korona północna

871 78 4
                                    


                 — Aniu! — Usłyszałam, jak krzyczy, gdy wyszłam z sali od fotografii. — Aniu, poczekaj!

Zrobiłam, o co prosił.

— Co tam, Blythe?

— Możemy razem zjeść lunch?

— Czemu?

— Proszę?

W milczeniu rozważyłam tę propozycję. To oznaczało, że musielibyśmy rozmawiać. To oznaczało, że Ruby może być zazdrosna. To oznaczało wiele rzeczy, które nie były przyjemne. Ale część mnie myślała, że to może również oznaczać, iż zjemy miły lunch, jak przyjaciele.

— Okej.

— Okej...

— A więc... — zaczęliśmy w tym samym czasie.

— Gdzie zazwyczaj chodzisz?

— Szczerze mówiąc, to zazwyczaj po prostu kupuję samosy w sklepie.

— Brzmi smacznie.

W ciszy przemierzaliśmy korytarze i czasem na siebie patrzyliśmy, ale nic więcej. Gdy już wyszliśmy ze szkoły, poczułam, jak napięcie między nami rośnie.

— Słuchaj, Aniu...

— Jeśli chcesz rozmawiać o imprezie, to możesz sobie darować.

— Nie możesz tego uniknąć.

— Właśnie, że mogę! Robię to od samego początku i z ogromną chęcią będę to kontynuowała. Polecam, byś ty również spróbował.

— Dobra, po prostu porozmawiajmy o tym tylko raz i już nigdy więcej nie wspomnimy nic na ten temat. Jasne?

— Jasne i przejrzyste jak Jezioro Lśniących Wód.

— Dobrze. Opowiem ci, co się wydarzyło z mojej perspektywy, a później ty zrobisz to samo. Okej? — Kiwnęłam głową. — Więc dobrze się bawiłem, może wypiłem trochę za dużo, ale na moje usprawiedliwienie powiem, że Moody nalegał. Wtedy podeszła do mnie Ruby i zapytała, co robię w piątek. Powiedziałem, że nie mam żadnych planów. Wtedy spytała, czy chciałbym zaplanować coś z nią, a ja się zgodziłem. Uśmiechnęła się i odeszła. W tamtym momencie pojawiłaś się ty, potykałaś się o własne nogi i byłaś cała potargana, ale nie wyglądałaś, jak ta dziewczynka z The Ring, tylko w taki uroczy, pijany sposób—

— Dzięki, Blythe. Doceniam to.

— I wtedy powiedziałem „Cześć, Księżniczko", a ty się wkurzyłaś. Ja... — zaczął mamrotać pod nosem jakieś słowa, z których wyłapałam tylko „wściekła" i „urocza". — Zdenerwowałaś się, a ja powiedziałem, że dziwnie się czuję, bo jestem umówiony z Ruby...

— Powiedziałeś, że to szalone.

— Tak. W każdym razie stwierdziłaś, że wcale nie, bo jest zakochana we mnie od zawsze—

— Teraz już wiem, że to było wyolbrzymienie. Zdecydowanie cię lubi, ale miłość to chyba za mocne słowo.

Teraz moja wersja. Wtedy powiedziałaś, że jestem—

— Wiem, co powiedziałam! — Mocno się zarumieniłam. Robił to tylko po to, by mnie zawstydzić, nie miał żadnych innych zamiarów.

— Boże, nawet nie mogę dokończyć zdania!

— Przepraszam.

— Nic się nie stało. Cóż, powiedziałaś to, co powiedziałaś, a potem kazałaś mi się zamknąć i zasłoniłaś mi usta dłonią, co uznałem za dość zabawne. Trzymaliśmy się za ręce i zaczęłaś coś mówić, a wtedy wydarzył się pocałunek, po którym uciekłaś.

— Teraz moja kolej. Świetnie się bawiłam, ale tak, jak ty, wypiłam za dużo. Podeszłam z tobą porozmawiać i w stu procentach zgadzam się z tą częścią o Ruby. Zgadzam się ze wszystkim, co się wydarzyło, dopóki nie zasłoniłam ci ust. Wtedy nie trzymaliśmy się za ręce, ty po prostu mnie złapałeś. Poza tym ten pocałunek nie wydarzył się o tak, ty powiedziałeś „chcesz, żebym się zamknął" czy coś takiego, więc zaczęłam mówić, a ty mnie pocałowałeś, po czym uciekłam.

— Być może to zacząłem, ale ty oddałaś pocałunek!

— To nie ma znaczenia! W każdym razie, kiedy od ciebie odbiegłam, wypiłam jeszcze więcej i dużo wymiotowałam. Na szczęście, Diana mi pomogła i teraz mam twoją kurtkę, którą oddam ci, kiedy tylko ją wypiorę.

— Tak, kiedy odbiegłaś, trochę później zobaczyłem, jak Diana biegnie na górę, a po chwili wraca z tobą, ale miałaś związane włosy i zmyłaś makijaż. — Zarumieniłam się na samą myśl o tym, że ktoś widział mnie bez podkładu. — Bardzo się martwiłem, ale byłem pijany, więc byłem w stanie tylko dać ci kurtkę. Ruby nawet przytuliła mnie za to, że byłem taki miły.

— Cóż, po tym, jak Diana zabrała mnie do swojego domu i pozwoliła spać na swoim łóżku, co wpakowało mnie w niezłe kłopoty z Marylą, ale to nic, a później chyba wróciła na imprezę.

— Tak. Spytała, czy mógłbym być taki miły dla ciebie i Ruby i przestać pić, co zrobiłem, ale finalnie i tak wymiotowałem. To nie jest jedna z chwil, z których jestem dumny.

— Czyli ty też wymiotowałeś?

— Tak.

— Czyli nie jestem w tym sama?

— Nie.

— Okej, wow... Zaskakująco pocieszające, Blythe. Dziękuję.

— Cieszę... Cieszę się, że mogłem pomóc. — Przez kilka sekund zapadła pomiędzy nami cisza, którą przerwał Gilbert. — A więc, co robimy?

— O czym mówisz?

— Poczułaś coś?

— Jeszcze raz, o czym mówisz?

Gilbert odwrócił się do mnie i popatrzył mi prosto w oczy. Poczułam się, jakby widział na wskroś moją duszę.

— Poczułaś coś, gdy się całowaliśmy, czy to był tylko pocałunek?

Przez kilka chwil się jąkałam, próbując wymyślić odpowiednią odpowiedź, ale powiedziałam tylko:

— Czułam, że to mój pierwszy pocałunek, po pijaku, z Blythem. Bo dokładnie to się wydarzyło.

— Ty... Twój pierwszy pocałunek?

— Och, na litość boską, jeśli zaczniesz się ze mnie naśmiewać, bo byłeś moim pierwszym pocałunkiem, to moje oczekiwania wobec ciebie spadną naprawdę nisko.

Gilbert wbił wzrok w swoje stopy i zaczął bawić się palcami.

— Nie, ja... Cóż, przepraszam, że przeżyłaś go z kimś niechcianym... — Niestety, dla mojego dumnego serca, to było kłamstwem. — I to jeszcze po pijaku, ale... Ale przynajmniej przeżyłaś go z przyjacielem. Kogoś, kogo znasz. Prawda?

Popatrzył na mnie, a ja poczułam się, jakby to nie była tylko rozmowa, a desperacka potrzeba upewnienia się, że naprawdę jesteśmy przyjaciółmi.

— Dokładnie. Z przyjacielem.

Uśmiechnęłam się.

Uśmiechnął się.

I chyba wtedy straciłam poczucie czasu.

KONSTELACJE ━ SHIRBERTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz