Gdyby ktoś jakiś czas temu powiedział mu, że niedługo po walce bohaterów ze złoczyńcami, ucieknie do miejsca w którym nikt go nie znajdzie, z pewnością by go wyśmiał. Jeśli dodałby do tego fakt, że zrobi to ze złoczyńcą, padłby ze śmiechu, a tę osobę posłałby do psychiatry. Jednak teraz, wpatrując się w słońce chowające się za morskim horyzontem, z wielką chęcią poklepałby go po ramieniu.
Widok jaki miał przed sobą, zapierał dech w piersiach, a co najlepsze, podziwiał go dzień w dzień, od kilkunastu miesięcy. Róż na niebie mieszający się z pomarańczą, wywoływały w nim uczucie nostalgii, lecz mimo to lubił się temu przyglądać, zwłaszcza, że chmury czasami przybierały naprawdę ciekawe kształty. Ciepły jeszcze piasek, przyjemnie grzał nagie stopy, a szum fal był balsamem dla uszu. Lekki wiatr wiejący od strony morza, mierzwił blond włosy, które z biegiem czasu straciły swój dawny blask. Przymykając powieki, uniósł głowę, chcąc oddać się relaksowi, jaki sprawiało mu samo bycie na plaży, którą znał już jak własną kieszeń.
Turkusowe ślepia przyglądały mu się od dłuższej chwili. Ich właściciel z założonymi rękoma opierał się o jedną z palm, których cień podczas dnia był jedynym schronieniem od intensywnego słońca. Ile już tu tkwili? Zbyt długo by pamiętać, choć ten ptasi móżdżek zapewne się w tym orientuje. Lekki uśmiech wkradł mu się na twarz, na samą myśl o wszystkim co ich spotkało. Nadal miewał momenty w których po przebudzeniu musiał upewniać się, że to nie sen, że nie siedzi w więzieniu tak jak reszta przestępców, tylko na pieprzonej wyspie z jednym z bohaterów. Koszmary, ostatnimi czasy nie chciały go opuścić. Nie planował tego. Nie planował niczego co aktualnie działo się w jego życiu. Ucieczka na odludzie była ich wspólnie podjętą decyzją, nad którą czasami się zastanawiał. Bo mimo zapewnień partnera, miał przeczucie, że coś jest nie tak.
— O, obudziłeś się — Uśmiechnął się Hawks, na widok stojącego obok chłopaka, który z rękoma w kieszeniach czarnych spodenek, wpatrywał się w zachód słońca. W odpowiedzi prawie niezauważalnie kiwnął głową, do czego Takami był przyzwyczajony. Po takim czasie wspólnego życia, znał już każdy jego nawyk, oczywiście z wzajemnością.
Dabi, gdy po przebudzeniu nie zastał go obok siebie, od razu zorientował się, że jest po tej części wyspy. Dość często tu przychodził, zawsze wieczorem. Tak jak teraz stawał na skraju plaży i w samotności wpatrywał się w dal, zupełnie jakby za czymś tęsknił. Na pewno za czymś tęsknił. W końcu od dawna nie mieli kontaktu ze światem z którego uciekli. Posiadali jednak swoją własną wyspę, będącą ich azylem. Tutaj nie liczył się czas, w zasadzie to nic się nie liczyło. Nikt im niczego nie nakazywał, robili co chcieli i kiedy chcieli. Mogli kochać się pod gołym niebem i krzyczeć do gwiazd. Nikt nie mógł ich usłyszeć. Mogli spać do południa i zasypiać kiedy chcieli. Nie mieli żadnych obowiązków. Byli wolni.
Dabi czując obejmujące go skrzydło, dopiero teraz zwrócił wzrok ku chłopakowi, który przyglądał mu się od dłuższej chwili. Doskonale zdawał sobie sprawę, że tym gestem chciał zwrócić na siebie jego uwagę i niemo spytać, czy wszystko gra.
— Nie mówisz mi wszystkiego, mam rację? — Pytanie ze strony byłego złoczyńcy, zdziwiło nieco blondyna, który nie miał nawet czasu na udzielenie mu odpowiedzi. — Coraz częściej znajduję cię na tej części plaży.
Chciał z nim o tym porozmawiać już wcześniej, ale jakoś nigdy nie umiał się do tego zabrać, z czego nieraz się śmiał.
— Tęsknisz za tamtym życiem, mam rację? — Uśmiechnął się, tak jak on przymykając oczy i odchylając głowę do tyłu. Przyjemny wiatr wplątywał mu się we włosy, jednocześnie muskając rozgrzane policzki. Takami uśmiechnął się na ten widok.
CZYTASZ
✏︎ 𝚘𝚗𝚎 𝚜𝚑𝚘𝚝𝚜 || 𝚑𝚘𝚝𝚠𝚒𝚗𝚐𝚜
FanfictionJednostrzałowe opowiastki z Dabi'm i Hawks'em ♡ ~zamówienia otwarte