Rozdział Dwudziesty Pierwszy

1.4K 99 22
                                    

-Hej Marta jedziemy po te pierdoły na te przyjęcia? - Do pokoju weszła Weronika, a ja potwierdziłam kiwając głową i wstałam z łóżka. Zarzuciłam na siebie bluzę, gdyby zrobiło się zimno i ubrałam swoje ulubione czarne trampki. Dogoniłam ją na schodach i razem zeszłyśmy do salonu i wyszliśmy z domu uprzednio się z każdym żegnając.
-To jaki pierwszy cel? - Zaśmiała się i włączyła randomową piosenkę, gdy wsiadłyśmy do auta.

-Proponowałabym jakąś galerie i supermarket. - Oparłam się o szybę lekko przymrużając oczy. Przez najbliższe dni bardzo chciałam pogadać z Matim, ale naprawdę nie było żadnej okazji, zawsze był z nią. Mimo wszystko wciąż we mnie była iskra nadziei, że tym razem bedzie inaczej.

-Dobra myśl, ale później zjedzmy jeszcze na jakieś zakupy ciuchowe, przydałoby nam się coś nowego na urodziny. - Przyznała różowowłosa i skręciła w prawo w stronę większej galerii. Na ulicy, było dość pustawo jak na Los Angeles, ale nie dziwiłam się kompletnie, sytuacja naprawdę była poważna. - Masz już jakiś prezent dla Mateusza, albo dla mnie? - Zaśmiała się lekko. Była bardzo skupiona na drodze i nawet na mnie nie spoglądnęła.

-Możesz po prostu mi powiedzieć, że chcesz wiedzieć co dostaniesz, a nie tak wypytujesz. - Spojrzałam na nią ironicznie. - Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to dla ciebie się składamy na prezent, ale wiem, że Karol coś szykuje dodatkowego, a jeśli chodzi o Matiego to nie mam pojęcia. - Uśmiechnęłam się krzywo i zaczęłam skubać moje biedne niezadbane już od tygodnii paznokcie. Były naprawdę w ciężkim stanie, a ja powoli zastanawiałam się, czy  po prostu nie zdjąć tych hybryd samodzielnie.

- Miło mi to wiedzieć. - Zaśmiała się głośno i po chwili dodała. - Ja dla wielkoluda mam jego ulubione perfumy. Popytaj się innych może znajdziesz jakąś inspiracje, albo się z kimś złóż. Wiem, że Marcysia kupiła mu castomową bluzę, a Karol coś z Gucci. - Zerknęła na mnie. Długo zastanawiałam się co chce kupić Mateuszowi, ale przez to myślenie coraz mniej czasu zostało mi do kupna. Chciałam, aby mój prezent dla niego był niezapomniany na długo, wyjątkowy oraz idealny.

-Może coś poszukam w galerii, albo posłucham twojej rady i faktycznie kogoś popytam. - Uśmiechnęłam się lekko, a przez szybę zobaczyłam ogromną galerie. Nie spodziewałam się takiego widoku. Byłam pewna, że jest od naszej Krakowskiej o dwa, może trzy razy większa.

-No to czas na maraton sklepowy. - Powiedziała Weronika, gdy byłyśmy już na miejscu. - Alkohol z tego co wiem to załatwia Heniu. Ja myślałam, żeby kupić jakiś torcik i jakieś pierdółki typu balony, serwetki i tym podobne. Przekąski chyba bierzemy te co zawsze nie? - W środku było bardzo przestronnie, galeria posiadała pięć pięter. Nie ma co, widok zapierał dech w piersiach i pewnie nie jedna osoba tu się zgubiła i podejrzewam, że ja również tl zrobię.

-Może się rozdzielimy? Szybciej nam zejdzie i w sumie mamy telefony to możemy w razie czego do siebie zadzwonić. - Zaproponowałam. Różowowłosa pokiwała głową twierdząco i wzięła torbę zakupową z mojej ręki. - To ja lecę po przekąski, porozglądam się za prezentem, a ty szukaj dekoracji. Tort kupimy razem. - I tak teraz się rozdzieliłyśmy, a ja szłam przed siebie. Z początku bardzo się gubiłam na tych dlugich korytarzach, ale po kilku przejściach w tą i z powrotem, byłam skłonna płynnie przechodzić i orientować się w rozmieszczenie budynku. Postanowiłam najpierw iść za poszukiwaniem podarunku. Rozglądałam się jak mogłam, miałam wrażenie, że przechodziłam kilometry. Stwierdziłam, że łatwiej będzie mi najpierw rozejrzeć się, niż później latać z wielkimi, ciężkimi siatami zakupów. Nogi mi już odpadały i już powoli traciłam nadzieję, jednak po chwili zauwazylam duży plakat. Zatrzymałam się przed nim i mnie olśniło. Szybko wyciągnęłam telefon z torebki i wzięłam go w rękę żeby sprawdzić, czy istnieje takie coś w Polsce. Nigdy nie cieczyłam się tak jak w tym momencie, ponieważ znalazłam taki sam odpowiednik w Polsce. Bon na atrakcje w całym kraju. Z pośród 400 atrakcji wybierasz sobie jedną, lub nawet więcej w zależności od ceny bonu, którą możesz wykonać. Moim zdaniem był to prezent perfekcyjny dla zielonowłosego. Bez zastanowienia kupiłam i z uśmiechem na twarzy ruszyłam w kierunku supermarketu. Po drodze jednak zatrzymał mnie dzwoniący telefon, wyświetliła mi się twarz Weroniki i po chwili odebrałam.

-No siemka, gdzie jesteś? - Usłyszałam po drugiej stronie radosny głos różowowłosej. Nakierowałam ją na sklep i weszłam do środka rozłączając się. Wzięłam wózek sklepowy i z radością namalowaną na mojej twarzy brałam z półek nasze ulubione produkty. Po kilku minutach dołączyła również i ona. - Kupiłam wszystkie ozdóbki. - Wystawiła na widok siatkę, którą trzymała w prawej ręce.

-No i super, ja znalazłam prezent myślę, że mu się spodoba. Jeśli chodzi o jedzenie to zostało mi tylko picie w sumie, chyba, że ktoś inny kupuje. - Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam wózkiem do kasy.

-Picie kupuje Krzychu. Czekaj co mu kupiłaś? - Zapytała zdziwiona podążając za mną.

-Nie powiem ci no coś ty jeszcze się wygadasz. Pamiętasz jak ostatnio ci powiedziałam co kupiłam Karoli? Tak, to na drugi dzień już wiedział. - Zaśmiałam się z jej
naburmuszonej miny i zaczęłam rozkładać zakupy na taśmie.

***
#standardowoniesprawdziny

Jestem w szoku, że w jeden dzień potraficie 1,5k wyświetleń wbić..

Może pomyślimy nad jakimś maratonem?

Buziaczki i do następnego! 💓

Coś nowego Los Angeles | TrombaxMurcix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz