-Jak ty to zrobiłaś?- Spytała.
-Jak co zrobiłam?
-Udało ci się sprowadził kaprala do parteru. Do tego walczyłaś z nim na wmare równym poziomie.
-Wydaje ci się.- Próbowałam ją zbyć, ale uparcie chciała bym jej odpowiedziałam- Powiedzmy, że w przeszłości bardzo dużo trenowałam okey?
Widziałam po jej twarzy, że nie jest zbyt zadowolona.
-No okey...
-Nie mów mu tego, ale Karpal jest naprawde silny.
Spojrzała mi badawczo w oczy.
-Zakochałaś się w nim?- Ruszyła brwiami w górę i w dół.
-Nie. Ogarnij łeb Petra. To, że uznaje jego siłę nie znaczy odrazu, że go kocham.- Uderzyłam ją lekko w głowę.
-No dobra, dobra.- Wyglądała na niezbyt przekonaną.- Ale serio pasujecie do siebie.
-Skończ!- Krzyknęłam na nią groźnie.
-No okey...
Po obiedzie odbył się kolejny trening. Tym razem w lesie. Dopiero wtedy zobaczyłam na jakim poziomie są moi obecni kompani. Sam kapral jest pierdoloną wyścigówką. Nic nie jest w stanie go dogonić. Musiałam się mocno przyłożyć. Raz zobaczyłam go obok siebie. Okazało się, że naszym celem jest ten sam tytan.
^Nie oddam mu go. ^
Przyśpieszyłam. Byłam tuż za nim. W ostatniej chwili odbiłam się od gałęzi na tyle mocno, że sprzątnełam mu tego tytana z przed nosa. Byłam z siebie dumna. Levi spojrzał się tylko na mnie swoim obojętnym wzrokiem i ruszył dalej.
Udało mi się ''zabic'' tylko 8 tytanów.^Czyli to się nazywa oddział specjalny.^
Gdy skończyliśmy trening było już całkowicie ciemno. Teraz rozumiem dlaczego Petra zawsze wraca tak późno. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę pokoju.
Po prysznicu rzuciłam się wręcz na łóżko.
-Jak ty to znosisz na codzień?- Zapytałam całkowicie wyczerpana.
Dziewczyna zaśmiała się i odpowiedziała:
-Idzie przywyknąć.
Chwilę potem zasnęłam.
*Time skip*
Podniosłam się gwałtownie do siadu. Znowu koszmar. Zaczekałam aż oddech mi się unormuje i wstałam. Podeszłam do okna i wyskoczyłam przez nie znowu zmierzając w strone komina.Szczerze to było mi obojętne czy ten tajemniczy mężczyzna dzisiaj też przyjdzie. Nie wiedziałam kim jest. Jedna rozmowa nie zrobi z nas najlepszych przyjaciół.
Usiadłam i zadarłam głowę do góry. Tym razem niebo nie było takie piękne. Ciemne chmury zasłaniały gwiazdy. Było strasznie ciemno.
Łzy leciały mi z oczu, jednak nie wydawałam żadnego dźwięku.-Chyba spodobało ci się to miejsce.
Przeszedł mnie dreszcz.
-Pewnie.- Uśmiechnęłam się- Musiałam się przewietrzyć.
Głos trząsł mi się lekko przez płacz.
-Nie jesteś zmęczona po treningu?
-Byłam.- Wytarłam łzy policzków.- Mam tendencję do budzenia się w środku nocy.
-Koszmary?- Spytał i zdawało mi się, że prychnął pod nosem.
-Powiedzmy, że duchy przeszłości odwiedzają mnie w snach.- Było mi głupio. Czułam się jak dziecko, które boi się wytworu własnej wyobraźni.
Milczeliśmy przez chwilę.
-Przenieśli cię do oddziału specjalnego tak?- Spytał.
-Jesteś dzisiaj strasznie gadatliwy.- Prychnęłam.- Tak.
-Zawsze dużo gadam.- Oburzył się.- Jeszcze trochę a będzie się składać z samych wyrzutków.
-Nie rozumiem.- zmarszczyłam brwi.
-No kapral, podobnie jak ty był groźnym bandytą.
Wytrzeszczyłam oczy.
-Skąd wiesz kim byłam?!
-Plotki szybko się rozchodzą.
-Kurwa. - Oburzyłam się.
-Spokojnie. Wątpie żeby to komukolwiek przeszkadzało. - Próbował mnie uspokoić.
-Skoro tak mówisz.- Położyłam się. - A co do drużyny Levi'aja.- Ciągnęłam.- Są naprawde silni.
-Raczej.- Prychnął.- W innym wypadku nie byliby oddziałem specjalnym.
-No tak.- Zaśmiałam się.- A co do samego kaprala.- Urwałam na chwilę.- Nie mów mu tego, ale jest naprawde silny. Nie dziwię się, że Erwin mu ufa.
Cisza.
Po chwili jedak odezwał się:-Szczerze myślałem, że go niewidzisz.
-Bo to prawda.- Wzruszyłam ramionami.- Ale szanuje jego siłę. Czasami serio mam ochote go poćwiartować i zakopać.- Zaśmiałam się.
Usłyszałam kolejne prychnięcie z jego strony.
-Dlaczego tak bardzo go nienawidzisz?
-Bo jest wkurwiający. Cymbał myśli, że jest najlepszy i że może rozstawiać wszyskich po kątach tak, jak mu sie podoba.
Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższą chwilę. Gdy zaczęły pojawiać się pierwsze promienie słońca zapytałam:
-A tak z ciekawości... Kim jesteś?
-Twoim koszmarem.-Powiedział przeraźliwie poważnie.
-Bardzo śmieszne.- Udałam obrażoną.
-Zgaduj.
-Nie mam pojęcia.-Podrapałam się w tył głowy. Szczerze... na pewno nie jesteś Levi'ajem. Nie potrafilibyśmy ze sobą normalnie rozmawiać.
-A co gdybym był nim? - Zapytał poważnym głosem.
-Chyba bym się zabiła.- Odpowiedziałam radośnie szczerząc się od ucha do ucha.- Idę już do pokoju.
Ruszyłam w strone okna. Usłyszałam za sobą oddalające się kroki. Kusiło mnie, by się odwrócić, jednak czułam, że nie powinnam.
Położyłam się na łóżku. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
^"Twoim koszmarem" tak?^ Zaśmiałam się pod nosem.
^Jeszcze 6 dni do wyprawy...^
Rozmyślając o tym odpłynęłam w ramiona Morfeusza.Hej hej
Tak jak obiecałam wstawiam nowy rozdział. Mam nadzieje że się wam podoba.
CZYTASZ
Możesz zostać... (Levi x Oc)
Romance-Erwin Smith jak dobrze pamiętam? - Zapytałam. Kiwnął głową na tak, więc ciągnęłam dalej: -Gdybym wszysko odrazu wypaplała to gdzie byłaby zabawa? ...