Część XII

189 11 0
                                    

Przemykaliśmy ostrożnie pałacowymi korytarzami, cały czas słysząc odgłosy walki i bitwy w tle. Miałam nadzieje, że na razie pałacowi strażnicy poradzą sobie z rebeliantami.

- To jaki mamy plan? - zapytał mnie książę

- MY nie mamy żadnego planu, JA mam plan, a TY się dostosujesz – nie mogłam się powstrzymać by mu nie dopiec, zwłaszcza, że to ja tu dowodziłam, a on się ciągle wtrącał.

- No dobra, to jaki TY masz plan? - zapytał naburmuszony

- Nie dać się zabić przy pierwszej okazji, może być? - Ten człowiek naprawdę działa mi na nerwy.

Wyjrzałam za róg kolejnego korytarza i sprawdziłam czy jest czysto, po czym po cichu rzucamy się biegiem by pokonać niezważeni kolejny odcinek korytarza. Wszyscy są zajęci bitwą która toczy się w innej części zamku, więc tu na nasze szczęście jest pusto i nikt nie zwraca na nas uwagi.

Docieramy do kolejnej klatki chodowej, kiedy kontem oka zważam niebezpieczeństwo. W ostatniej chwili łapie księcia za głowę i pochylam ją gwałtownie do przodu, by uniknął pocisku. Tuż nad czubkiem jego głowy w ścinę z rozmachem wbija się strzała z łuku. Książę ma wielkie oczy z zdumienia i zaskoczenia kiedy się z powrotem prostuje. Ja tymczasem patrze z namysłem na strzałę, bo czym stwierdzam, że co mi szkodzi. Wzruszając ramionami wyciągam ją ze ściany, a na podłogę opadają kawałki tynku. Strzała ma ostry czubek i może spowodować poważną ranę, więc na pewno mi się przyda, każda broń jest porządna.

Macham na księcia ręką byśmy się nie zatrzymywali i szli dalej. Nie mam zamiaru czekać, aż właściciel strzały nas dopadnie. Wspinamy się po schodach by dostać się na wyższe piętro. Akurat wtedy z góry zbiega jakiś chłopak, raptem o kilka lat straszy niż my. Zanim zdążę ocenić czy to lokaj czy młody rebeliant, chłopak znajduje się tuż metr przed nami, raptem kilka stopni wyżej niż my jesteśmy. Działając odruchowo bez namysłu bijam mu w pierś ciągle trzymana w rękach strzałę, którą przed chwilą zdobyłam. Nie spowodowała ona rany śmiertelnej, ale wystarczyła, żeby chłopak się zatoczył i przestał stanowić dla nas zagrożenie.

- Chyba nigdy się nie przyzwyczaję do twojej brutalności – mówi księże patrząc na rannego chłopaka, który siedzi na podłodze oddychając płytko i mocno pochylony do przodu trzymając się za krwawiącą ranę.

- Nie musisz – mówię mu na odczepnego i ruszamy w górę schodów.

Mimo wszystko muszę przyznać, że jestem w dobrym nastroju, podoba mi się ta cała masakra. W końcu mogę komuś porządnie przywalić, a tego mi ostatnio brakowało. Nie ma to ja dobry rozlew krwi.

Potem wychodzimy razem z księciem za kolejnego rogu na następny korytarz. Wtedy nagle zatrzymuję się zamieram w bezruchu. Tuż na wprost mnie stoi rebeliant i mierzy do mnie z pistoletu, a jego wzrok mówi mi że nie będzie miał żadnych oporów by pociągnąć za spust. Wszystko dzieje się błyskawicznie, ale ja to widzę jak w zwolnionym tempie. Lecz nie mam czasu by zdążyć się odsunąć z linii strzału, nie zdarzę zrobić uniku prze pociskiem. Wówczas kątem oka dostrzegłam moją pokojówkę. Widziałam panikę na jej twarzy kiedy zdała sobie sprawę z tego co za chwile się stanie. I nagle się to stało, a wszystko było jakby spowolnione, jakby działo się pod wodą.

Rebeliant pociągnął ze spust. Z gardła mojej pokojówki rozległ się krzyk, kiedy kula leciała w moją stronę. Nie czułam strachu, ani lęku, każdego dnia wstawałam z myślą, że kiedyś w końcu podczas misji mogę zginąć. Lecz to jeszcze nie był mój czas. Pokojówka upuściła miotłę którą trzymała w rękach i w poślizgu rzuciła się w niespodziewanym bohaterstwem w moją stronę. Stanęła miedzy mną, a rebeliantem wprost na linii ognia. Spojrzałam na nią w szoku i zdezorientowaniu kiedy przyjęła na siebie atak. Kula trafiła w środek jej piersi, a jej siła rzuciła nią w tył przewracając na posadzkę, gdzie upadła twardo. Potem czas wróciła na swoje tory.

Nie potrafiłam się ruszyć. Pierwszy raz w moim życiu mnie zatkało. Spojrzałam z powrotem na rebelianta, ale on już został znokautowany przez jednego z pałacowych strażników. Patrzałam tępo na ciało pokojówki, nie umiałam się zmusić do jakieś reakcji. Ona mnie uratowała, Ocaliła mi życie. Przyjęła na siebie kule wycelowaną we mnie. Zginęła zamiast mnie. Ale dlaczego to zrobiła? Nie potrafiłam tego zrozumieć.

Dopiero kiedy książę przyklęknął przy jej ciele, otrząsnęłam się z tego amoku. Na miękki nogach podeszłam do niej i przyklękłam przy niej.

- Carlo? - przypomniało mi się imię. - Słyszysz mnie Carlo?

Jej oddech był bardzo płytki, a skóra biała jak papier, ale jeszcze żyła. Spojrzała na mnie pustym wzrokiem, a jej usta drżały i z kącika ciekł strumyczek krwi. Rana na jej piersi była coraz bardziej poważna o ile to jeszcze było możliwe, krwawiła jak diabli, brudzą rubinowym kolorem jej ubranie.

- Dlaczego to zrobiłaś? Czemu się dla mnie poświęciłaś? Nikt ci nie kazał oddawać życia tylko dlatego, że byłaś moją pokojówką. Wcale nie musiałaś. Więc dlaczego? - co niespotykane mój głos drżał, a ja nie potrafiłam ogarnąć co się właśnie wydarzyło.

Czułam się otępiała i straciłam swoje typowe opanowanie. Po raz pierwszy ktoś zrobił dla mnie coś takiego. Nikt nigdy się mną nie przejmował. Nie wiedziałam jak się mam z tym czuć, przecież ja nie miała nawet uczyć. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego to zrobiła, przecież byłam dla niej okropna, nie byłam nawet dobrym człowiekiem, narobiłam w życiu więcej zła niż ktokolwiek. A ona mnie ochroniła, płacąc srogo za swój czyn. Dlaczego? To pytanie obijało mi się w głowie, nie potrafiłam pojąć tego wszystkiego, to była dla mnie takie niespotykane. Ale to wszystko sprawiło, że coś we mnie drgnęło, coś o czym nie miałam nawet pojęcia, że we mnie jest, była to jakaś sympatia do tej dziewczyny?

Lecz ona tylko się do mnie blado uśmiechnęła.

- Nie jest panienko aniołem i ja to wiem i panienka to wie – powiedziała cicho biorąc urywane oddechy – Ale nie potrafiłam stać bezczynnie, to był odruch. Ja mam załatwione wszystkie sprawy na tym świecie, całe życie byłam dobra dla innych, więc wiem, że po drugiej stronie czeka mnie dobry los. Ale panienka... Panienka zasługuje na drugą szanse. Wykorzystaj mój poświęcenie, nie zmarnuj tego co zrobiłam...

Nie była w stanie powiedzieć już nic więcej i zaczęła zachłannie brać powietrze, bo nie umiała już oddychać. Trwało to chwile po czym jej płuca przestały się poruszać, a w jej oczach zgasło życie.

- To jej koniec – powiedział książę sprawdzając jej puls, a ja patrzałam tępo na jej ciało. - Chodź, my już jej nie pomożemy – postawił mnie do pionu co sprawiło, że wytrzeźwiałam.

Kiedy ruszyliśmy dalej korytarzem, obejrzałam się jeszcze ostatni raz na jej ciało. Wiedziałam, że ta sytuacja jeszcze długo nie będzie mi dawać spokoju. Zabiłam tyle osób, miałam tyle krwi na rękach, wiedziałam tyle śmierci, ale nigdy nie to nie obchodziło, to była moja praca, codzienność. Ale tym razem było inaczej, śmierć Carli była jedyną śmiercią, która mną poruszyła i coś znaczyła. Przyjęła kule przeznaczoną dla mnie i zginęła mimo, że wiedziała, że to się tak skończy...

-------------------------------------------
Zapraszam do nowej powieści pod tytułem „Medium”, którą znajdziecie w „One shoty”, mam nadzieje, że wam się spodoba ♥️

Córka mafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz