, bo mimo wszystko to są ich rodzice, ale niejednokrotnie zastanawiał się nad sensem ich przekonań. W dodatku to ich ślepe zamiłowanie do Voldemorta, który robi rzeczy straszne, okrutne i nieludzkie tylko dlatego, że ktoś pochodzi z rodziny mugoli, jest przerażające. Postanowiłam zapoznać go z kilkoma czarodziejski mugolskiego pochodzenia i namówić do rozmowy z Syriuszem, a raczej Syriusza do rozmowy z nim.

Lecz dopiero po pełni. Teraz liczy się przede wszystkim Remus. 

Nie wiedzieliśmy co zrobić, by być razem z Remusem podczas pełni. Pani Pomfrey miała tym razem iść z nim, bo mógł potrzebować pomocy. Miałam iść z nią, by w razie czego jej pomóc, jednak nie zmienia to faktu, że chłopcy chcieli być w pobliżu. 

Dzień przed pełnią musieliśmy coś postanowić. Siedzieliśmy w ich dormitorium zajadając się ciastkami czekoladowymi i pijąc sok dyniowy. Nie znaleźliśmy rozwiązania bardziej sensownego niż wysłanie chłopaków pod peleryną niewidką do wrzeszczącej chaty i odesłanie Pani Pomfrey gdyby nic się nie działo. 

Następnej nocy zrobiliśmy tak, jak postanowiliśmy. Siedziałam z Panią Pomfrey w sąsiednim pokoju czekając aż wyjdzie księżyc.

- Alice!- głos Remusa łamał się z radości- Księżyc świeci! Wszystko w porządku! 

Uśmiechnęłam się jak głupia. Obiecałam Pani Pomfrey, że będę czuwać nad Remusem, po czym udałam się do chłopców. Tamtej nocy świętowaliśmy. Jedliśmy czekoladowe żaby, piliśmy piwo kremowe i cieszyliśmy się szczęściem naszego przyjaciela.

Siostra Jamesa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz