Pomysł na shota należy do Herbaciana_Pani ♡
Toya był wściekły, choć to za mało powiedziane. Odkąd jego ojciec, a zarazem sam król, oznajmił mu, że aby zająć jego miejsce musi poślubić kobietę, całe jego życie legło w gruzach. Chłopak nie miał najmniejszego zamiaru brać ślubu z kimkolwiek, przynajmniej nie w tak młodym wieku i nie z przymusu. Nie tak wyobrażał sobie swoją przyszłość i nie zamierzał się na to godzić, jednak jego zdanie niezbyt się liczyło. Przynajmniej według jego ojca, który mimo ciągłych protestów syna, znalazł mu odpowiednią kandydatkę. To właśnie z tego powodu Toya postanowił wybrać się na konną przejażdżkę, chcąc wyładować nieco emocje i pobyć z dala od ciągłej kontroli mężczyzny. Nienawidził go. Nigdy się z nim nie liczył, samemu wiedząc co dla niego najlepsze, jednak w tej sytuacji brunet nie mógł się z nim zgodzić, jak robił to niemal zawsze.
Pędząc przez las, nie spodziewał się, że w pewnym momencie znajdzie się w samym środku pożaru. Jego umysł był pochłonięty myślami dotyczącymi ostatnich dni, przez co po pewnym czasie przestał zwracać uwagę na otoczenie. Ogień rozprzestrzeniał się dość szybko, skutecznie odcinając mu wszelkie drogi ucieczki. Po pewnym czasie Toya nie mógł zorientować się w którym miejscu w lesie jest aktualnie i w którą stronę miałby się poruszać, aby się z niego wydostać. Nie widząc innej opcji, ruszył przed siebie, wprost w płomienie, po przejściu których spotkała go kolejna niespodzianka. Przez ogień i dym nie był w stanie zobaczyć znajdującego się nieopodal zbocza.
Nie był też świadom, że jest obserwowany przez właściciela złotych oczu, który właśnie wracał do domu ze zdobytym jedzeniem. Już wcześniej zauważył pożar, przez co postanowił przelecieć się nad lasem, by upewnić się, że żadne z zamieszkujących go zwierząt nie ucierpiało, a w razie czego odpowiednio zareagować, lecz tak jak się domyślił mieszkańcy lasu zdążyli uciec przed potężnym żywiołem, za co odetchnął z ulgą. Jednak w pewnym momencie zauważył kogoś kogo kompletnie się nie spodziewał. Nie widział ludzi od dość dawna, przez co musiał poświęcić chwilę, by lepiej mu się przyjrzeć. Nie miał pojęcia co go tchnęło, by wyrzucić zebrane owoce i ruszyć na pomoc chłopakowi, który upadając razem z koniem, stracił przytomność. W tamtej chwili nie zwracał uwagi na to, że jest człowiekiem - istotą odpowiedzialną za wyginięcie jego własnego gatunku. Może powinien być wściekły i po prostu go zostawić, by zemścić się za zmarłych braci, nieświadomie pozbawiając królestwo następcy tronu, lecz nie mógł postąpić w ten sposób. Nie tylko go uratował, ale także zabrał do swego własnego domu, gdzie w spokoju mógł go opatrzyć.
Keigo, bo tak się nazywał, zajmował się nim przez następne kilka dni, podczas gdy ten leżał nieprzytomny. Zbierał zioła i robił z nich maści, które pomagały ranom szybciej się zregenerować. W międzyczasie patrolował też okolice, przez co raz natrafił na grupkę ludzi którzy desperacko kogoś poszukiwali. Po złączeniu kilku faktów, młodej harpii nie ciężko było się domyślić, że ten nieprzytomny człowiek to w rzeczywistości książę.
Wspomniany chłopak obudził się jakiś czas później, pamiętając wszystko do momentu upadku. Czuł, że kręci mu się w głowie, lecz ból w kostce uświadomił go, że ta najprawdopodobniej była skręcona. Gdy podniósł się do siadu by lepiej przyjrzeć się pomieszczeniu, które już z pozycji leżącej wydawało mu się dość dziwnie, zauważył stojącą przy blacie postać, na której widok otworzył szerzej oczy. Stała do niego tyłem i najwyraźniej była czymś zajęta, lecz nie zwracał na to uwagi, bardziej przejęty parą potężnych, czerwonych skrzydeł które nieznajomy miał na plecach. Początkowo nie chciał w to uwierzyć, lecz na myśl przyszły mu harpie, o których opowiadała mu mama gdy był dzieckiem. Do tej pory był przekonany, że to jedynie bajeczki, lecz po kilku minutach przebywania z tym stworzeniem zrozumiał, że to najprawdziwsza prawda.
CZYTASZ
✏︎ 𝚘𝚗𝚎 𝚜𝚑𝚘𝚝𝚜 || 𝚑𝚘𝚝𝚠𝚒𝚗𝚐𝚜
FanfictionJednostrzałowe opowiastki z Dabi'm i Hawks'em ♡ ~zamówienia otwarte