*dwa dni później*
Musze przyznać, że maść od Hange bardzo dobrze działa. Co prawda minęły dopiero dwa dni i efekty nie są jakieś spektakularne, ale są widoczne. Opuchlizna na mojej lewej nodze znacznie zmalała, a siniaki nie są już tak bardzo bolesne przy dotyku. Nadal niestety przy każdym kolejnym stawianym przezemnie kroku, noga zaczyna boleć coraz bardziej, a przez krwiaka pod kolanem wyprostowanie czy zgięcie wymaga sporo wysiłku.
Chcę jakoś przyspieszyć proces gojenia ran i staram się je rozmasowywać czy rozchodzić. Efekty są niestety marne.
Co do Kaprala... to od naszej ostatniej rozmowy wogóle z nim nie rozmawiałam. Ma to związek z tajemniczą misją, która odbędzie się już za dwa dni. Oczywiście zostałam od nie odsunięta, ale nie ma szans, żebym tak łatwo odpuściła.
Leżałam na trawie i rozmyślałam. Po chwili wpadłam na wspaniały pomysł.
Pobiegam sobie.
Wstałam i kulejąc lekko ruszyłam w stronę lasu.
Przez rany, treningów też nie mam, więc moja forma znacznie spada z każdym dniem.
Gdy byłam już na terenie lasu, spróbowałam normalnie stanąć na lewej nodze.^Boli, ale do zniesienia.^
Zrobiłam jeszcze jeden nornalny krok. Ten bolał już badziej, ale to zignorowałam i zaczęłam biegać truchtem. Po przebiegnięciu mniej więcej 15 metrów, ból stał się nieznośny.
-Cholera.- Syknęłam i usiadłam przy najbliższym drzewie.
Złapałam się za lewą nogę i zaczęłam ją masować. Uśmiechnęłam się lekko.
^Boli. To znaczy, że żyje.^
Zaczekałam 10 minut aż ból ustanie i wznowiłam bieg.
***
Do korpusu wróciłam dopiero na kolacje. Cała spocona i brudna udałam się na stołówkę. Byłam zadowolona z rezultatów mojego biegania. Po paru seriach 15 metrowego biegu i paru minutach przerw, dystans, który mogłam przebyć za jednym razem zwiększył się do 20 metrów.^Może faktycznie to rozchodzę.^
Po posiłku wróciłam do pokoju i wykąpałam się. Poczułam ulgę, gdy wreszcie mogłam zmyć z siebie grubą warstwie kurzu i potu.
Opuściłam toalete w samej bluzce i usiadłam na łóżku.
Posmarowałam nogę cienką warstwą chłodnej maści i zaczekałam aż się wchłonie w skórę, po czym ubrałam spodnie i opuściłam pomieszczenie. Starałam się normalnie chodzić, ale niezbyt mi to wychodziło.
Wkońcu stanęłam przed odpowiednim pokojem. Biuro Erwina.
Przyłożyłam ucho do drzwi i nasłuchiwałam, czy przypadkiem z kimś nie rozmawia. Nie usłyszałam niczego, więc zapukałam i po otrzymaniu zezwolenia otworzyłam drzwi.
Zastałam go przeglądającego jakieś papiery przy biurku. Spojrzał na mnie i znarszył brwi.-Tak?- Zapytał.
Zamknęłam drzwi i postawiłam parę normalnych kroków starając się nie krzywić z bólu. Stanęłam przed nim i powiedziałam obojętnym głosem:
-Generale. Chciałabym prosić o przydzielenie mnie do najbliższej misji.
Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
-Dlaczego miałbym ci pozwolić wziąść w niej udział?
-Czuje się już lepiej i myślę, że w tak trudnej misji przyda wam się każda pomoc.- Patrzyłam mu pewnie w oczy.
-Rozumiem.- Uśmiechnął się lekko.- Zdaje mi się jednak, że nie jesteś taka zdrowa jak mówisz.
Spuściłam głowę.
-Myślę, że dam sobie radę.- Nie dałam tak łatwo za wygraną.
-Jaki masz powód.- Zaczął.- Dlaczego tak bardzo chcesz wziąść udział w tej misji.
W jego spojrzeniu było coś dziwnego. Szczerze nie wiem co mam o tym myśleć.
-Już mówiłam. Do takiego rodzaju misji przyda się każda para rąk i nóg.
-O ile jest sprawna.- Dodał blondyn.- Czy przypadkiem kobieta tytan nie zabiła na twoich oczach prawie całego twojego oddziału, w którym była twoja przyjaciółka?
Zacisnęłam dłoń w pięść.
-Zemsta teraz ci nie pomoże.- Nie spuszczał ze mnie ani na chwilę wzroku.- Dlate...
-I tak proszę o pozwolenie!- Przerwałam mu. Patrzyłam się na swoje stopy.- Jeśli generał mi nie pozwoli...
-To co zrobisz?- Spytał podnosząc jedną brew do góry.
-Będę musiała zrobić to po swojemu.- Odwarzyłam się i spojrzałam mu obojętnie w oczy.
-Czyli jak?
-Nie mogę generałowi powiedzieć. Wtedy będzie generał wiedział jak, kiedy i gdzie mnie powstrzymać.- Uśmiechnęłam się psychicznie.
-No tak. Racja. Zastanowię się nad twoją prośbą.
-Dziękuję.- Odetchnęłam z ulgą.
-Jeżeli.- Dodał.- Hange stwierdzi, że z twoją nogą faktycznie jest dobrze.
^No to jestem w dupie.^
-Dobrze.- Starałam nie dać po sobie poznac, że jestem zdenerwowana.
-Możesz odejść.- Powiedział, a ja odwróciłam się i wmiare normalnie opuściłam pomieszczenie.
Westchnęłam. Noga bardzo mnie bolała. Odczekałam chwilę i nie rozglądając się ruszyłam do pokoju.
Zaczęłam wymyślać plan, jak przekonać czterooką, by mi pomogła i jak ewentualnie wdrożyć mój plan B w życie. Musiałam całkowicie pogrążyć się w myślach, bo już parę metrów dalej wpadłam na kogoś.-Przepraszam.- Powiedziałam lekko przestraszona.
Gdy zobaczyłam twarz kobaltookiego, to mi trochę ulżyło.
-Wporządku.- Odpowiedział.
Widziałam, że się nad czymś zastanawia.
-Coś nie tak?- Spytałam patrząc mu w oczy.
-Co robiłaś u Erwina?
Bałam się tego pytania. Musiałam szybko coś wymyślić, ale nie mogłam.
-Nie ważne.- Odparłam po chwili.
Miałam nadzieje, że sobie odpuści.
-Okey...- Nie był zbyt przekonany.- Jak z nogą?- Zmienił temat.
-Lepiej.- Uśmiechnęłam się.- Jutro idę na kontrolę.
Zmarszczył brwi.
-Jutro? Przecież mówiłaś, że dopiero za tydzień.
-Jakoś tak wyszło.- Podrapałam się po głowie.
Czułam się głupio, ale nie mogłam mu przecież powiedzieć, że zamierzam wybrać się na tą misje.
CZYTASZ
Możesz zostać... (Levi x Oc)
Romance-Erwin Smith jak dobrze pamiętam? - Zapytałam. Kiwnął głową na tak, więc ciągnęłam dalej: -Gdybym wszysko odrazu wypaplała to gdzie byłaby zabawa? ...