***
Biegłam przez las. Miałam na sobie białą, brudną od ziemi sukienkę. Po chwil zobaczyłam jakąś postac przed sobą. Zatrzymałam się i uspokoiłam oddech. Chciałam przyjrzeć się postaci, ale jej już tam nie było. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moją stronę tytana. Wznowiłam bieg. Nie miałam juz na sobie białej sukienki, a czarne, zniszczone ubrania i kaptur na głowie. Moja kondycja też się poprawiła. Las z czasem stawał się coraz ciemniejszy i mroczniejszy.^Coś jest nie tak.^
Zatrzymałam się i rozejrzała dookoła. Ani śladu tytana. Po chwili ostry ból w nodze przeszył moje ciało. Upadłam i złapałam się owego miejsca. Poczułam coś lepkiego i ciepłego. Krew.
-To twoja wina.- Usłyszałam cichy głos w głowie.- Twoja, twoja, twoja wina, twoja...- Z każdym słowem głos stawał się głośniejszy.
Na chwilę ucichł. Chciałam zacząc krzyczeć, jednak moje struny głosowe były sparaliżowane.
-To twoja wina!- Krzyknął nagle głos.
***
Zerwałam się z łóżka cała spocona. Próbowałam uspokoić oddech, gdy drzwi gwałtownie się otworzyły.-Czy możesz łaskawie podnieść swoją leniwą dup...- Urwał i spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
Patrzyłam przed siebie zaszklonymi oczami. Nie zdawałam sobie sprawy, że Kapral wszedł do pokoju. Jedyne co słyszałam w tym monecie do szum w głowie.
Poczekałam chwilę aż się uspokoję. Spojrzałam się na niego i zapytałam:
-Możesz powtórzyć?- Moje oczy znowu były puste.
-Nie ważne.- Powiedział i zaczął odchodzić, ale go powstrzymałam.
-Byłam wczoraj u Hange.
Stanął.
-Nie jest źle.- Ciągnęłam.- Może za parę dni będę mogło chodzić.
Usiadłam odkrywając moje gołe nogi z pod kołdy. Zwisały własnie one lekko muskając podłogę.
Kobaltowooki odwrócił się i spojrzał na moją lewą, kończynę.-Nie możesz chodzić?- Podszedł do mnie i usiadł obok.
Pokiwałam głową. W tym momencie podłoga wydawała się bardzo interesująca.
-Kurwa.- Syknął.- Mówiłem ci, żebyś odrazu poszła.
Spojrzałam mu w oczy.
-A ty poszedłeś z kostką?
Milczał.
^Ha. Tu cię mam cwaniaczku.^
-Super.- Powiedziałam z wyrzutem.
-Aż tak bardzo widać?- Jego głos był już spokojniejszy.
-Nie, ale ja widzę.
Odwrócił speszony wzrok.
Położyłam ręce na moich dwukolorowych nogach i przez chwilę biłam się z myślami.-Czy wtedy...- Zdobyłam się w końcu by się zapytać.- Na dachu... Rozmawiałeś ze mną szczerze?
Milczał przez chwilę, przez co zaczęłam się stresować.
-Tak.
Ulżyło mi. Podniosłam wzrok i nasze spojrzenia spotkały się.
- A ty?- Spytał.
-Pewnie.- Nie wahałam się ani chwili.
- Za 4 dni mamy misję.- Odparł po chwili.- Ale ty i tak na nią nie pójdziesz.
CZYTASZ
Możesz zostać... (Levi x Oc)
Romance-Erwin Smith jak dobrze pamiętam? - Zapytałam. Kiwnął głową na tak, więc ciągnęłam dalej: -Gdybym wszysko odrazu wypaplała to gdzie byłaby zabawa? ...