10

406 20 0
                                    

Taehyung usiadł na murku, odpalając papierosa, którego następnie wsunął między swoje wargi i zaciągnął się tytoniem. Czuł na sobie oceniający wzrok Jeona, który wyraźnie nie był zadowolony z tego, że nastolatek sięga po używki.
—Wyrzuć go.
—Co?
—Trujesz się, Taehyung. – wyjaśnił, na co młodszy zaśmiał się gorzko i wzruszył ramionami.
—Trudno. I tak kiedyś umrę.
—Dlaczego palisz?
—Bo lubię. – odparł obojętnie, spoglądając krótko na funkcjonariusza.
—Kiedy zacząłeś?
—Po śmierci mamy. – odmruknął, nie chcąc znów o tym rozmawiać.
—Dlaczego?
—Bo koledzy palili. – parsknął.
—I nie chciałeś się wyróżniać. – stwierdził, na co młodszy przytaknął. —Gdyby wszyscy twoi przyjaciele skoczyli z mostu albo wieżowca, też byś to zrobił?
—Nie mam poza nimi nic.
—Czyli tak?
—Tak. – potwierdził, a usta Jeona opuściło ciche westchnienie.
—Mieszkasz z ojcem, prawda? – zmienił temat i spośród wszystkich możliwych tematów rozmowy, wybrał akurat ten, którego Taehyung nie chciał poruszać. Młodszy skinął jedynie głową, z nadzieją, że na tym Jungkook skończy. —Jak sobie radzicie?
—Dobrze, całkiem dobrze. Pomagamy sobie w różnych sytuacjach. Jest naprawdę okej. – kłamał jak z nut, a szatyn we wszystko wierzył.
—To dobrze. Wiele rodzin nie może się pozbierać po stracie któregoś z członków.
—A jak z tobą, Jeon? – spytał obracając temat w drugą stronę. Okaże zainteresowanie i ucieknie od rozmowy o sobie. Proste i pomocne.
—Mieszkam sam i nawet mi to pasuje, ale czasami czuję się trochę samotny. Wiesz, taka cisza w całym domu. – odparł z delikatnym uśmiechem. Taehyung zazdrościł mu ciszy, o której mówił. Chciałby, żeby w jego domu też było cicho i spokojnie.
—Chciałbyś mieć jakiegoś współlokatora?
—Jeśli miałbym z kimś mieszkać, to tylko z kimś, kogo dobrze znam i jest dla mnie ważny. – odrzekł, nie zastanawiając się długo nad odpowiedzią. Kim skinął lekko głową, pokazując tym, że rozumie, co starszy ma na myśli. —A co u Jimina? – spytał, ponownie zmieniając temat. Nastolatek miał wrażenie, że Jungkook cały czas chciał z nim rozmawiać i co chwila wyciągał z rękawa kolejne pomysły na konwersację, byleby utrzymać ją jak najdłużej.
Blondyn zastanawiał się nad tym, co powiedzieć. Wiedział, że Park nie chce, by inni wiedzieli, ale przecież Jeon był dojrzałym mężczyzną, w dodatku policjantem i na pewno nie wydałby nikomu informacji o życiu jego, czy któregoś z jego znajomych. No i w dodatku pomógł mu w poszukiwaniu jego brata.
—Sporo się u niego dzieje. Ma pewne problemy w domu, ale mam nadzieję, że uda się mu i Jisungowi wyprowadzić do ich starszego brata.
—Jakie problemy?
—Z matką. Nie zajmuje się nimi i Jimin musi sam utrzymać siebie i Jisunga.
—Zgłosili to gdzieś?
—Tak, jego starszy brat mówił, że powiadomił o tym policję i sąd, teraz czekają na odzew. To dla nich bardzo ważne. Jimin trochę się boi, ale na pewno będzie dobrze.
—Popytam ludzi z pracy, czy coś o tym wiedzą.
—Mógłbyś?
—Pewnie, to żaden problem. – odparł, a twarz Taehyunga rozpromieniła się nagle.
—Dzięki. – uśmiechnął się lekko i zgasił papierosa. —Pójdę już.
—Co? Gdzie idziesz?
—Do domu. – zaśmiał się cicho. Naprawdę cieszył się, że nie musiał wracać do swojego mieszkania, którego prawdziwym domem by nie nazwał, a do miejsca zamieszkania swojego przyjaciela. —Żegnam, panie Jeon. – uśmiechnął się zadziornie. Starszy zmierzył go dziwnym spojrzeniem i odparł :
—Do zobaczenia, dzieciaku.
Kim zmarszczył brwi i prychnął cicho.
—Nie zamierzam się tak szybko z tobą widzieć.

Taehyung odłożył telefon na stolik i uśmiechnął się szeroko.
—Namjoon idzie z nami. – oznajmił wesoło, a Min jak na zawołanie włożył do torby kolejne kilka butelek.
—Zajebiście, że Jimin też będzie. Myślałem, że nie ma czasu czy coś.
—Zostawił Jisunga u sąsiadki, ma teraz trochę czasu na życie towarzyskie. – zaśmiał się, nieco wstawiony już, Kim. Starszy zapiął torbę, którą zarzucił na ramię. Towarzyszył temu dźwięk obijania się o siebie szkła i szelest opakowań, które były w środku.
Wreszcie cała czwórka znalazła czas i możliwość wspólnej zabawy, która była odkładana na później od dość dawna. To Yoongi nie mógł, to Jimin miał problemy, to Taehyung nie miał chęci, o czym oczywiście nie mówił. Kim mało co mówił o swojej sytuacji w domu i życiu poza szkołą. Jeśli już zabierał głos w tej sprawie, kłamał lub odpowiadał wymijająco albo bardzo ogólnie. Trzymał wszystko w sobie. Kumulował emocje i myśli, które z każdym dniem zajmowały coraz więcej miejsca w jego głowie, przygotowując się do eksplozji wszystkiego, co chłopak tak długo chował w swoim wnętrzu, której nie będzie potrafił zatrzymać, ani nawet zapanować nad nią.

Min zamachnął się, przygotowując się do uderzenia, kiedy tuż obok Namjoon zmiażdżył swoją nogą drewnianą ławkę, która złamała się z głośnym trzaskiem. Taehyung w tym czasie mazał jakieś wzorki lub wypisywał niezbyt sensowne wyrażenia spray'em na ścianach, drzewach, a nawet chodniku, w przerwach rozbijając butelki, które zostały już opróżnione. Jedynie Jimin siedział pod jednym z drzew i pomimo alkoholu płynącego w jego żyłach, gorąca i adrenaliny jakie rosło w jego ciele, nie robił, w przeciwieństwie do swoich kumpli, zupełnie nic, poza oglądaniem ich z bezpiecznej odległości.
—Jimin... – przeciągnął blondyn, podchodząc chwiejnym krokiem do drobnego rudzielca. Wcisnął mu w rękę puszkę z czerwoną farbą, a nie widząc żadnej reakcji ze strony młodszego, wlał do swoich ust reszt kę butelki, którą wyrzucił za siebie, i przywarł do pulchnych warg rudzielca, przelewając do nich alkohol. O dziwo, to zadziałało i chwilę później Park dostał energii. Malował dosłownie wszystko, nawet Taehyunga, którego pozostała dwójka przycisnęła do ściany, by najmłodszy mógł namalować na swoim przyjacielu duży, czerwony "X". Wszyscy śmiali się głośno, choć same ich akcje były dość hałaśliwe. Nareszcie cała ich paczka bawiła się razem, zapominając o wszelkich zmartwieniach. Zupełnie jak w pierwszej klasie liceum.

—O mój Boże, nie piłem od jakiegoś miesiąca! 
—Ja nigdy nie piłem. – przyznał najniższy, a wszystkie oczy powędrowały na jego drobną sylwetkę. —Naprawdę.
—Ja mam wprawę. – zaśmiał się najstarszy, rozlewając alkohol do kieliszków. Musieli do siebie krzyczeć, bo muzyka, grająca z głośników, jakie wisiały w każdym rogu pokoju, zagłuszała ich głosy.
—Panowie! – krzyknął gospodarz, stając na stole, przy czym o mały włos się nie wywrócił, co skończyłoby się lądowaniem na podłodze. Wcześniej ściszył trochę muzykę, która, choć sprawiała wrażenie, jakby miała za chwilę wysadzić bębenki wszystkim, którzy przebywali w pomieszczeniu, grała na pełnej głośności. —Wakacje oficjalnie uważam za rozpoczęte! – ogłosił, wywołując tym falę radosnych okrzyków ze strony swoich przyjaciół. Ich pierwsze wspólne wakacje, pierwszy rok za nimi i nowa, rozwijającą się między nimi znajomość. Lepiej wyobrazić sobie tego nie mogli. Nie musieli już przejmować się zadaniami domowymi, trudnymi projektami, wstawaniem wczesnym rankiem i wszystkimi sprawami związanymi ze szkołą, której mieli dosyć. Zapomnieli o rodzicach, którzy, pomimo tego, że chłopcy mieli już szesnaście lat, prawili im denerwujące młodzież kazania, do których część z nich nawet się nie stosowała, o powrocie do domu przed ustaloną godziną, nie spożywaniu alkoholu i kilku innych zasadach, wymyślonych przez opiekuńczych rodziców. Tego wieczoru mogli zapomnieć o tym wszystkim i zabawić się w swoim gronie.

I przez to wszystko, Taehyung zapomniał, że w budynku, który niegdyś zwykł nazywać domem, jest jego pijany ojciec, który zapewne roztrzaskuje o ściany puste butelki i rozrzuca wszystko po całym pokoju. Niewiele różnił się od niego w tym momencie, kiedy sam był wstawiony i jeszcze jakimś cudem trzymał się na nogach, jednak nawet nie myślał wtedy o tym, jak podobny jest do swojego rodzica.

Crime	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz