30

363 19 0
                                    

Taehyung stał w miejscu i wpatrywał się w klęczącego przy grobie jego matki szatyna. Po chwili podszedł do niego powoli, a gdy ten usłyszał kroki, podniósł się, posyłając blondynowi delikatny uśmiech.
—Co tutaj robisz?
—Rozmawiałem.
—Z moją mamą?
—Tak.
—O czym?
—O tobie. – odparł spokojnie.
—Powiedziałeś : "Opiekuję się nim".
—Porozmawiamy u mnie, okej? – zaproponował, rozglądając się. Taehyung pokiwał twierdząco głową i ruszył do samochodu starszego.

Kim usiadł na kanapie, krzyżując pod sobą nogi. Spojrzał wyczekująco na szatyna, który zajął miejsce naprzeciw niego.
—Przyjaźniłem się z twoją mamą. – zaczął. —Wiem, co działo się w twoim domu i jest mi naprawdę przykro z powodu wszystkiego, co się wydarzyło. Przepraszam, że nie powstrzymałem twojej mamy.
—Przestań. Jeśli samobójca postanowi, że to zrobi, to go od tego nie odciągniesz. – przerwał. Jeon spojrzał na niego i mruknął cicho, kiwając głową.
—Wierzyła, że sobie poradzisz, bo jesteś silny, ale wiesz, jak bardzo się o ciebie martwiła. Dlatego poprosiła mnie, żebym miał cię na oku. Miałem pilnować, czy nic ci się nie dzieje.
—Więc dlaczego oskarżyłeś mnie o morderstwo?
—Wiesz, że nie ja to zrobiłem. Nie chciałem cię męczyć, ale taka moja praca.
—Nasze spotkania też były zaplanowane?
—Co? Nie. Nic nie było zaplanowane. Upewniałem się tylko, że u ciebie w porządku.
—Jak zaczęliśmy się spotykać miałeś więcej możliwości, żeby mnie pilnować... Czekaj, czyli to dlatego pomogłeś mi z tym zabójstwem?
—Pomogłem Ci, bo nie chciałem, żebyś siedział. Już Ci to mówiłem.
—Czyli... Moja mama ci ufała. – mruknął, na co Jeon skinął głową. Taehyung podniósł wzrok na szatyna. Jeśli jego matka ufała Jungkookowi, on też może. I był tego już jak najbardziej pewien. —Dziękuję. – dodał, patrząc na starszego wdzięcznym wzrokiem. —Nie jestem silny. Jestem cholernie słaby, wiesz? Wiele razy myślałem, że nie dam rady, że może lepiej byłoby ze sobą skończyć, żebym nie musiał męczyć się dłużej z problemami i może byłbym z mamą. Przypominałem sobie wtedy, jak mama mówiła, że jestem silny i sobie poradzę, bo ona we mnie wierzy. Zasypiałem myśląc, czy mam co zjeść, licząc, ile dni mogę nie jeść i ile jeszcze tak przeżyję. Nikt mi nie pomagał, bo nikogo nie prosiłem o pomoc. Nie chciałem zawracać ludziom głowy, bo mieli swoje problemy. Tylko udaję silnego. – ostatnie zdanie wyszeptał cicho i pociągnął nosem, ocierając przy tym oczy. Spuścił głowę, przez co nie widział, jak Jeon podnosi się z miejsca i podchodzi do niego, następnie przytulając go mocno do swojego ciała.
—Jesteś silniejszy niż ktokolwiek inny, bo przeszedłeś przez piekło. Teraz będzie już tylko lepiej.
—Obiecujesz? – spytał cicho, wciskając swoją głowę w zagłębienie szyi starszego.
—Obiecuję. W końcu sam dbam o to, żeby było u ciebie dobrze.

Niedługo później Taehyung musiał wrócić już do domu, ponieważ jego ciotka męczyła go telefonami co trzy minuty. Nie obyło się bez wyjaśnień gdzie był, na co skłamał, że odwiedził kolegę, a jego ciocia słysząc to, zaczęła wypytywać o jego znajomych, chcąc ich poznać i spotkać, bo to przecież przyjaciele jej ukochanego siostrzeńca. Kima denerwowała postawa kobiety. Nagle po trzech latach bez żadnego kontaktu, ona zaczyna interesować się jego życiem, próbując nadrobić wszystko, co ją ominęło przez te kilka lat.

Z czasem zaczęła próbować zastąpić matkę nastolatka. Nazywała go "Taetae" jak to robiła jego rodzicielka, rozpoczynała z nim rozmowy z kubkiem ciepłej herbaty, proponowała mu różne zajęcia. Nie brzmi źle, w końcu wreszcie Taehyung otrzymuje czyjąś uwagę i zainteresowanie. I nie byłoby źle, gdyby kobieta robiła to mniej nachalnie i przede wszystkim - nie próbowała być jego matką. To denerwowało Kima. To, że Sunjung była siostrą jego mamy, nie dawało jej żadnych praw do zajęcia jej miejsca. Nie po tym, jak przez trzy lata nie miała kontaktu z nastolatkiem, który zmuszony był szybko wydorośleć i samemu poradzić sobie w życiu.

Blondyn zmierzał w kierunku wejścia do mieszkania po spacerze i już na korytarzu słyszał dochodzące z niego krzyki. Zatrzymał się i przyłożył ucho do drzwi, chcąc lepiej usłyszeć, co się dzieje.
—Zachowujesz się jak jego matka!
—Stracił swoją matkę, potrzebuje mnie!
—A co ze mną? Ja cię nie potrzebuję?
—Nie rób z siebie ofiary. To on przeżył tragedię.
—To ty robisz ofiarę z niego! Jest dorosły, umie sobie poradzić, chciał tylko u nas zamieszkać.
—Tak powiedział, ale on sobie nie radzi. Myślisz, że przyszedłby do nas po tylu latach, bo chce tylko u nas zamieszkać?
—Dlaczego nie? Wymyślasz, że jest taki pokrzywdzony, robisz z niego cholerną ofiarę losu i zapominasz o tym, że masz swojego syna, który też potrzebuje twojej uwagi! Kiedy ze mną usiadłaś i porozmawiałaś? Od kiedy tylko się tutaj pojawił zszedłem na ostatni plan, jakbym już się nie liczył!
—Przestańcie się kłócić. – poprosił Taehyung, który właśnie wszedł do salonu. Czuł się paskudnie z tym, że to przez niego w tym domu wybuchła pierwsza taka kłótnia. Zawsze byli spokojni i rozmową rozwiązywali problemy, a on to wszystko zepsuł swoim przyjściem. —Nie macie o co się kłócić.
—Przepraszam, że musiałeś to słyszeć, Taetae. – szepnęła, przykładając dłoń do policzka blondyna, który odtrącił jej dłoń.
—Wyprowadzam się. – oznajmił spokojnie, zerkając to na Boomina, to na jego matkę.
—Co? Dlaczego?
—Przeze mnie się kłócicie. Słyszałem. – mruknął.
—Kochanie, to nie tak. Boomin jest po prostu zazdrosny.
—Ma o co. Powinnaś być matką dla niego, nie dla mnie.
—Taetae, chcę Ci tylko pomóc, wesprzeć cię.
—Ale tego nie robisz! Mam dość twojej troski, nie jesteś moją matką!
—Taetae, uspokój się. Rozumiem, że cierpisz, bo straciłeś mamę. Jestem tu żeby Ci z tym pomóc.
—Nie zastąpisz mojej mamy! – krzyknął i odszedł do swojego pokoju, z hukiem zamykajac za sobą drzwi. Chaotycznie wrzucał wszystkie swoje rzeczy do walizek, nie patrząc na to, że może coś uszkodzić. Wstał, chwytając mocno za rączki bagaży i wyszedł, wymijając swoją ciotkę.
—Taetae, poczekaj!
—Przestań! Przestań próbować zastąpić mi mamę! Nie zrobisz tego, rozumiesz? Nikt tego nie zrobi. – wykrzyczał ze łzami w oczach i wyrwał swój nadgarstek z uścisku kobiety. Wreszcie opuścił mieszkanie i westchnął ciężko, zamykając za sobą drzwi. Zamknął na chwilę oczy, odetchnął głośno i odszedł.

Kim mijał przechodniów ze spuszczoną głową, targając ze sobą walizki. Znowu czuł się bezsilny. Stanął przed drzwiami i zapukał trzy razy, jednak nie odpowiedziało mu nic innego jak cisza. Zapukał kolejny raz i kolejny, jednak wciąż nikt mu nie odpowiadał. Odstawił swój bagaż pod ścianę i wygrzebał z niego telefon. Zepsuty. Nawet się nie włączył. Westchnął cicho i usiadł na ziemi, podkulając kolana pod brodę. Nawet nie zarejestrował momentu, w którym jego powieki zaczęły robić się ciężkie, aż wreszcie zamknęły się, odsyłając Kima w inny świat.

—Taehyung?

Crime	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz