Rozdział 9

1.1K 75 44
                                    

-Jak ty to zrobiłaś?- Spytała.

-Jak co zrobiłam?

-Udało ci się sprowadził kaprala do parteru. Do tego walczyłaś z nim na wmare równym poziomie.

-Wydaje ci się.- Próbowałam ją zbyć, ale uparcie chciała bym jej odpowiedziałam- Powiedzmy, że w przeszłości bardzo dużo trenowałam okey?

Widziałam po jej twarzy, że nie jest zbyt zadowolona.

-No okey...

-Nie mów mu tego, ale Karpal jest naprawde silny.

Spojrzała mi badawczo w oczy.

-Zakochałaś się w nim?- Ruszyła brwiami w górę i w dół.

-Nie. Ogarnij łeb Petra. To, że uznaje jego siłę nie znaczy odrazu, że go kocham.- Uderzyłam ją lekko w głowę.

-No dobra, dobra.- Wyglądała na niezbyt przekonaną.- Ale serio pasujecie do siebie.

-Skończ!- Krzyknęłam na nią groźnie.

-No okey...

Po obiedzie odbył się kolejny trening. Tym razem w lesie. Dopiero wtedy zobaczyłam na jakim poziomie są moi obecni kompani. Sam kapral jest pierdoloną wyścigówką. Nic nie jest w stanie go dogonić. Musiałam się mocno przyłożyć. Raz zobaczyłam go obok siebie. Okazało się, że naszym celem jest ten sam tytan.

^Nie oddam mu go. ^

Przyśpieszyłam. Byłam tuż za nim. W ostatniej chwili odbiłam się od gałęzi na tyle mocno, że sprzątnełam mu tego tytana z przed nosa. Byłam z siebie dumna. Levi spojrzał się tylko na mnie swoim obojętnym wzrokiem i ruszył dalej.
Udało mi się ''zabic'' tylko 8 tytanów.

^Czyli to się nazywa oddział specjalny.^

Gdy skończyliśmy trening było już całkowicie ciemno. Teraz rozumiem dlaczego Petra zawsze wraca tak późno. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę pokoju.

Po prysznicu rzuciłam się wręcz na łóżko.

-Jak ty to znosisz na codzień?- Zapytałam całkowicie wyczerpana.

Dziewczyna zaśmiała się i odpowiedziała:

-Idzie przywyknąć.

Chwilę potem zasnęłam.

*Time skip*

Podniosłam się gwałtownie do siadu. Znowu koszmar. Zaczekałam aż oddech mi się unormuje i wstałam. Podeszłam do okna i wyskoczyłam przez nie znowu zmierzając w strone komina.Szczerze to było mi obojętne czy ten tajemniczy mężczyzna dzisiaj też przyjdzie. Nie wiedziałam kim jest. Jedna rozmowa nie zrobi z nas najlepszych przyjaciół.
Usiadłam i zadarłam głowę do góry. Tym razem niebo nie było takie piękne. Ciemne chmury zasłaniały gwiazdy. Było strasznie ciemno.
Łzy leciały mi z oczu, jednak nie wydawałam żadnego dźwięku.

-Chyba spodobało ci się to miejsce.

Przeszedł mnie dreszcz.

-Pewnie.- Uśmiechnęłam się- Musiałam się przewietrzyć.

Głos trząsł mi się lekko przez płacz.

-Nie jesteś zmęczona po treningu?

-Byłam.- Wytarłam łzy policzków.- Mam tendencję do budzenia się w środku nocy.

-Koszmary?- Spytał i zdawało mi się, że prychnął pod nosem.

-Powiedzmy, że duchy przeszłości odwiedzają mnie w snach.- Było mi głupio. Czułam się jak dziecko, które boi się wytworu własnej wyobraźni.

Milczeliśmy przez chwilę.

-Przenieśli cię do oddziału specjalnego tak?- Spytał.

-Jesteś dzisiaj strasznie gadatliwy.- Prychnęłam.- Tak.

-Zawsze dużo gadam.- Oburzył się.- Jeszcze trochę a będzie się składać z samych wyrzutków.

-Nie rozumiem.- zmarszczyłam brwi.

-No kapral, podobnie jak ty był groźnym bandytą.

Wytrzeszczyłam oczy.

-Skąd wiesz kim byłam?!

-Plotki szybko się rozchodzą.

-Kurwa. - Oburzyłam się.

-Spokojnie. Wątpie żeby to komukolwiek przeszkadzało. - Próbował mnie uspokoić.

-Skoro tak mówisz.- Położyłam się. - A co do drużyny Levi'aja.- Ciągnęłam.- Są naprawde silni.

-Raczej.- Prychnął.- W innym wypadku nie byliby oddziałem specjalnym.

-No tak.- Zaśmiałam się.- A co do samego kaprala.- Urwałam na chwilę.- Nie mów mu tego, ale jest naprawde silny. Nie dziwię się, że Erwin mu ufa.

Cisza.
Po chwili jedak odezwał się:

-Szczerze myślałem, że go niewidzisz.

-Bo to prawda.- Wzruszyłam ramionami.- Ale szanuje jego siłę. Czasami serio mam ochote go poćwiartować i zakopać.- Zaśmiałam się.

Usłyszałam kolejne prychnięcie z jego strony.

-Dlaczego tak bardzo go nienawidzisz?

-Bo jest wkurwiający. Cymbał myśli, że jest najlepszy i że może rozstawiać wszyskich po kątach tak, jak mu sie podoba.

Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższą chwilę. Gdy zaczęły pojawiać się pierwsze promienie słońca zapytałam:

-A tak z ciekawości... Kim jesteś?

-Twoim koszmarem.-Powiedział przeraźliwie poważnie.

-Bardzo śmieszne.- Udałam obrażoną.

-Zgaduj.

-Nie mam pojęcia.-Podrapałam się w tył głowy. Szczerze... na pewno nie jesteś Levi'ajem. Nie potrafilibyśmy ze sobą normalnie rozmawiać.

-A co gdybym był nim? - Zapytał poważnym głosem.

-Chyba bym się zabiła.- Odpowiedziałam radośnie szczerząc się od ucha do ucha.- Idę już do pokoju.

Ruszyłam w strone okna. Usłyszałam za sobą oddalające się kroki. Kusiło mnie, by się odwrócić, jednak czułam, że nie powinnam.

Położyłam się na łóżku. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.

^"Twoim koszmarem" tak?^ Zaśmiałam się pod nosem.

^Jeszcze 6 dni do wyprawy...^
Rozmyślając o tym odpłynęłam w ramiona Morfeusza.

Hej hej

Tak jak obiecałam wstawiam nowy rozdział. Mam nadzieje że się wam podoba.

Możesz zostać... (Levi x Oc) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz