Część XX

315 13 0
                                    

Moim celem było jak najprędzej opuścić pałać, zanim się w nim uduszę, od zamknięcia. Nie mogłam pozwolić by traktowano mnie jak jakąś lalkę, którą mogą się bawić. Nie ze mną te numery, ja nie jestem ich zabawką. Już ja im pokarze, co o tym wszystkim myślę. Zniknę, a oni zostaną z niczym, na lodzie.

Co oczywiste, najprościej było uciec w nocy. Tak więc, dzień jak co dzień, by nie wzbudzać podejrzeń, położyłam się posłusznie do łóżka. Jak tylko wszystko w pałacu ucichło i większość osób poszła spać, wstałam z łóżka i po cichu przebrałam się w czarne ciuchy, które pozwolą mi się wtopić w ciemność nocy.

Obecny król, czyli były książę, był pewny, że odebrał i skonfiskować mi całą broń, ale ja nie byłam taka głupia, by trzymać ją tylko w jednym miejscu. Uklękłam zatem przy łóżku i podważając poluzowaną deskę, wyciągnęłam z skrytki broń i plany pałacu, które udało mi się zachować. Przyczepiałam do pasa sztylet, nóż i gwiazdki śmierci, po czym nasunęłam na głowę czarny kaptur by nie było widać mojej twarzy.

Moja komnata była zamknięta na klucz i przed drzwiami stał zawsze jakiś strażnik, a to wszystko po to bym nie uciekła, więc pewne było, że drzwiami nie wyjdę, ale od czego było okno? Podeszłam do niego i otworzyłam je na oścież, bo nikt nie zadał sobie trudu by umieścić w nich kraty lub je jakoś zabezpieczyć. Byłam na trzecim piętrze, do ziemi było daleko i upadek z takiej nie skończył by się dobrze, co by tłumaczyło czemu strażniczy nie zdecydowali się zablokować okna. Ale ja miałam zamiar zaryzykować.

Odwróciłam się przez ramię i spojrzałam na górę poduch pod kołdra, które wyglądały jakbym dalej tam spała. Stara, dobra sztuczka. Z uśmiechem na ustach weszłam na parapet okna. Powoli krok, za krokiem szłam po wąskim gzymsie, który biegł wzdłuż muru zamku. Czułam jak serce biło mi w piersi i krew szumiała w uszach, bo to co robiłam było naprawdę lekkomyślne i bardzo niebezpieczne. Ale ja nie przejmowałam się takimi sprawami. Przyległam plecami jak najbliżej się dało do muru pałacu i kazałam sobie oddychać spokojnie, kiedy poślizgnęłam się na wąskim kawałku i prawie runęłam w dół. Upadek z takiej wysokości naprawdę nie napawał mnie optymistycznie. Z duszą na ramieniu i ryzykując szłam dalej.

W końcu po powolnej i monotonnej wędrówce bo wąskim gzymsie, dotarłam do miejsce gdzie dach opadał łagodnie w dół do kolejnych okien. Weszłam na dachówki i zaczęłam się po nich zsuwać w dół tak, że po jakimś czasie, w miejscu w którym spad dachu się kończył, dotarłam na wysokość drugiego pietra. Coraz bliżej do ziemi.

Rozglądając się uważnie w około, kawałek dalej dostrzegłam rynnę, taką która wygalała, że utrzyma mój ciężar. Ale by się do niej dostać czekał mnie kolejna wędrówka gzymsem wzdłuż okien. Szłam powoli i nad wyraz ostrożnie przed każdym oknem sprawdzałam, czy teren jest bezpieczny i nikt w oknie nie może mnie zobaczyć. Przeszłam tak trzy okna, aż dotarłam do balkonu za którym znajdowała się rynna, którą miałam na oku.

Pchana myślą, że jestem już prawie u celu, nie sprawdziłam czy w ostatnim oknie na balkonie nikogo nie ma. Kiedy przechodziłam przez barierkę na balkon, w pokoju dostrzegłam jakiś ruch. Zaskoczona i spłoszona, nie byłam dość ostrożna i noga którą postawiłam na balustradzie zsunęłam się, a ja straciłam równowagę i poleciałam w dół. W ostatnim momencie zdążyła się chwycić najniższego szczebelka barierki balkonowej i zawisłam tak nogami w dół przed balkonem i przepaścią.

Oddychałam ciężko, kiedy tak wisiałam dyndając nogami i próbowałam uspokoić oddech. Spojrzałam w dół, na odległą w oddali ziemię. Bardzo nie wiele brakowało. Postanowiłam nie podciągać się z powrotem na balkon, skoro ktoś jest w pokoju, tylko przekładając ręka za ręką, posuwałam się w bok w stronę rynny, a nogi dalej zwisały mi bezwładnie.

Ból w rękach był ogromy, od takiego wysiłku i kiedy myślałam, że już dłużnej nie dam rady się utrzymać, dotarłam w końcu do rynny. Z ulgą postawiałam stopy na wystających gwoździach, które przytrzymywały rynnę. Pomału zaczęłam schodzić po rynnie w dół, rutynowymi ruchami przetrawiając ręce i nogi na kolejne gwoździe.

Kiedy nie mogłam już rynną iść dalej, bo ta skręcała w bok, zatrzymałam się na parapecie jakiegoś pokoju, który wyglądał na nieużywany, więc nikt nie mógł mnie z niego zobaczyć. Pierwsze piętro, już prawie jestem na dole. Miałam szczęście, bo tuż obok okna rozciągłą się bujna winorośl. Była duża i wyglądała na mocną, więc to ją wybrałam jako ostateczną drogę na dół. Czepiając się winorośli i wystających cegieł oraz nierówności muru, zaczęłam posuwać się w dół. W pewnym momencie przeżyłam zawał, kiedy jedne z pędów nie była tak mocny jak mi się wydawało i pęk mi w dłoni, ale szybko znalazłam nowe oparcie na nierównej powierzchni muru.

W końcu dotarłam na dół i z ostatniego metra nad ziemią zeskoczyłam na trawę. Wydostałam się z zamku, ale teraz musiałam opuścić pałacowy teren i znaleźć sposób by przedostać się przez mury obronne. Spojrzałam na niebo, za niedługo zacznie świtać, nie zostało mi wiele czasu.

Świt. Bladym rankiem wozy opuszczały zamek by udać się na targ po produkty i materiały potrzebne w zamku. Doskonale pamiętałam tą informacje z planów jakie dała mi mafia. Mogłam bym razem z wozami opuścić teren zamku, wtedy nikt nie powinien mnie zauważyć i nabrać podejrzeń. Z tym planem ruszyłam w stronę miejsca gdzie przetrzymywali wozy dostawcze. Co jakiś czas zatrzymywała się i chowałam w cieniu i mroku, by patrolujący strażnicy, mnie nie dostrzegli. Niestety miałam lekkiego pecha.

- Hej ty! Kim jesteś i co tu robisz?! - zawołał jeden z strażników zauważając mnie i oświetlając na mnie latarką, więc byłam widoczna jak świętojański robaczek.

W dwóch krokach była już przy nim i zaserwowałam mu potężny cios, od którego osunął się nieprzytomny na ziemie. Miałam nadzieje, że zbyt szybko się nie otrząśnie. By znokautowany strażnik nie rzucał się w oczy, zaciągnęłam go w krzaki, gdzie go ukryłam i ruszyłam dalej w drogę.

Nie zamykano na klucz budynku w którym trzymano wozy, bo były one stare i rozklekotane, a teren pałacu był strzeżony, więc służba nie widział sensu, by zamykać hangar. Tak więc bez problemu wślizgnęłam się do środka. Ukryłam się w jednym z wozów, w wielkim kufrze do którego pewnie pakowano piękne tkaniny i drogocenne materiały. Umościłam się w środku tak, by przez szczelinę między deskami kufra, widzieć co się dzieje na zewnątrz.

Po jakimś czasie przyszli stajenni którzy wytaszczyli wóz na zewnątrz i zaprzęgli konie. Potem z przodu bryczki usiadł jedne z służących i ruszyliśmy w drogę do bramy wyjazdowej z murów pałacu, a potem do miasta. Czułam ekscytacje i lekką nerwowość kiedy zatrzymaliśmy się przy branie, by strażnicy mogli nas skontrolować. Ale na szczęście nie zauważyli nic podejrzanego i pozwoli nam wyjechać. Z triumfem patrzyłam na oddalający się na horyzoncie zamek. W końcu całkowicie wolna.

Postanowiłam od razu nie wysiadać z wozu, by był on znacznie szybszym środkiem transportu niż jak bym szła pieszo. Tak więc jechaliśmy dalej, by po jakieś godzinie jazdy w końcu się zatrzymać na poboczu w mieście. Tam ku zaskoczeniu służącego wyszłam z kufra i wyskoczyłam z wozu. Rzuciłam się biegiem przed siebie, a mężczyzna wołała za mną domagając się wyjaśnień co tam robiłam, ale na szczęście mnie nie gonił, wiec za zakrętem straciłam go z oczu.

Miasto dopiero leniwie budziło się do życia, więc ulice były jeszcze puste, a wszystko oświetlało złotym blaskiem, nisko wiszące nad horyzontem słońce. Pałac zniknął już dawno za nami, ale wiem, że wydarzenia, które jeszcze przez jakiś czas zostaną w mojej pamięci. Misja powierzona mi przez mafię. Zarozumiały książę. Wiele potyczek i rozlewu krwi. Schwytanie mafii. Układ z księciem. I w końcu ucieczka stamtąd. To nie jest coś co łatwo się zapomina, ale ja mimo wszystko nadal jestem mafią, poradzę sobie ze wszystkim. Książę swego czasu bardzo działał mi na nerwy i przyprawiał mnie o szał, ale kto wie, może jeszcze kiedyś się spotkamy...

Z tego co wiedziałam, w zachodniej części miasta swoją bazę miał inny odział mafia. Ruszyłam w tamtym kierunku. Zamierzałam ich odnaleźć.

The end

Córka mafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz