mała niedźwiedzica

894 77 5
                                    


                 Można było powiedzieć, że bardzo stresowałam się imprezą Józi. Spędziłam dwie godziny na wyjmowaniu wszystkich rzeczy z szafy, ponownym chowaniu ich, wyjmowaniu i wybieraniu odpowiedniego stroju, aż w końcu się poddałam. O piętnastej trzydzieści wszystkie moje ubrania były na podłodze, a ja jeszcze nawet nie wzięłam prysznica.

W końcu zdecydowałam, że nie ma sensu wybierać niczego przed wzięciem prysznica, więc ruszyłam do łazienki, zdjęłam piżamę i weszłam do kabiny. Próbowałam pozbyć się zbędnych myśli, gdy wcierałam szampon we włosy najmocniej, jak tylko potrafiłam, ale nadal nie byłam pewna, czy będę umiała zachowywać się odpowiednio do sytuacji lub czy może wszystko zepsuję i będę musiała skupiać się na niezwymiotowaniu (nie przez alkohol, a przez zdenerwowanie).

Kiedy już wyszłam spod prysznica, zrobiłam coś, czego nigdy wcześniej jeszcze nie robiłam — nałożyłam maseczkę na twarz i owinęłam się ręcznikiem, po drodze włączając jeszcze jedną z moich najbardziej ekscytujących playlist. Z głośnika zaczęła grać melodia Fell in Love With a Girl od The White Stripes, a ja włożyłam całe moje serce do tańca i być może również dwie lewe stopy, ale przynajmniej dobrze się bawiłam. Machałam rękami i poruszałam głową, nogi prowadziły mnie po całym pokoju i...

— Aniu!

I... Upadłam. Cholera, Maryla.

— Auć — wyszeptałam. — Uch... Tak?

— Muzyka jest za głośno, mogłabyś trochę przyciszyć?

— Jasne! Oki doki! — Wzdrygnęłam się przez moją własną odpowiedź. Kto w ogóle jeszcze tak mówi?

Wykonałam polecenie i przyciszyłam muzykę. Przestałam również tańczyć. Musiałam spędzić sporo czasu pod prysznicem, bo była już szesnasta, a ja nadal musiałam wysuszyć włosy, których było dość dużo — sięgały od czubka mojego głowy aż do bioder — pomalować się i zajść po Dianę do jej domu.

Złożyłam wszystkie ubrania, ale nie odłożyłam ich na miejsce, bo w końcu nadal musiałam zdecydować, co założę, po czym umyłam twarz. Nie wiem dlaczego, ale mała część mnie myślała, że może, tylko być może, piegi zejdą razem z maseczką. Nie zeszły. Wysuszyłam włosy, a zanim zdążyłam zacząć je pleść, coś podpowiedziało mi, bym zostawiła je rozpuszczone i nie wyglądało to najgorzej.

Założyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół, by coś zjeść. Była już prawie siedemnasta, a ja umierałam z głodu. Weszłam do kuchni, w której spotkałam Marylę, by zrobić sobie kanapki z grillowanym serem.

— Witaj, Aniu.

— Hej, Marylo. Chcesz kanapkę?

— Nie, dziękuję. Na co się tak szykujesz? Zajmujesz łazienkę od piętnastej—

— Właściwie to od piętnastej trzydzieści — zauważyłam i zaczęłam robić kanapkę, próbując na nią nie patrzeć. Nawet nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo stresowałam się rozmową na ten temat.

— W każdym razie, wczesny prysznic, głośna muzyka, suszarka...

— Um, spotykamy się u Józi.

— Spotykacie się?

— Właściwie to impreza.

Maryla się zawahała. Chyba żadna z nas nie wiedziała, co powinna powiedzieć.

— Cóż, to... To świetnie. To świetnie, Aniu. Wróć do domu dziesiątej trzydzieści.

— To trochę za wcześnie. Myślałam o północy...?

— Ha! Nie ma szans.

— Dobra. Jedenasta trzydzieści.

— Jedenasta.

— Jedenasta piętnaście.

— Zgoda.

Wzięłam moje kanapki, odstawiłam je na stół i mocno przytuliłam Marylę.

— Dziękuję, dziękuję, dziękuję!

Kobieta zaśmiała się i odwzajemniła uścisk.

— A teraz zjedz i leć się przygotować! — Pospieszyła mnie. — Ale pamiętaj, że nie musisz się zbytnio stroić!

— Dzięki, Marylo!

Zabrałam jedzenie ze sobą i pobiegłam do mojego pokoju. Jedną kanapkę z grillowanym serem później upatrzyłam sobie idealny strój; sandałki na platformie, dzwony i koszulka z logo Led Zeppelin, a do tego skórzany pasek. Byłam bardziej wystrojona niż normalnie, ale nie przekraczało to mojej strefy komfortu. Według mnie wyglądałam dość ładnie.

A wtedy nastąpiła najtrudniejsza część — makijaż. Nie miałam pojęcia, jak go zrobić, nawet gdyby od tego zależało moje życie. Podkład zawsze wyglądał dziwnie, eyeliner nie był dla mnie i nigdy nie wiedziałam, co zrobić z moimi brwiami.

Mimo wszystko postanowiłam spróbować. Tym razem nie wyglądałam aż tak źle. To znaczy, podkład nie był jednym z tych najlepszych, więc piegi wyglądały, jakbym czymś się pobrudziła, a poza tym użyłam tylko tuszu do rzęs i błyszczyka. Moje brwi wyglądały na bardzo przydymione, ale nie zwróciłam na to uwagi. Starałam się, jak mogłam. I tak nikt, oprócz mnie tego nie zauważy.

Odrobinę perfum i trochę tańczenia po pokoju później byłam gotowa.

KONSTELACJE ━ SHIRBERTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz