7.

540 87 13
                                    

Lily zazwyczaj stara się spędzać przerwy w samotności. Chowa się w jakimś zapomnianym zakątku Pokątnej i w milczeniu zjada przygotowane wcześniej jedzenie, obserwując z uśmiechem gwarną ulicę. Chowa się również przed Jamesem — przynajmniej od jakiegoś czasu. To nie tak, że za nim nie przepada. Po prostu nie lubi, gdy nie wie, co się z nią dzieje, a teraz tak właśnie jest. Od kiedy Potter pracuje w sklepie obok, wszystko idzie jakoś inaczej. Wiosna nadal jest ta sama, cudowna i orzeźwiająca, ptaki śpiewają tak samo, tylko Lily jakby inna. Nie potrafi tego wyjaśnić i właśnie w tym tkwi problem.

James, w przeciwieństwie do niej, każdą przerwę spędzałby z kimś i rzeczywiście dotąd to robił, tyle że jego pracodawca nie miał za grosz daru do konwersacji. Ileż można znosić mdłe anegdoty i żarty, którymi Potter szastał na pierwszym roku w Hogwarcie? Przez kilka dni wydawały się nawet zabawne, ale obrzydły mu równie szybko jak pudding ciotki Meg.

Powoli zaczyna być już pogodzony z losem, stojąc pod drzwiami i analizując wszystkie możliwości, gdy zauważa wychodzącą Lily z lunchboxem w dłoni. Wpatruje się w jej sylwetkę przez kilka sekund i jak poparzony wybiega, w ostatniej chwili łapiąc swoje przekąski. Ona zaś intuicyjnie wyczuwa, kto próbuje ją dogonić, więc mimowolnie rumieni się i przyspiesza, w skutek czego jej rudy warkocz faluje energiczniej niż zazwyczaj. Zapomina jednak o tym, że James był jeszcze niedawno ścigającym — piekielnie dobrym ścigającym. Bez trudu wymija przechodzących czarodziejów i płynnie lawiruje w wąskich alejkach, coraz bardziej zbliżając się do rudego warkocza. I kiedy już Lily ma wrażenie, że dawno go zgubiła, słyszy roześmiany głos koło ucha:

— Cześć, wreszcie cię dogoniłem.

Odwraca się — wolno i jakby nieśmiało, a potem wita Jamesem uśmiechem, którego nie potrafi powstrzymać.

— Mam nadzieję, że mogę zjeść z tobą lunch, bo nie sądzę, bym przeżył kolejne spotkanie z moim ukochanym pracodawcą — dodaje, przekrzywiając głowę jak ciekawski ptak i siadając na schodkach obok.

Lily ponownie uśmiecha się, lecz tym razem z zakłopotania i niepewnie siada obok niego. Na kolanach trzyma kurczowo swój lunch box i waży słowa.

— Jak sobie radzisz w pracy? — pyta w końcu, w tym samym momencie, w którym James mówi:

— Wiosną Pokątna wygląda lepiej.

Przez moment patrzą na siebie zmieszani, a potem niespodziewanie wybuchają nerwowym śmiechem, odwracając speszony wzrok.

Kwiecie wiosny ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz