Prolog

136 7 2
                                    

Morze dzisiaj było piękne. Słońce zbliżało się ku horyzontowi, a fale obijały się o siebie. Siedziałam na ławce na wzgórzu, patrząc na ten piękny krajobraz. Wiatr owiewał moje włosy, zapach morza docierał do moich nozdrzy. Nic tak mnie nie uspokajało jak morze. Była to taka moja odskocznia, której nikt nie mógł mi zabrać. W rękach trzymałam zeszyt, w którym zapisywałam swoje myśli. Zawsze twierdziłam, że moje myśli są jak skarb. Nikt nie umiał ich uchwycić lub usłyszeć. Pewnie sobie pomyślicie, że należę do tych nieśmiałych. Nie jest tak, ale za wiele się nie odzywam. Jestem bardziej zamknięta w sobie. Nie lubię o sobie opowiadać czy wyżalać się płacząc w ramie przyjaciółki. Nie, to nie ja. Skrywam emocje w sobie. Nie dziele się nimi z nikim. Chyba że z moim zeszytem. Na nim wylewam swoje myśli, emocje. Spojrzałam znowu na morze. Słońce już zaszło, zaczęło się robić zimniej. Wstałam z drewnianej ławki, którą zrobiłam wraz z ojcem. Schowałam zeszyt do torby, wzięłam torbę na ramie i ruszyłam w stronę domu, który daleko nie był. Zaczęły się wakacje, więc większość ludzi powyjeżdżała z tej nory. Ja niestety nie. Moja mama zajmuję się turystyką i prowadzi hostel. Ja jako dobra córka pomagam jej. Oczywiście mieszamy tez w tym hostelu z tego się utrzymujemy. Mój ojciec prowadzi bar, który znajduje się obok. Tam również pomagam. Przez to, że zaczęły się wakacje, jest dużo pracy. Nasz hostel składa się z dwóch pięter, na obu są pokoje. Jest ich jakieś dwadzieścia. Na parterze jest stołówka, pralnia i pokój codzienny, w którym goście czasami przebywają. My mieszamy z rodzicami na drugim piętrze. Nasz apartament składa się z dwóch pokoi, łazienki i małej kuchni, z czego się cieszę, bo nie musze jadać z gośćmi. Mój "pokój' jest zaraz koło 20 co niestety czasami zdarza mi się słyszeć ludzi, którzy tam chwilowo mieszkają. Nienawidzę tego. Tego lata ten pokój również został wynajęty, ale co mnie zdziwiło? Że tylko przez jedną osobę. Może te wakacje będą spokojniejsze. Pokój został wynajęty na całe dwa miesiące. Weszłam do hostelu tylnymi drzwiami i skierowałam się schodami na górę. Stanęłam przy drzwiach do pokoju. Wyciągnęłam klucze, wsadziłam do zamka i otworzyłam drzwi. W tym samym czasie drzwi po mojej lewej się otworzyły, z nich wyszedł wysoki blondyn. Spojrzałam na niego zaciekawiona, on nawet na mnie nie spojrzał. Zamknął drzwi i ruszył korytarzem w stronę schodów. Gdy już mężczyzna znikł z mojego pola widzenia weszłam do środka. Skierowałam się od razu do pokoju. Położyłam torbę koło łóżka a sama padłam na nie. Zaczęłam się zastanawiać, kim był ten mężczyzna. Mam nadzieje, że nie będzie z nim kłopotów. Mam ochotę się wysypiać po nocach. Jedyne co wiem o takich typach to to, że mają jednorazowe panienki na noc. Gdy tylko o tym pomyślałam wzdrygnęłam się. Fuj. Szczerze sama nie wiem, jak to jest. Nigdy nie miałam chłopaka i nie wiem, czy chce. Bo po co mi taki facet. Nigdy nie byłam typem romantyczki. Nie interesują takie rzeczy. Wole horrory, to jest coś. Lubię poczuć ten dreszczyk emocji. Usłyszałam otwieranie się drzwi

-Emma, jesteś już? - Usłyszałam głos mojej mamy.

- W pokoju! - Krzyknęłam

- Pomogłabyś mi z zakupami? - odkrzyknęła. Wstałam leniwie z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni. Weszłam do naszej małej kuchenki. która była połączona wraz z naszą małą jadalnią, czyli stół i trzy krzesła. Weszłam do pomieszczenia i spojrzałam na mamę.

-Obrabowałaś spożywczak? - spojrzałam na wielkie torby z zakupami.

- Daj spokój. Kupiłam więcej, bo była promocja no i nie będę musiała już w tym tygodniu iść do sklepu. - zaczęła chować jogurty do lodówki.

- No dobrze. - zaczęłam wyjmować rzeczy z torby. Pochowałyśmy już wszystko, chciałam iść już do pokoju, ale moje plany popsuły mi słowa mojej mamy.

- Kochanie, poszła byś na dół po zeszyt z listą gości? Musze naszykować pokoje. A i proszę zanieś potem ręczniki do pokoju 20. - ta to umie zepsuć mi humor w trzy sekundy.

- Dobra. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.

- Też cię kocham. - powiedziała moja mama.

Ruszyłam korytarzem w stronę chodów. Nienawidzę tych schodów, no ale bez sensu jest zamontować tu windę, są tu tylko dwa piętra. Zeszłam na parter i weszłam za ladę w tak jakby recepcji. Tu właśnie wydajemy klucze i przyjmujemy zapłaty. Nie mamy tu dużo pracowników, bo większość sami robimy. Mamy jedna osobę sprzątającą. Nazywa się Lou i bardzo ją lubię. Jest starszą kobietą około pięćdziesiątki. Jest czasami dla mnie jak babcia. Swojej nie znam. Rodzice nigdy nie chcą opowiadać o swojej rodzinie. Pracuje tu również Gregory, jest specem od wszystkiego. Wszystko nam naprawi. No i nie zapomnijmy o naszej kucharce, która jest dla mnie jak siostra, Mia. Jesteśmy jak jedna wielka rodzinna. Wzięłam zeszyt i skierowałam się do pralni po czyste ręczniki. Widziałam, że koleś spod dwudziestki wychodził. Może później mu je przyniosę. Wzięłam wszystko i ruszyłam do góry. Weszłam do naszego mieszkania i podałam mamie zeszyt, a sama skierowałam się pod pokój 20. Zapukałam raz cisza, zapukałam jeszcze raz. Nadal cisza. Tak ja myślałam - nie ma go.

- Czego panienka szuka? - Usłyszałam za plecami męski głos. Obróciłam się i spojrzałam na mężczyznę, który stał na przeciw mnie. Był nawet przystojny. Spojrzałam na jego twarz.

- Przyniosłam czyste ręczniki. - Uśmiechnęłam się do niego krzywo. Dałam mu ręczniki do ręki, wyminęłam go i ruszyłam do siebie. Facet spojrzał na mnie zdziwiony.

-Dziękuję? - powiedział, a raczej zapytał.

- Polecam się na przyszłość, chociaż wiesz co nie. - weszłam do środka i tyle było z naszej rozmowy. Nie lubię gadać z ludzi. Dziwne, co nie? Przecież mieszkam i pracuje w hostelu, ale co ja zrobię. Nie wybierałam sobie takiego życia. Weszłam do pokoju i glebłam się znowu na łóżko. Może byłam trochę nie miła dla tego człowieka, no ale cóż taka już moja natura. Choćbym się starała być milsza to i tak się nie udaje. Muszę zapalić. Wstałam z łóżka, otworzyłam pierwszą szufladę mojego biurka i wyciągnęłam mentolowe papierosy i różową zapalniczkę. Skierowałam się w stronę balkonu. Jako jedyna w tym apartamencie mam balkon. Poszczęściło mi się. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się nikotyną. Tak, to jest to. Nie pale często. Tylko wtedy, kiedy tego na prawdę tego potrzebuje. Nie jestem uzależniona czy coś. Jedna paczka starcza mi nawet na dwa miesiące. Spojrzałam na widok przede mną. Była tam plaża, z której goście często korzystają. Kawałek dalej jest wzgórze, a na niej moja ławka, na której przebywam. Morze tej nocy było spokojne. Skończyłam palić, wyrzuciłam opałek przez balkon. Już chciałam wracać do środka, gdy zobaczyłam znowu tego mężczyznę, który chwilowo mieszka koło mnie. Był w samych szortach i miał ręcznik przewieszony przez ramie. Ludzie są dziwni. Z ta myślą wróciłam do środka. Jednak zastanawia mnie czemu o tej porze ten koleś chodzi pływać. Każdy ma jakieś dziwnie fetysze. Ta jest akurat jego. Może te wakacje wcale nie będą takie złe

Jedno słowo, tysiąc myśliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz