Kiedy upewniam się, że korytarz przed moją komnatą jest na pewno pusty, wymknęłam się z niej po cichutku. Korytarze nie są zbytnio oświetlone, palą się tylko małe lampki co kilka metrów, co mi sprzyja. Zamykam mój pokój kluczem by nikt nie mógł do niego wejść pod moją nieobecność i odkryć, że mnie tam nie ma. Wyglądając ostrożnie za każdego rogu czy nikt nie nadchodzi docieram do pierwszej klatki schodowej. Mam szczęście, że cały zamek jest pokryty dywanami przez co moje kroki są niesłyszane. Zamek posiada mnóstwo tajnych korytarzy i nieużywanych klatek schodowych, no i całe szczęście, że je ma, bo na zwykłych korytarzach prawdopodobieństwo, że się na kogoś natknę jest bardzo duże, a jakoś muszę się przecież poruszać niezauważona po zamku.
Spoglądam na plany które trzymam w rękach. Według nich zaraz tu gdzieś powinno być jeden z ukrytych przejść, a strażnicy stać dopiero dwa korytarze dalej. Zaczynam się rozglądać by zobaczyć gdzie może być schowane wejście do tajemnego przejścia. Wtedy do moich nad wyraz wyczulonych na dźwięki uszu docierają czyjeś kroki. Ktoś tu idzie! Zaczynam się rozglądać jeszcze szybciej w lekkiej panice. Gdzie są kurcze te drzwi?! Kroki nie cichną, lecz przeciwnie, są coraz głośniejsze, więc ich właściciel na pewno zmierza w moim kierunku. No gdzie tu jest ukryty ten korytarz?! W końcu dostrzegam gobelin dość dużych rozmiarów by móc schować za nimi drzwi. Odsuwam go szarpnięciem na bok. Na pierwszy rzut oka nic nie widać, ale jak się dokładniej przyjrzeć, można dostrzec lekką nierówność zwiastującą, że nie jest to zwykła ściana. I rzeczywiście, udaj mi się w końcu znaleźć wejście do korytarza. W ostatnim momencie się tam wślizguję. Słyszę jak ktoś przechodzi tuż obok, tam gdzie ja stałam dokładnie chwile temu. Muszę być bardziej ostrożna, nie chcę zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, a pozbycie się pałacowych strażników, nie należy chyba do dyskretnego realizowania planu.
Idę korytarzem przed siebie. Jest dość ciasny i niezadbany, ale w sumie co się dziwić skoro nikt z niego nie korzysta. Poruszam się zgodnie z planami i w końcu docieram tam gdzie chciałam. Zaraz tu powinno być wyjście z tego przejścia do głównego korytarza, a zaraz tam obok nieużywana klatka schodowa na niższe piętra. Przystaje i nasłuchuje czy nikt nie przechodzi akurat korytarzem. Już mam się zdecydować by wyjść kiedy słyszę rozmowę zbliżających się strażników. Chcąc czy nie muszę poczekać.
- Wiesz co się okazało? - słyszę głos pierwszego z nich.
- Nie, skąd mam niby wiedzieć? - odpowiada mu drugi.
- Jak to nie?! Myślałem, że już wszystkim o tym poinformowali.
- No a o czym?
- W pałacu jest zdrajca.
Czuję jak serce staje mi w piersi i brakuje mi tlenu. Jak się dowiedzieli?! Skąd oni to wiedzą, przecież byłam mega ostrożna. Nie do wiary, że wszystko spaprałam zanim w ogóle zaczęłam na poważnie działać. Co mnie zdradziło? Strach i niedowierzanie mnie paraliżuje i osuwam się po ścianie na zimie. Zawiodłam. Jestem na siebie wściekła, jak mogłam do tego dopuścić. Już nigdy nie okaże się godna jakiegokolwiek zadania. O ile uda mi się stad uciec z życiem.
CZYTASZ
Córka mafii
PertualanganJedenaście słów. Dwa zdania. Jedno ostrzeżenie. "Trzymaj się ode mnie z dala. Nie zawaham się cię zabić." Moja rodzina nie jest jak twoja, moje życie nie jest takie jak twoje, moje zadanie jest inne niż twoje... Czemu? Bo moja rodzina to mafia, ca...