W głowie mi szumiała mi krew. Po raz pierwszy w życiu czułam się bezradna i przyparta do muru. Zazwyczaj by rozwiązać jakiś problem, wystarczyło kogoś zmieść z powierzchni ziemi, po prost kogoś zabić. Tym razem tak nie było, w tym wypadku, moja zdolność mordowania nic nie da.
Mafia była w potrzasku. Pałacowi strażnicy ich obezwładnili, mimo że oni cały czas stawiali godny podziwu podziw i nadal trwała krwawa bijatyka. Powinnam być im lojalna, pobiec ich wesprzeć, pokazać, że też jestem jedną z nich, będąc z tego dumną i walczyć przy ich boku. Ale ta walka i tak by nie miała sensu. Przegralibyśmy tak czy siak, nie miało znaczenia czy im pomogę czy nie. Zapewne powinnam być im oddana i nawet wiedząc, że ich opór jest bezcelowy, mimo, że czkała na mnie może śmierć, szanujący się mafioza dołączył by do nich by nie splamić swojego honoru, pomógł by im bo taki był niewypowiedziany kodeks mafii.
Ale co jeśli nie dotłaczając do nich mogłam siebie ocalić? Może było to egoistyczne, ale im już i tak nie pomogę, a mogłam uratować chociaż siebie. Zdradziła bym ich, tych którzy mnie wychowali, ale ich i tak czeka już tylko życie w więzieniu, jeśli w ogóle przeżyją. Zdrada ich za uratowanie mojego życia, taka była moja cena. Chyba mimo wszystko watra jej podjęcia. Jestem z mafii, tu każdy dba głównie o siebie, nie mam zamiaru ślepo ich wesprzeć, kiedy mam szanse uniknąć ich marnego losu.
Spojrzałam na księcia. Już nie był taki bezradny, jak godzinne temu, bo to teraz on trzymałam pałeczkę i moje życie w szachu.
- I jak? Jaka jest twoja decyzja? - zapytał.
Spojrzałam jeszcze raz na mafie, ale potem znów na księcia, a w moich oczach była pogarda i czysta niechęć i nienawiść do człowieka przede mną.
- Niech będzie, przystanę na twoje warunki – wysyczałam przez zaciśnięte zęby, bo nie podobało mi się ani trochę, że steruje moimi decyzjami i straciłam kontrole.
Uśmiechnął się do mnie zwycięsko, chyba po raz pierwszy widziałam jego prawdziwy uśmiech. Skinął głową.
W tym momencie w mojej głowie zrodził się pewien plan. A może by tak udawać, że przystaje na jego warunki, a potem go znienacka zszatkować i zażądać od pałacu okupu za niego? Lecz szybko porzuciłam ten pomysł, bo skoro książę wie kim jestem, nie będzie tak głupi by zostawać bez eskorty i dać mi się znów zniewolić. Skrzywiłam się i zacisnęłam ręce w pięści, bo nie miałam zielonego pojęcia co mogłabym teraz zrobić, by odwrócić kota ogonem i znów zapanować nad sytuacją. Jestem zdana na łaskę księcia.
- Zajmijcie się mafią – mówi spokojnie książę do strażników, bez problemu wczuwając się w rolę króla. - A damę dworu – tu wskazał na mnie – zaprowadzicie do jej komnaty i postawcie przy niej straż, by nic się jej stało, bo rebelianci wciąż się kręcą po zamku.
Jestem pewna, że ta straż ma stać pod moimi drzwiami nie po to by nic mi się nie stało, lecz po to bym nie uciekła i nie narobiła mu kolejnych kłopotów Zacisnęłam zęby, ale musiałam tańczyć tak jak mi zagra, bo inaczej się zdemaskuje i skończę jak reszta mafii, a tego próbuje uniknąć. Wewnątrz mnie szalał gniew, a ja całą siłą woli musiałam go podtrzymywać, by nie wyrwał się na zewnątrz i nie zrobił czegoś czego będę żałować.
Niechętnie daje się strażnikom odprowadzić do swojej komnaty, choć tak naprawdę mam ochotę im porządnie przywalić. Kiedy odchodzę od księcia, czuje na sobie spojrzenie Ality. W jej oczach jest niedowierzanie i czysty szok, bo zapewne myśli, że ich zdradziłam, że przeszłam na drugą stronę, że popieram pałac i jeszcze na pewno uważa, że to ja ich wydałam. Na pewno jest mną rozczarowana i wściekła, nie wie że ja niczym nie zawiniłam i wcale nie jestem teraz po stronie pałacu, tylko ratuje swoje własne życie.
Odchodzą słyszę też jeszcze jak jeden z strażników, mówi do księcia, że opanowują sytuacje z rebeliantami. Pałac wygrywa. Straż uporała się i z rebeliantami i z mafią. Teraz już wszystko było stracone i cały nasz misterny plan mafii się nie powiódł, legł w gruzach.
Kiedy znów jestem w swojej komacie wpadam w furie, bo nic nie poszło po mojej myśli. Zawiodłam po całej linii. Choć tak naprawdę nie mogłam zrobić nic innego, nie ważne jak bym postąpiła, kluczowym problemem było to, że schwytali resztę mafii. A teraz nie mogłam już nic naprawić. W napadzie wściekłości zdemolowałam pół swojej komnaty, połamałam krzesła, rozdarłam suknie z garderoby, wywróciłam meble i widząc ruinę jest mi odrobinę lepiej, ale nie mam pojęcia co teraz ze mną będzie.
CZYTASZ
Córka mafii
مغامرةJedenaście słów. Dwa zdania. Jedno ostrzeżenie. "Trzymaj się ode mnie z dala. Nie zawaham się cię zabić." Moja rodzina nie jest jak twoja, moje życie nie jest takie jak twoje, moje zadanie jest inne niż twoje... Czemu? Bo moja rodzina to mafia, ca...