12. Futrzasta sytuacja (1/2)

142 4 0
                                    

Nie do końca wiedziałam co się właśnie stało. Siedziałam na łóżku ze zmarszczonymi brwiami wpatrując się w drzwi przez, które chwilę temu wyszedł blondyn.

Poszłam do kuchni przygotować nam herbatę, gdyż chłopak powiedział, że wróci. Zaniosłam kubki z gorącym napojem na stolik kawowy i wygodnie usiadłam w fotelu. Wzięłam do ręki książkę o transmutacji transgatunkowej ponownie analizując przebieg eksperymentu. Wykluczyłam parę możliwości dotyczących efektów ubocznych. Po paru minutach do pokoju wbiegł zdyszany Draco z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Mam bardzo dobrą wiadomość. Moi rodzice zgodzili się żebyś spędziła sylwestra razem ze mną w mojej rezydencji. - Powiedział z ekscytacją w głosie. - Oczywiście jeśli twoi rodzice się zgodzą, a tego dowiemy się za godzinę.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Jego słowa jeszcze do mnie nie dotarły. Patrzyłam na niego jak na kosmitę, z lekko otwartymi ustami. Dopiero po paru chwilach zrozumiałam co do mnie powiedział.

- Jak to dowiemy się za godzinę? - Zapytałam nadal lekko zszokowana.

- Moja matka zadzwoni do twojej i zapyta o zgodę.

Patrzyłam na niego przez chwilę, po czym gwałtownie wstałam i rzuciłam mu się na szyję. Powiedziałam ciche dziękuję i poczułam, że chłopak też mnie objął. Byłam mu wdzięczna za to, że dzięki niemu nie musiałam spędzać samotnie sylwestra, a także uważałam za urocze to, że tak się tym przejął. Jeszcze przez chwilę trwaliśmy w uścisku po czym uśmiechnęłam się i zaprosiłam go do wypicia herbaty.

- Wiesz co jest jutro o 14? - Zapytałam patrząc na Draco ciekawa czy będzie wiedział o co mi chodzi

- Ależ oczywiście, że wiem. Przyjdę o 13:40. - Powiedział popijając herbatę.

- Ostrzegam, że jutro mogę wyglądać trochę inaczej niż zwykle.

- Dobrze będę na to gotowy. - Powiedział lekko się śmiejąc. - Chociaż ty zawsze wyglądasz pięknie. - Dodał pod nosem, ale ja i tak to usłyszałam przez co na moje policzki wkradł się lekki rumieniec.

Po godzinie dowiedzieliśmy się, że moi rodzice zgodzili się na to, żebym spędziła nowy rok na Dworze Malfoy'ów. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę na różne tematy, aż nadeszła godzina, kiedy Draco musiał wrócić do swojego dormitorium. Pożegnaliśmy się szybkim uściskiem po czym chłopak ruszył do pokoju wspólnego ślizgonów. Musiałam pilnować eliksiru więc wyglądało na to, że zarwę nockę. Z powrotem usiadłam w moim ulubionym fotelu i wróciłam do książki ciągle kontrolując przebieg mojego eksperymentu. Czytałam na temat metamorfomagów i nagle przypomniałam sobie jak dawno temu babcia opowiadała mi o tym, że mój dziadek był metamorfomagiem. Zawsze uwielbiałam słuchać opowieści o moim dziadku i jego zwierzęcej postaci. Tak, postaci nie postaciach. Mój dziadek był przywiązany do postaci czarnego wilka. Zawsze lubił biegać po lesie w wilczej postaci i wył do księżyca z zamieszkującą pobliskie tereny watahą. Zawsze zastanawiałam się jakie było to uczucie. Zazdrościłam mojemu dziadkowi. Też chciałam móc obcować z naturą w taki sposób.

<<<<<Time skip>>>>>>

29 grudnia 1994 r 12:15

Całą noc siedziałam nad książkami i czuwałam nad eliksirem. Przysnęłam tylko około 7 na mniej niż godzinę. Tak więc około 11:50 poszłam zrobić sobie zimny prysznic i trochę się obudzić. Wyszłam z łazienki i teraz stałam nad czajnikiem, który jak na złość nie chciał zasygnalizować, że woda się ugotowała. W końcu usłyszałam upragniony świst gwizdka i zalałam sobie zioła na pobudkę. Wyszłam z kuchni z kubkiem w ręku i postawiłam na stoliku kawowym. Weszłam do garderoby i ubrałam na siebie kremowy wełniany sweter z trochę za długimi rękawami, szarą spódniczkę trochę ponad kolano i białe podkolanówki. Włosy związałam w niechlujnego koka przez co parę kosmyków opadało na moją twarz. Wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do stołu na którym pracowałam nad moim małym eksperymentem. Zabrałam się za końcowe kroki w przygotowaniu eliksiru wielosokowego. Przelałam trochę eliksiru do szklanki, a trochę do miski Zorry. Nadszedł czas na ostatni i decydujący krok. Trzymałam w ręku trochę sierści mojej podopiecznej i ze skupieniem wykonałam swoje zadanie, eliksir przybrał biały kolor. Następnie wrzuciłam do miski lisiczki mój włos, a eliksir przybrał kolor miętowy z domieszką srebra. Położyłam miskę na jej stałym miejscu, a Zorra podeszła do niej niepewnie z... no nie wiem... zaciekawieniem? Chwilę wpatrywała się w ciecz po czym po prostu się napiła. Usłyszałam lekkie bulgotanie po czym spojrzałam prosto w oczy mojej podopiecznej, lecz nie zobaczyłam zwierzęcych źrenic, jej oczy wydawały się ludzkie. Więc jedna z zakładanych przeze mnie hipotez się sprawdziła. Teraz moja kolej. Wzięłam do ręki szklankę i wypiłam jej zawartość do dna. Przez chwilę działo się ze mną coś dziwnego, ale po chwili specyficzne uczucie przeszło. Poszłam do lustra w garderobie, a to co zobaczyłam dość mocno mnie zszokowało. Z boków mojej głowy zniknęły ludzkie uszy, a ich miejsce zajęły lisie uszy na sklepieniu mojej czaszki. Kolejną widoczną zmianą były moje oczy. Były dzikie, a tęczówki zajmowały większą część oka. Nagle poczułam łaskotanie na tylnej części ud. Spojrzałam w tamtą stronę i nie wierzyłam własnym oczom. Z dawniej szczątkowej części kości ogonowej wyrósł długi puchaty ogon w kolorze moich włosów. Był tak milusi jak futerko mojej podopiecznej. Wpatrywałam się w swoje odbicie z otwartą buzią i wtedy zobaczyłam zaostrzone kły. Nie powiem wynik eksperymentu przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Wychodząc z garderoby zgarnęłam szkolną szatę i okulary przeciwsłoneczne w końcu nikt nie mógł mnie zobaczyć w takiej postaci. Ubrałam się w nie po czym wyczarowałam dwa listy do profesor McGonagall i profesora Snape'a z prośbą o przybycie do gabinetu dyrektora i użyłam na nich zaklęcia Lokomotor.

-Chodź Zorra musimy się spotkać z dyrektorem. - Powiedziałam i klepnęłam lekko swoje udo.

- Idę Katherine. - Usłyszałam w odpowiedzi. Stanęłam jak wryta i spojrzałam za lisiczkę.

- Zorra czy ty właśnie coś powiedziałaś? - Zapytałam niepewnie zastanawiając się czy nie zwariowałam.

- Zawsze mówię tylko ty mnie nie rozumiesz! - Odpowiedziała biała kulka futra.

- Okey. Będę o tym myśleć jak wrócimy, a teraz chodźmy. Odchyliłam lekko szatę a lisiczka posłusznie się pod nią schowała. Wyszłyśmy z pokoju kierując się w stronę gabinetu dyrektora Dumbledora.

Szłam korytarzem jak najszybciej mogłam. Po dziesięciu minutach stałam przed wejściem do gabinetu na drugim piętrze. Rozejrzałam się czy, aby na pewno nikt mnie nie widzi. Kiedy juz się upewniłam wypowiedziałam hasło.

- Karaluchowy blok. - W tym momencie posąg gargulca zaczął się obracać otwierając mi przy tym gabinet dyrektora.

Skąd znam hasło? Mam wysoki iloraz inteligencji i intuicję pozwalającą mi na uzyskanie takowej wiedzy. Hi hi. Żartuję to nie pierwszy mój eksperyment i nie ostatni więc co roku otrzymuję nowe hasło, abym nie musiała zawracać głowy nauczycielom.

Mysterious SlitherinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz