14.

448 78 36
                                    

Następnego dnia, gdy James zmierza Pokątną do pracy, nie spodziewa się, że przechodząc obok sklepu z ingrediencjami, zostanie obdarzony szerokim uśmiechem. A potem że spędzi lunch z Lily Evans. A ona nie będzie uciekać. Na Merlina.

— Wiesz, czasem myślę, co by było, gdybym nie poszła do Hogwartu. Gdybym urodziła się bez magii.

— Nie byłabyś wtedy Lily Evans.

— To chyba tak nie działa.

— Równie dobrze mogłabyś powiedzieć, co by było gdyby urodziłabyś się jako żaba. Byłabyś wtedy kimś innym.

Lily uśmiecha się słabo, ale uśmiech nie dosięga oczu. Podwija kolana i opiera na nich brodę.

— To po prostu niesprawiedliwe, że ja mam magię, a moja siostra nie. Dlaczego akurat ja zostałam wybrana? Dlaczego nie cała moja rodzina?

James odkłada kanapkę do pudełka i odwraca głowę tak, by ich spojrzenia spotkały się.

— Nie powinnaś tak myśleć. Nie masz magii, ty nią jesteś. Los tak chciał

— Coraz częściej nie jestem tego taka pewna.


Cały wieczór James myśli o jej słowach i o tym, jak wtedy wyglądała. Była zatroskana. Może trochę zmartwiona.

Nie do końca potrafi postawić się w jej sytuacji. Nie znaczy to jednak, że nie próbuje jej zrozumieć. Nigdy nie patrzył na tę sytuację w ten sposób. Zawsze była dla niego jedną z najpotężniejszych czarownic na roku, ulubienicą profesorów. Kimś, kogo skrycie podziwiał. W życiu nie podejrzewałby jej o takie obawy, lęki, troski. Zazwyczaj uczniowie, którzy byli mugolakami, nie myśleli o tym tak jak Lily. Po prostu cieszyli się z magii, a potem przechodzili z tym do porządku dziennego.

Nie wie, jak z nią o tym rozmawiać, ale mimo tego chce to robić. Albo przynajmniej sprawić, by się więcej uśmiechała.

(Przydałby się teraz z Remus. Z tymi swoimi regałami pełnymi książek i wiedzą dorównującą Lily).

Mogłem bardziej skupiać się na zajęciach, myśli James, a potem przewraca się na drugi bok, wciąż zadumany i ani trochę senny.


Nazajutrz, kiedy przynosi jej rano kawę, wypala, czerwieniąc się po koniuszki uszu:

— Nie powinnaś się martwić, czy zasługujesz na magię. Jesteś najbardziej magiczną czarownicą, jaką kiedykolwiek poznałem. Tylko nie mów tego Remusowi.

A potem odwraca się i pospiesznie wychodzi, nie czekając nawet na odpowiedź.

— Dziękuję, James! — woła za nim Lily.

Jego imię tak miękko brzmi w jej ustach.

Kwiecie wiosny ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz