wciąż ufam, spijam twoje kłamstwa
by na nowo wpaść w ubranie nieboszczyka
związane linami serce ledwo drga
jakoby wnet miało wybić ostatnią melodię
melodię utrapionego mędrca który chciał wierzyć
że jego dary równie dobrze przyozdobią jej ego
jak gdyby Melchior, Baltazar i Kacper upadli u jej stóp
prosząc o nutkę nadziei, spokoju i miłości
nie tędy droga gdy bogini kapryśna, wymyślna
gdy bogini odtrąca serce na dłoni rozbijając je o kant stołu
pragnąc więcej, niszcząc smugi frenezyjnego światła
stając po stronie idącej zmory nieczystej
koniec blisko, trumna otwarta
niemy krzyk rozrywający gardło:
„Wlejcie tam miłość, wybijcie ciemność!”
Lecz nikt nie słucha, wrota zamknięte, śmierć objęła nieboszczyka.
CZYTASZ
Łodzie niby parasole
Puisiemocje płynące nurtem rzeki wnet zatoną. nie wrócą. staną się brzydkie. staną się największym zmartwieniem. drugi tom poezji.