10

903 50 1
                                    

Jest sobota, dziś mam spotkać się z przyjaciółmi w Hogsmeade, jak za dawnych lat. Przed wyjściem sprawdziłam jeszcze zaległe wypracowania. Chyba za dużo im zadaje. Wyszłam z komnat i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Źle sypiam, za każdym razem gdy zamykam oczy boję się, że znowu będę mieć ten dziwny sen. Profesor Snape powiadomił Minerve o tej sytuacji. Zakon feniksa został na nowo aktywowany. Za kilka dni odbędzie się pierwsze spotkanie. Wygląda na to, że historia znów się powtarza. Nie chcę znów przeżywać śmierci przyjaciół. Może jeśli pójdę z nim to nikogo nie zabije, może mogę ich uratować. Porozmawiam o tym z profesorem. Zanim się obejrzałam stałam już przed trzema miotłami. Przez okno zobaczyłam Harry'ego i  Ron'a, weszłam do środka. Przywitałam się i zobaczyłam, że zamówili mi już napój.

-To opowiadaj- zaczął Harry- jak tam po powrocie do Hogwartu?

-Jest.. dobrze. Wiecie, że chciałam być nauczycielką.

-Czemu zwołują spotkanie zakonu?- powiedział odrobinę za głośno Ron.

-Ciszej Ron. Minerva wam nie powiedziała?- pokręcili głowami- To nie jest miejsce do rozmowy na ten temat- ściszyłam głos- Pojawił się ktoś na wzór Voldemort'a- wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia.

-Co? Nie to niemożliwe. Powiedz, że żartujesz.

-Niestety nie, ale dowiecie się więcej na spotkaniu. Tu nie mogę wam nic więcej powiedzieć.- zapadła cisza- Ale mówcie co u was. Jak się czuje Lavender, Ron?- chciałam odwrócić ich uwagę od tej sytuacji.

-Chyba dobrze, chociaż coraz częściej jest wściekła, a ja przecież nic nie robię. Mam nadzieję, że wkrótce jej przejdzie.

-A u ciebie, Harry. Ślub jest coraz bliżej. Cieszę się, że chciałeś bym była twoją świadkową- uśmiechnęłam się. Ron chyba nic nie wiedział o tym pomyśle.

-Co? Dlaczego niby Hermiona ma być twoim świadkiem? Czemu nie ja?

-Daj spokój ron. Chciałbyś tam stać obok mnie i Draco?- spytał spokojnie Harry.

-Nie, ale chciałbym tam stać obok ciebie. Dalej nie rozumiem dlaczego wybrałeś Malfoy'a. Przecież jest tyle ładnych dziewczyn.

-Rozmawialiśmy już o tym. Nie interesują mnie dziewczyny, a Draco wybrałem dlatego, że go kocham. Dalej czegiś nie rozumiesz?- trochę się zdenerwował.

-No dobra.. przepraszam. Po prostu..

-Ron!- rozmawialiśmy długo gdy w końcu nadszedł czas by wracać. Gdy wstałam z drewnianego krzesła zakręciło mi się w głowie. Poczułam tylko ręce Harry'ego ratujące mnie przed upadkiem, a następnie zemdlałam.

Ciemne, wielkie pomieszczenie. Kamienna podłoga, wysokie ściany. Z sufitu zwisa wielki żyrandol. W zakamarkach porobiły się ogromne pajęczyny. Pod jedną ścianą stoi fotel.. ale bardziej przypomina tron. Całość wygląda jak sala królewska, ale bardzo zaniedbana. Czarny dym zaczyna pojawiać się gdzieniegdzie, a z dymu zaczynają wychodzić postacie w czarnych szatach. Rozpoznaję kilku z nich. Na samym końcu zauważam jedyną postać odzianą w kaptur.

-Cieszę się, że zdecydowaliście się do mnie przyłączyć. Nie będziecie żałować.

Obudziło mnie lekkie kołysanie. Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że byłam niesiona przez przyjaciela. Miałam sucho w gardle i zdołałam powiedzieć tylko:

-Zanieście mnie do Severusa.

~~~

-Połóż ją na kanapie- powiedział obojętnym głosem. Harry wykonał polecenie- A teraz wyjdzcie.

-Co się z nią dzieje?- spytał Ron

-Wyjdzcie z moich komnat- powtórzy profesor.

-Nie dopóki nie odpowiesz na moje pytanie- warknął.

-Wynocha!- tym razem krzyknął. Chłopcy się go przestraszyli i szybko uciekli. Gdy drzwi się zamknęły zapytał- Co się stało?

-On chyba zbiera armię. Gdy zemdlałam widziałam ludzi w pelerynach w jakiejś wielkiej sali.

-Ilu ich było?

-Około pięćdziesięciu. Wydaje mi się, że był tam.. Greyback. Ale to niemozliwe przecież siedzi w Azkabanie. Musiałam się pomylić.- wstał z fotela i powolnym krokiem podszedł do kominka.

-Uciekli.- poczułam, że znowu robi mi się słabo. Gdybym teraz stała to na pewno bym zemdlała.

-Ale nie mogli, przecież dementorzy.

-Ktoś im pomógł. Większość śmierciożerców znów jest na wolności.

-A jakbym się poddała?- spytałam cicho.

-Co?

-Jakbym oddała się w jego ręce to może nikogo by nie zabił- powiedziałam głośniej.

-Kolejny raz się przekonuje, że nie jesteą taka mądra jak wszyscy mówią. On chce władzy. Zniszczy wszystkich którzy mogą być silniejsi.

-Nie pomyślałam o tym- przyznałam się.

-Oczywiście, że nie pomyślałaś, ale ktoś musi być ten mądrzejszy.- zaśmiałam się- Z czego się śmiejesz?- spytał unosząc brew.

-Z niczego- opanowałam się- Mam prośbę.. Mógłby mi pan dać fiolkę eliksiru słodkiego snu? Ostatnio jakoś nie mogę zasnąć- bez słowa wstał i odszedł. Wrócił po chwili niosąc fioletowy eliksir w ręku. Podając mi go przez przypadek musnęłam palcami jego rękę. Natychmiast ją wycofał i kazał mi wyjść.

Wróć do mnie || SEVMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz